„Książki w pociągu” to cykl zrodzony z konieczności regularnego, radosnego i typowo studenckiego (choć już bez zniżki) przemierzania dystansu dzielącego Kraków i Lublin. Podzielony na dwie części – formalną i nieformalną, stanowi relację z moich zmagań z tekstem pisanym w rozkołysanych wagonach polskiej kolei.
W drugiej odsłonie recenzuję powieść znakomitego włoskiego historyka o światowej sławie (choć mało znanego w Polsce) – Valerio Massimo Manfrediego – poświęconą okresowi upadku Imperium Rzymskiego i narodzinom nowego, bogatego w legendy i arturiańskie mity świata…
O KSIĄŻCE...
Rok 476. Europą wstrząsają wielkie zmiany społeczne. Cesarstwo Zachodnie chyli się ku upadkowi – mord towarzyszy gwałtom, chciwość rodzi zdradę, a wielkie tradycje rzymskich legionów umierają wraz ze wspaniałością Imperium, którego losy spoczywają na barkach trzynastoletniego chłopca i są związane z tajemniczą legendą celtyckich druidów…
„Ostatni legion” należy do gatunku powieści historycznych, który ostatnimi czasy przeżywa renesans dzięki takim pozycjom jak „Filary Ziemi” Kena Folletta, czy też seria książek o Rzymie Colleen McCullough. Książka Manfriediego to historia ostatniego z cezarów, trzynastoletniego Romulusa Augusta, który po utracie rodziców staje się pionkiem w rozgrywkach politycznych wodza barbarzyńców Odoakra. Z pomocą chłopcu i jego nauczycielowi, Ambrozynusowi, przybywa Aureliusz, członek ostatniego legionu – Legio Nova Invicta, któremu wraz z grupką towarzyszy przyjdzie odbić młodego władcę z rąk nowych panów Italii i ukryć go w bezpiecznym miejscu. Podczas wypełniania misji będą musieli po kryjomu dostać się do willi Hadriana na wyspie Capri, przemierzyć pokryte śniegiem alpejskie przełęcze, przedostać się przez skute lodem wody Renu, a w końcu stoczyć bitwę ze stąpającym im po piętach oddziałem barbarzyńskich oprawców pod wodzą brutalnego Wulfili w odległej Brytanii.
Powieść wyróżnia się na tle innych pozycji tego rodzaju z dwóch powodów. Po pierwsze z racji autora. Valerio Massimo Manfredi jest uznanym we Włoszech i Stanach Zjednoczonych twórcą powieści niezwykle dokładnych pod względem historycznym realiów. Z wykształcenia topograf i archeolog, był wykładowcą paryskiej Sorbony, a obecnie uczy historii antycznej na prestiżowym uniwersytecie Bocconi w Mediolanie. W swoich książkach łączy archeologiczną dokładność z opartą na historycznych przesłankach fabułą, jak chociażby w przypadku bestsellerowej trylogii o Aleksandrze Wielkim – „Alexandros” – czy też fabularnej adaptacji „Anabazy”, czyli spisanej przez Ksenofonta w IV wieku p.n.e. historii wyprawy 10 tysięcy greckich najemników przeciwko Persom. Dzięki tym cechom jego warsztatu „Ostatni legion” dostarcza wielu informacji na temat życia Rzymian w końcowym okresie Imperium Zachodniego – od organizacji wojska i systemów komunikacji, poprzez panujące wśród nich tradycje, aż po różnorodne ciekawostki, jak chociażby typowe dania, wystrój willi, a nawet szczegółowy opis suchych doków w Neapolu, wykorzystywanych do walk gladiatorów. Ponadto, jak sam autor przyznaje, powieść zawiera wiele wątków i fragmentów zaczerpniętych z klasyków epoki – od „Dziejów” i „Agrykoli” Tacyta po „O powrocie z Rzymu do Galii” Rutyliusza Namacjanusa, w luźny sposób nawiązując także do legend i mitów, jakie zrodziły się w tym okresie.
Drugim powodem, dla którego warto zapoznać się z książką Manfrediego, jest fabuła. Akcja obfituje w żywe, pełne dynamizmu sceny – szturm barbarzyńskich oddziałów na fortyfikacje Rzymian, wejście po stromych zboczach wyspy Capri podczas gwałtownego sztormu, finałowa bitwa u podnóży Wału Hadriana i wiele innych scen sprawia, że schyłek epoki Cesarstwa Zachodniego nabiera wyjątkowego realizmu, nadając powieści atmosferę dekadencji, ale również nadziei na odrodzenie starego świata.
Jednocześnie warstwa fabularna „Ostatniego legionu” ukazuje największe braki powieści. Po zamknięciu książki nie pozostawia ona żadnego wspomnienia dotyczącego głównych bohaterów. Są oni schematycznie nakreśleni, tak że nawet wzbogacenie postaci Aureliusza o mroczne tajemnice przeszłości czy też dodanie wątku miłosnego między nim a Livią – mieszkanką powstającej wówczas kolonii Venetia, gdzie schronili się uciekinierzy z pobliskiej Akwilei – nie są w stanie uczynić postaci bardziej ciekawymi. Mimo tego, lektura powieści Valerio Massimo Manfrediego jest dobrze napisaną i interesującą podróżą w przeszłość – w świat upadającego Imperium i rodzących się legend i mitów – która zapewnia kilka godzin dobrej rozrywki i dostarcza wielu informacji o starożytnym Rzymie.
O FILMIE SŁÓW KILKA…
Sięgając po tę książkę, nie wiedziałem nic o filmowej adaptacji z udziałem Colina Firtha i Bena Kingsleya. I lepiej. Przeniesienie powieści na ekran odjęło wiele z jej atutów, zwłaszcza że zainteresowałem się nią z powodu jej wartości językowych (opisy) i historycznych (nawiązania do rzymskich klasyków), które na srebrnym ekranie są raczej niemożliwe do odtworzenia. Ba, można wręcz powiedzieć, że film zrobił z książki sieczkę i prawdopodobnie całkowicie zniechęcił do jej lektury osoby, które miały nieszczęście się na niego wybrać. Ekranizacja dokonała nawet czegoś niesłychanego – udało jej się jeszcze bardziej spłaszczyć już i tak mało rozbudowane postaci książkowych bohaterów. No i dlaczego pół filmu w ogóle nie odpowiada fabule książki?!? Tak więc krótko: film odradzam. Powieść natomiast jest w miarę przyjemną lekturą.