Gry w które nie zagracie bo nie istnieją (a powinny) - fsm - 9 maja 2012

Gry w które nie zagracie, bo nie istnieją (a powinny)

Witryna cracked.com to kopalnia ciekawostek i okazjonalnego rechotu. Mają tam swoje bardzo aktywne forum, a autorzy artykułów często robią z niego użytek. W tym tekście zajmę się publikacją pt. 6 najwspanialszych gier video, w które nigdy nie zagracie autorstwa Roberta Brockwaya. Będzie tak: przełożę na nasze solidną część oryginalnego wpisu, dodam coś od siebie, a wszystkich tak czy siak serdecznie zaproszę do zapoznania ze źródłem.

Robert Brockway stworzył swój tekst na bazie postów dotyczących tematu Jaka jest twoja genialna, tragicznie nieistniejąca gra (który sam założymł z zamiarem napisania tekstu). Wybrał 6 najciekawszych, jego zdaniem, pomysłów na produkcje tak fantastycznie przerewelacyjne, że najpewniej nigdy nie powstaną. Ja przedstawię Wam TOP3 z tego artykułu. Poczytajcie, bo rzeczy są zaiste arcy-pomysłowe.

3. Survival horror z naciskiem na "survival"

EzioAuditorre opisał główne założenia:

Zawsze chciałem dostać grę survivalową, w której trzeba się rzeczywiście napracować, by przetrwać i często walczyć. Przykładowo: początek Fallouta. Zostajesz wykopany na pustkowie z jedynego miejsca, które znałeś, które nie zapewniło ci niemal żadnych umiejętności przetrwania. Zamiast zabijania jako pierwszej rzeczy do zrobienia, musisz znaleźć jedzenie i wodę nie zostając złapanym. Znalazłeś broń? Szkoda - nie umiesz jej użyć bez treningu (tu mam na myśli strzelanie do celu). W trakcie trenowania umiejętność używania danej broni czy przedmiotu staje się stopniowo coraz lepsza. Za dnia się kryjesz, a szukasz przedmiotów nocą, do czasu gdy będziesz gotowy spotkać się z innymi ludźmi. Dodatkowo cały świat ma swój własny ekosystem i działa sam w sobie - coś jak w Skyrim, ale mniej oskryptowane. Ostateczny cel: coś związanego z odkryciem, dlaczego jesteś na pustkowiu... Ale tu mam problem z dokładnym określeniem. Nie możesz po prostu szukać rzeczy w nieskończoność, potem stać się Bearem Gryllsem i na tym koniec. Musi być jakaś istotna historia wymuszająca przetrwanie, ale nie sprawiająca, że siedzisz na dupsku cały dzień i łapiesz zwierzaki w pułapkę. Tu mój pomysł się rozpada, bo jestem beznadziejny w wymyślaniu opowieści...

Użytkownik TheSax pomógł mu rozwiązać ten problem:

Zakochałbym się w takiej grze umieszczonej na wyspach z Parku Jurajskiego. Podstawa: to jest hardcore'owa gra w przetrwanie, ale z dinozaurami. Najmocniejszym punktem byłby tryb hardcore, w którym masz tylko papierowe mapy, kompas i jakąkolwiek broń uda ci się znaleźć. Nie ma radaru, a raptory ścigałyby cię na każdym kroku, więc musiałbyś zwiewać na drzewo lub z nimi walczyć. Musisz jeść, pić i spać, każda część ciała może zostać uszkodzona i wymagać opieki medycznej. Czyli: przerażony Bear Grylls na Isla Sorna bez ekipy filmowej.

Komentarz Roberta Brockwaya:

Survival horror. Z dinozaurami. Jeśli nie masz teraz erekcji, to wszystko jest ok (bo jesteś kobietą), albo już nigdy nie będzie ok (bo ktoś zwiał z twoim fiutem). Wiem, że ten pomysł był już kiedyś zrobiony, ale nie został zrobiony dobrze.

Mój komentarz:

Dinozaury są czadowe. To aksjomat. Więc wymagająca, straszna, wciągająca gra o uciekaniu/chowaniu się przed dinozaurami też musi być czadowa. Byle nie była ZBYT wymagająca... :)

2. Magic: The Gesturing

Pomysł użytkownika Reckless_abrandon

Mój pomysł to multiplayerowa gra o pojedynku magów 1 na 1 na coś w rodzaju Kinecta. Zaklęcia byłyby rzucane tylko za pomocą gestów. Jedna ręka rzucałaby zaklęcia obronne i wzmocnienia na naszą postać, a druga rzucałaby czary ofensywne i klątwy w kierunku przeciwnika. Słabsze czary miałyby prostsze gesty, a silniejsze - bardziej skomplikowane. Dodatkowo siła zaklęcia zależałaby od tego, jak dokładnie wykonałeś gest, a zupełnie nieudana próba oznaczałaby obrażenia dla twej postaci.

Gra musiałaby mieć stabilnie rosnący poziom trudności dla wszystkich graczy. Początkujący gracze zasypywaliby się słabymi magicznymi pociskami. Eksperci wyrywaliby wielkie kawały ziemi, by zablokować nadlatujące fireballe i jednocześnie przyzywaliby łańcuchy błyskawic. Ma się rozumieć - to byłoby bardzo trudne, bo nie tylko musiałbyś mieć świetną pamięć mięśniową do wykonywania trudnych gestów, ale musiałbyś umieć robić to bez zastanowienia - obserwować gesty przeciwnika i szybko reagować. Poza tym musiałbyś studiować style walki różnych oponentów i znaleźć ich słabości - zupełnie tak, jak prawdziwy wymyślony czarodziej by zrobił.

Istniałby system wchodzenia na poziomy, który w żaden sposób nie wpływałby na siłę zaklęć. Czarowanie zależałoby tylko i wyłącznie od zdolności gracza. Levelowanie zapewniłoby czadowe akcesoria do udekorowania twego awatara. początkujący mieliby zwykłe szaty akolitów, które z czasem ewoluowałyby w ubiór nekromanty, maga bitewnego czy kogo tam. Łatwo byłoby ocenić, jak bardzo zdolny jest twój oponent, patrząc na "charakterność" jego postaci. Dałoby się ocenić, jak wielkie dostałbyś bęcki tylko przez spojrzenie na długość brody maga, ilość kolczyków na twarzy szamana czy złożoność włókien na szacie czarodziejki.

Jeszcze jedna rzecz, na którą wpływałby poziom: pole walki. Początkujący pojedynkowaliby się w małych jaskiniach lub dziedzińcach, zaawansowani mieliby do dyspozycji nawiedzone bagna lub lasy, a eksperci walczyliby na potężnych pustkowiach obcych światów. Dzięki temu chciałoby się stawać lepszym, żeby wszystko wyglądało coraz efektowniej - gra zapewniałaby mnóstwo środowiskowych zniszczeń. Im wyższy poziom, tym łatwiej będzie zaobserwować niszczenie całych krain.

Komentarz Roberta Brockwaya:

To jest taki rodzaj totalnego zatopienia w grze, którego żadna produkcja wychwytująca ruch nawet sobie nie wyobraża. Jasne, są gry wykorzystujące proste gesty, ale nikt obecnie nie wykorzystuje imponującej technologii stojącej za Kinectem. (...) Jak sprawić, by takie coś było jeszcze lepsze? powiązać to ze wszystkimi markami: Gandalf kontra Imperator Palpatine. John Constantine kontra Doktor Strange.

Mój komentarz:

W trakcie czytania tego opisu moja wyobraźnia zaczęła pracować na bardzo wysokich obrotach. Jest to bez dwóch zdań absolutnie najlepsza niemożliwa obecnie do wyprodukowania gra na świecie. Kropka!

1. Han Solo: The Game

Pomysł Blamma

Stary. Po prostu Han Solo: The Game. Ty i Chewie hasacie po Zewnętrznych Rubieżach w Sokole, przemycacie rzeczy - wszystko przed wydarzeniami z Gwiezdnych Wojen. Gra z otwartym światem/galaktyką, z wieloma planetami i kosmiczną walką pomiędzy. Generalnie mielibyśmy kosmiczne latanie w stylu Evochron połączone ze stylizowanym na Bethesdę budowaniem światów, a wszystko wrzucone do uniwersum Gwiezdnych Wojen. Kurcze, ostatnia misja w grze mogłaby zaczynać się od zabrania Luke'a i Obi-wana na Alderaan, a skończyć otrzymaniem medali. To jest tak prosty pomysł... nie wierzę, że nikt tego jeszcze nie spróbował.

Komentarz Roberta Brockwaya:

Wszystko w tym pomyśle jest najlepsze. I jest tak cholernie prosty... Więc: dlaczego? Dlaczego mamy 20 gwiezdnowojennych gier o statkach kosmicznych, ale nie mamy tej? Dlaczego istnieje choćby jedna gra o pod-racingu, a nie mamy 15 sequeli do tej gry? Dlaczego w ogóle istnieją inne gry?

Mój komentarz:

Stary. Pomysł na Nobla. I chyba łatwiejszy (pod względem technologicznym) do wykonania, niż ręczne czarowanie. Szkoda tylko, że w swej genialnej prostocie jest pewnie nie do zrealizowania. Panie Lucas, może jednak? Proszę?

Pozostałe pomysły opisane w oryginalnym tekście to: 6. porządnie zrobiona gra o apokalipsie zombie, 5. niezwykle subtelny horror (coraz straszniejszy z każdym kolejnym przejściem) i 4. gra na podstawie Kto wrobił królika Rogera?. Z tych wszystkich pomysłów zdecydowanie najbardziej przemawiają do mojej wyobraźni numery 1 i 2. Sterowanie potężną magią za pomocą gestów to pomysł, który sprzedałby więcej Kinectów, niż Microsoft byłby w stanie wyprodukować, zaś gra z Hanem Solo w roli głównej przywróciłaby wszystkim fanom wiarę w MOC Gwiezdnych Wojen, niezależnie od dziwnych pomysłów współczesnego papcia Lucasa.


Moje marzenie

Od siebie dorzucę coś w rodzaju mojej gry marzeń - bez konkretnej wizji, jedynie z ogólnikowymi wskazówkami dla potencjalnych twórców (a przy okazji jest to rzecz bardziej prawdopodobna, niż powyższe fantazje). Strasznie podoba mi się połączenie współczesności z elementami magii i legend. Moja gra marzeń byłaby zatem umieszczona w świecie nieco na wzór The Secret World połączonym z uniwersum serialu Supernatural (Nie z tego świata)... Nie obraziłbym się także na inspirację wziętą z Vampire: The Masquerade - Bloodlines. Gatunek: single-playerowa, trzecioosobowa gra akcji z silnymi naleciałościami RPG (niech to będzie wypadkowa Mass Effektów i Wiedźmina - rozwój postaci, ekwipunek, rozbudowane dialogi). Chciałbym ujrzeć sprawne połączenie eksploracji świata, rozmawiania z postaciami i wykonywania zadań z walką opartą na combosach i efektownym chlastaniu mieczem/naparzaniem z pistoletów w stylu Devil May Cry. Dołóżcie do tego półotwarty świat (za taki uważam ten pokazany w Wiedźminie czy np. Darksiders), rozwidlającą się fabułę (by zachęcić do przynajmniej dwukrotnego przejścia) i kilka rzeczywiście różnych zakończeń, a jestem kupiony. Kto jest ze mną?

PS. Kto czytał daaaawno temu w CDA rubrykę "mam pomysł na grę?" :)

źródło: cracked.com

fsm
9 maja 2012 - 12:44