Naruto: Rise of a Ninja – recenzja (X360) - K. Skuza - 14 maja 2012

Naruto: Rise of a Ninja – recenzja (X360)

K. Skuza ocenia: Naruto: Rise of a Ninja
90

Przyznaję z ręką na sercu, że do tej pory nie czytałem ani jednego epizodu mangi z serii Naruto. Nie widziałem też ani jednego odcinka anime pod tym samym szyldem. I nie jestem fanem tego nastoletniego blondyna z ambicjami większymi niż niejeden ninja z wysoką rangą. Ale chyba właśnie staję się fanem Naruto… a wszystko za sprawą gry akcji a’la action adventure z wdzięcznym podtytułem „Powstanie Ninja”. Czym przyciąga do siebie ta, na pierwszy rzut oka miałka, opowieść o nastolatku, który wyrasta na prawdziwego wojownika?

Walki są bardziej rozbudowane niż w Mortal Kombat!

Naruto, główny bohater niezwykle popularnej serii mangi i anime (nie tylko w Japonii, lecz na całym świecie, także w Polsce), to zdeterminowany nastolatek, który chce zostać prawdziwym ninja, a w przyszłości – Hokage, czyli najsilniejszym wojownikiem wioski. Naruto to diabeł wcielony o złotym sercu. Oksymoron rządzi chłopakiem, bo ten ciągle działa impulsywnie, pochopnie, szybciej działa niż myśli, a jednocześnie swoje życie oddałby za przyjaciół i nauczycieli, a nawet ludzi z wioski, których tylko mija na ulicy. Według uczniów Akademii Ninja jest nieudacznikiem, grającym na nerwach wszystkim mieszkańcom. Ale jego nauczyciele, choć skrycie, doceniają potencjał jaki drzemie w Naruto. A jest nim przede wszystkim siła woli, miłość, poświęcenie i determinacja. Oraz, o czym dowiadujemy się już na początku rozgrywki, potężny demon Lisa, który został uwięziony w ciele bohatera.

Zabawę rozpoczynamy dość niefortunnie – otóż okazuje się, że Naruto jako jedyny uczeń szkoły ninja, nie zdał poważniejszego egzaminu, przez co stracił jeszcze więcej w oczach rówieśników i mieszkańców wioski. Na szczęście szybko następuje zmiana obrotu sprawy, bo nasz bohater dowiaduje się, że jest już silnym i doświadczonym wojownikiem, że posiada moc demona Lisa, i że – wbrew wcześniejszym wynikom – zdał egzaminy, które pozwolą mu na kontynuowanie nauki. Mimo wszystko, wciąż wśród kolegów, koleżanek i mieszkańców – Naruto uchodzi za rozrabiakę, który stale wpakowuje się w kłopoty. Dlatego naszym zadaniem jest, przede wszystkim, doskonalenie sztuk walki, wypełnianie głównych misji (ninja quests) i pomaganie ludziom w wiosce (social quests), aby zyskać ich przychylność i zdobyć szacunek.

Fabuła skupia się na pierwszym sezonie mangi/anime, na odcinkach od 1. do 80. (jeśli się nie mylę). Główny wątek prowadzi nas więc przez wczesny, choć jakże dynamiczny, etap rozwoju Naruto. W mig staje się on silnym wojownikiem, dzięki swojemu uporowi oraz sile, którą czerpie z miłości do przyjaciół – kolegi Sasuke (odwieczny rywal) i koleżanki Sakura (niespełniona miłość). W kilka godzin dowiemy się, kto zdradził wioskę Leaf Village, kto planuje na nią zamach, kto planuje zabić naszego bohatera, oraz przebrniemy przez wymagającą ścieżkę młodego ninja, składającą się z kilku egzaminów, testów sprawnościowych, czy pojedynków na arenie różnych uczniów. I choć początkowo może się wydawać, że „to tylko bajka dla dzieci”, niech nie zmyli Was kolorowa kreska – to w rzeczywistości dojrzała opowieść o dojrzewaniu i dorastaniu, o stawaniu się odpowiedzialnym mężczyzną, o sile woli i potędze przyjaźni. Nie wszystko jest usłane różami – trudno jest być osieroconym, wyśmiewanym nastolatkiem, który ma ambicje zostać Hokage. A to tylko część historii, której odtworzenie zajmie nam 6-8 godzin.

Nie taka mała ta wioska...

Świat gry, czyli Wioskę Liścia i okolice, możemy eksplorować dowolnie, choć nie wszystkie obszary dookoła miejsca zamieszkania bohatera są od razu dostępne. Wyścigi na czas, w lesie i po dachach budynku, elementy zręcznościowe, zabawne i wymagające mini-gry sprawiają, że czujemy się w grze jakbyśmy wymieszali GTA z Assassin’s Creedem i oblali go pięknym, dekoracyjnym sosem cel-shadingu. Choć Rise of a Ninja zadebiutowało w 2007 roku, dzięki zastosowanej technologii nadal wygląda świetnie i wiarygodnie – czujemy się, jakbyśmy pisali własnoręcznie opowieść anime. Smaczku dodaje fakt, że dłuższe cut-scenki to fragmenty pierwowzoru – japońskiego anime, a rozmowy i krótsze filmiki generowane są na silniku gry, wiernie oddając realia oryginalnej historii. Bohaterowie są poważni i śmieszni, dialogi są zabawne lub dojrzałe, a animacje towarzyszące biegowi wydarzeń idealnie odwzorowują typowe poczucie humoru Kraju Kwitnącej Wiśni. Co ciekawe, postacie drugorzędne są niemal tak ważne jak Naruto – jego przyjaciele, wrogowie i nauczyciele – każdy z nich ma swoją historię, której urywki poznajemy w trakcie gry, przez co możemy zrozumieć ich postępowanie, zachowanie i motywy, którymi się kierują. W Rise of a Ninja nie znajdziecie bezpłciowego bohatera – każdy wojownik jest ważny.

W grze nie zabrakło elementów RPG – cechy naszego bohatera podzielone są na: witalność, czakrę i siłę (kombosów oraz jutsu). Ta pierwsza poszerza pasek życia bohatera, druga ilość many (tutaj zwanej czakrą), dzięki której możemy podczas walki i eksploracji świata używać wyuczonych jutsu. Jutsu zaś, to specjalne techniki – np. Shadow Clone Jutsu pozwala Naruto skopiować swoją osobę kilkunastokrotnie, dzięki czemu podczas walki osacza on przeciwnika i za pomocą sekwencji QTE zadaje mocniejsze ciosy. Niektóre jutsu pomagają zarówno w walce jak i w pieszych wędrówkach, np. Concentraction Jutsu pozwala Naruto chodzić po wodzie i drzewach, oraz ścianach budynków, a w walce zwiększa jego szybkość i zadawane obrażenia. Wachlarz zarówno jutsu jak i kombosów (czyli serii ciosów przypisanych do różnych przycisków na padzie) jest naprawdę spory – żeby odblokować i ulepszyć wszystkie należy poświęcić grze więcej czasu niż wymagana do ukończenia głównego wątku fabularnego. Niektóre techniki wpoimy sobie podczas poznawania kolejnych wersów historii, innych nauczymy się od naszych nauczycieli, za odpowiednią opłatą (nie pieniężną, lecz za pomocą punktów walki).

W lesie nie znajdziemy grzybów, za to transwestytę owszem...

Naruto: Rise of a Ninja to pozycja zdecydowanie niepolecana flegmatykom. Tutaj nie ma miejsca na nudę. Od razu wnikamy w główny wątek, który bardzo chcemy odkryć i poznać w całości, jak najszybciej. Ponadto misje poboczne i mini-gry oraz sekwencje zręcznościowe sprawią, że spędzimy kilka godzin z uśmiechem od ucha do ucha, ze spoconymi dłońmi i powyginanymi triggerami pada. Niekiedy wyścigi (np. skakanie po drzewach!), elementy platformowe (dzień dobry pułapki… ałć!) i walki są bardzo trudne, wymagają niemal małpiej zręczności od gracza, więc irytacja i zwątpienie mogą pojawić się w waszych umysłach niejednokrotnie. Na szczęście gra staje się stopniowo coraz trudniejsza, podczas gdy my – nie stoimy w miejscu, lecz rozwijamy swoją zręczność wraz z postępem fabuły. Dzięki temu eksplorowanie świata i każda, nawet najmniejsza potyczka są tak fascynujące, wciągające i satysfakcjonujące, że przysięgam, dawno się tak dobrze nie bawiłem!

Czy nie wspomniałem już o mini-grach a’la „dostarcz ciepły posiłek do ciut otyłych mieszkańców wioski”? O broni-ostrzu Kunai, którym można zarówno rzucać jak i ciąć (w) przeciwników podczas walki? O miejscach w ekwipunku na cztery zwoje, które zwiększają naszą siłę, obronę i mobilność podczas walki? Czy nie powiedziałem, że Hokage Wioski Liścia to Zen-harmonijne uosobienie mądrości i siły, a jeden z nauczycieli Naruto, to perwersyjny, siwowłosy podglądacz młodych kobiet? A zaręczam, że to tylko skromna część tej, niestety odrobinę zbyt krótkiej (niedosyt! chciałoby się więcej!), wciągającej historii, z ciekawymi wątkami, piękną, kolorową grafiką, efektownym i różnorodnym systemem walki oraz nastrojową (niekiedy niepokojącą, innym razem sielankową) muzyką. Czego chcieć więcej? Więcej tego samego!

Ciosy, kombosy, jutsu i broń biała – bogaty wachlarz do zrobienia krzywdy.

A na deser, po ukończeniu Story Mode (czyli rozgrywki: eksploracja + zadania + walka) polecam Fight Mode (kwintesencja walki!), czyli arenę, na której możemy się zmierzyć na jednym ekranie, lub przez XBL ze znajomymi. Wybieramy dowolną postać z historii gry i bierzemy udział w pojedynczych potyczkach lub w turnieju walki. Ta opcja dodatkowo przedłuża żywotność gry i podwyższa grywalność, ale skraca życie naszych padów...

Czakry – w grze pojawia się takie określenie w zasadzie bez wytłumaczenia, czym są te magiczne znaki, symbole i skąd biorą się w ciałach naszych bohaterów. Otóż, według psychoenergetyzmu, każdy człowiek ma w sobie siedem czakr (w grze pięć), rozmieszczonych na ciele. Każda z nich rozprowadza i modyfikuje energię człowieka. Dzięki harmonijnemu rozwojowi ciało jest zdrowe i może czerpać z nich niezwykłe możliwości i moce wewnętrzne (które, choć niewidoczne, używane są również na zewnątrz, wówczas są widzialne). Dzięki nim Naruto i inni bohaterowie potrafią skupić swoją wewnętrzną energię w jednym miejscu i np. miotać magicznymi pociskami.


Plusy:

+ historia

+ postacie

+ system walki

+ eksploracja świata

+ mini-gry, bonusy

+ grafika, muzyka

+ Story Mode, Fight Mode

+ oryginalny, japoński dubbing i angielski – do wyboru

Minusy:

- pad w drobny mak ;)

- niedosyt (10 godzin dla Story Mode to za mało!)

- niekiedy zbyt trudna (dla niektórych)

PS Gra jest do kupienia, w pakiecie z drugą częścią The Broken Bond za 50zł, a na aukcjach internetowych jeszcze taniej! Grzechem byłoby nie brać!

K. Skuza
14 maja 2012 - 11:49