Piractwo nie popłaca. Niemieckie prawo się cieszy! #3 - Goozys - 16 maja 2012

Piractwo nie popłaca. Niemieckie prawo się cieszy! #3

Poprzednie dwa wpisy traktujące o walce niemieckiego wymiaru sprawiedliwości z piractwem komputerowym oraz o tym, w jakiej sytuacji znalazł się mój znajomy, cieszyły się sporą popularnością wsród czytelników, dlatego też obiecałem, że będę informował na bieżąco o postępach w całej tej prawnej błazenadzie. Problem inwigilacji obywateli niemieckich jest powszechnie znany i nikogo on nie dziwi, jednak szokującym staje się fakt, na jaką skalę jest ona zakrojona. Wydawałoby się, że przypadek, który opisałem we wcześniejszych publikacjach, to jakiś wybryk prawny, pomyłka lub też wynik czystej złośliwości urzędniczej, ale osób pokrzywdzonych jest coraz więcej. Problem jednostkowy stał się problemem społecznym, a nawet regionalnym i być może w niedalekiej przyszłości stanie się także problemem ogólnokrajowym. I nie chcę tutaj stawać w obronie osób łamiących prawo, co to, to nie. Owszem, sam kiedyś ostro piraciłem i przyznaję się do tego, jednak poszedłem po rozum do głowy. W tym miejscu chcę jedynie zwrócić uwagę na to, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Niemcy jako pierwszy i chyba także jako jedyny kraj w Europie podszedł do problemu piractwa bardzo poważnie i widać, że są gotowi posunąć się bardzo daleko. W powietrzu daje się wyczuć naprawdę ciężką atmosferę, a do łask powróciło sformułowanie "Ordnung muss sein!" (Porządek musi być!), za którym z pewnych historycznych względów niemiecki naród nie przepada. Opinia publiczna jest zbulwersowana zaistniałą sytuacją, domagając się wprowadzenia zmian w ustawach odnoszących się bezpośrednio do jednostek społecznych. Mówi się nawet o "Czwartej Rzeszy".

Dla lepszego zrozumienia tekstu, proponuję przeczytać dwie poprzednie publikacje.
Piractwo nie popłaca. Niemieckie prawo się cieszy! #1
Piractwo nie popłaca. Niemieckie prawo się cieszy! #2

Zwykło się mawiać, że w przypadku skomplikowanych spraw dobry prawnik to połowa sukcesu. Reszta należy do oskarżonego/poszkodowanego i tego w jakim świetle będzie w stanie przedstawić swoją osobę przed wymiarem sprawiedliwości. Albo wyjdzie z tego obronną ręką, albo pogrąży się całkowicie. W przypadku Łukasza złożyło się o tyle dobrze, iż z moją pomocą udało się pozyskać jednego z lepszych prawników w Hanowerze, specjalizującego się w prawie medialnym. Nie jest to oczywiście gwarant natychmiastowej wygranej w sprawie, jednak w tym przypadku szanse są całkiem spore. W chwili obecnej panuje przysłowiowa cisza przed burzą i trwa nerwowe wyczekiwanie na kolejny ruch ze strony pozywającej. Z dniem 26 stycznia bieżącego roku do Universal Music GmbH zostało wysłane dziewiętnasto stronicowe pismo, w którym prawnik Łukasza powołując się na różnego rodzaju wcześniejsze sprawy o podobnym charakterze, starał się uzyskać przynajmniej ugodę i zaniżenie kary pieniężnej z 1200€ na 100€. Między innymi przytoczone zostały dwie głośne sprawy z lat 2008 i 2009, mające miejsca kolejno w Darmstadt oraz Köln, gdzie błędnie zostały odczytane adresy IP oskarżonych, a także wystąpiły ewidentne niejasności co do dat i godzin, w których rzekomo dopuszczono się przestępstw internetowych. Na kolejnych stronach pisma prawnik przytoczył także kilka informacji w temacie zabezpieczeń sieci i ochrony antywirusowej. Z punktu widzenia szarego użytkownika nie wszyscy muszą wiedzieć o tym, że zabezpieczenie sieci w standardach WEP i WPA tak naprawdę nie jest skuteczną ochroną i ewentualny włam do sieci może trwać góra 20 minut. Nie jest także żadną tajemnicą, że brak ochrony antywirusowej lub też wątpliwe jej działanie także może sprzyjać pewnym okolicznościom, na które potencjalny oskarżony móże nie mieć wpływu. Również ewentualny dostęp osób trzecich do komputera może mieć niebagatelne znaczenie przy końcowym postanowieniu sądu. Zdaniem prawnika te i inne zagadnienia ujęte w pismie skierowanym do Universal Music GmbH mogą okazać się kluczem do pomyślnego zakończenia sprawy. Problem może jednak stanowić przyznanie się Łukasza do posiadania nielegalnej muzyki na swoim komputerze, gdzie w takich przypadkach proces uniewinnienia przebiega całkowicie inaczej niż w przypadku osób, które w zaparte twierdziły, że nielegalnych treści z internetu nie pobierały. Trudno na dzień dzisiejszy udowodnić czy Łukasz faktycznie w dniu 30 Listopada 2011 roku o godzinie 16:18 korzystał ze swojego laptopa i pobrał album "Before the Dinosaurs" autorstwa Aury Dione, co nie zmienia jednak faktu, że taką muzykę w formacie *.mp3 posiadał.

Ktoś zapyta pewnie - no dobra, ale co to ma wspólnego z tą wspomnianą brutalną inwigilacją jednostek społecznych? Jak już wspomniałem wyżej, pismo wysłane do Universal Music GmbH zawierało informacje o błędnych stwierdzeniach osób oskarżonych. W tym celu strona pozywająca wystosowała prośbę o uzyskanie nakazu zarekwirowania laptopa Łukasza w celu przeanalizowania zawartości dysku twardego. Prośba o nakaz została rozpatrzona pozytywnie i od niecałego miesiąca laptop znajduje się w laboratorium kriminalistycznym w Braunschweigu. Powodów do radości nie ma, bo Łukasz świętą osobą nie był i mimo iż krótko przed zarekwirowaniem laptopa, została przeprowadzona na nim czystka, trudno być tutaj spokojnym. Nakaz obejmował także zarekwirowanie wszelkich dysków przenośnych, a także nośników pamięci flash i dysków optycznych. Jednym słowem zabrane zostało wszystko, co w świetle prawa może zawierać nielegalne treści, a także może służyć do ich transportowania. Przed zarekwirowaniem nie uchroniły się nawet karty pamięci flash z telefonów komórkowych reszty członków rodziny. Została nawet skontrolowana zawartość komputera służbowego w miejscu pracy Łukasza. Nakaz zarekwirowania obejmował także i tę jednostkę, jednak na jej wydanie nie zgodził się pracodawca. W tym wszystkim jest jednak cień nadziei na pozytywne zakończenie całej tej historii. Nie licząc nakazu zarekwirowania mienia, to od momentu wysłania do Universal Music GmbH pisma prostującego, ze strony pozywającej nie otrzymano żadnych innych informacji. Prawnik Łukasza stwierdził, że istnieje duża szana na przedawnienie. Jeżeli przez najbliższy rok w tej sprawie nie pojawią się żadne inne okoliczności obciążające osobę pozwaną, to po upływie dwunastu miesięcy rozpocznie się trzyletni okres przedawnienia. Jeżeli jednak w międzyczasie Łukaszowi kolejny raz powinie się noga, nie będzie już taryfy ulgowej. Natychmiast zostanie wystosowane żądanie uiszczenia całkowitej kwoty w wysokości 5000€. Już teraz można powiedzieć, że chłopak zaczął pracować na swoją niewinność, że tak się wyrażę. Konto na iTunes, zakupy legalnej muzyki, pobieranie muzyki w formacie *.mp3, korzystając z kuponów promocyjnych. Jest dobrze, ale przed nim długa droga, bo aż cztery lata będzie musiał na siebie i członków rodziny bacznie uważać, aby nikt nie spróbował pobrać nielegalnych treści za pośrednictwem internetu. Od niecałych dwóch tygodni jego łącze jest monitorowane przez dostawcę internetowego, u którego ma wykupiony abonament. W tym celu została zamontowana w jego domu maultka skrzyneczka, która przetwarza odpowiednio sygnał przychodzący oraz wychodządzy, i na bieżąco informuje o ruchu w sieci, a także o rozmiarach pobieranych i wysyłanych plików. Co miesiąc Łukasz będzie otrzymywał stosowny wykaz z rejestru, który obowiązkowo będzie musiał wysyłać do swojego prawnika, a ten następnie przekazywał dalej odpowiednim organom.

Po lewej stronie standardowe gniazdko telefoniczne. Po prawej szpieg.

A to jeszcze nie koniec. Każdy z nas wśród swoich znajomych ma chociaż jedną osobę, którą można określić mianem "pirata z prawdziwego zdarzenia". Pirata, który ilość muzyki ściągniętej z internetu liczy sobie w terabajtach, który systematycznie kupuje czyste płyty DVD, by nagrywać na nie ściągnięte z internetu gry i który wyprzedza kinowe premiery o jakieś dwa miesiące, zasypując wszystkich dookoła zaspojlerowanymi opowieściami. Historia Łukasz siłą rzeczy stała się tematem numer jeden wśród grona naszych znajomych i oczywistym było, że rozpocznie się mędrkowanie, iż trzeba było ściągać filmy i gry, a nie MP3, bo tylko te najłatwiej wyłapać w sieci. Śmiechu i wytykania palcami było co niemiara, ale tylko do pewnego momentu. Z końcem maja dwie inne osoby dostały wezwania do zapłaty właśnie za ściągane filmy. Wabikiem na piratów okazały się The Avengers oraz Iron Sky. I już nikomu do śmiechu nie było. Wezwania do zapłaty były skonstruowane w podobny sposób, co to od Łukasza, z tą różnicą, że kwota, jaką należało uiścić wynosiła aż 10000€. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że zastosowany został ten sam system namierzania, gdyż bezbłędnie określono czas pobrania pliku z internetu, jego nazwa, rozmiar, kodowanie obrazu i dźwięku oraz rozdzielczość. Są informacje o dostawcy internetowym, jaki abonament jest wykupiony, adres IP, adres MAC karty sieciowej, a także dane teleadresowe osoby, która rzekomo pobrała plik z internetu.

I nauswa się teraz takie pytanie, co tak naprawdę można robić, korzystając z internetu, ale nie robiąc z siebie potencjalnego przestępcy? W Niemczech dobywają się procesy, gdzie oskarżonymi są osoby, które dopuściły się lekkich modyfikacji grafik, będących własnością osób trzecich. Gdyby podążać tokiem rozumowania pewnych ludzi, to musiałbym już dawno "odsiadywać dożywocie", bo kilka motywów dla Gameplay wykonałem osobiście, a to nic innego, jak przerobione grafiki innych artystów. W październiku zeszłego roku weszło w życie jawne monitorowanie treści pornograficznych zamieszczonych w intenrecie. Rozchodzi się tutaj oczywiście o ten profesjonalny segment. Nie wiem jak to działa w praktyce, wiem jedynie, że nie spodobało się to branży pornograficznej gdyż do pewnego czasu strony tego typu gwarantowały swoim klientom całkowitą anonimowość. Powyższe przykłady można uznać za skrajne, bo nadal pozostaje nam możliwość oglądania filmów w serwisach takich jak YouTube czy DailyMotion, słuchanie muzyki na last.fm, granie w gry flash lub Free to Play i te całkowicie darmowe. Można? Można... Pytanie tylko czy będziemy chcieli z tego skorzystać. Wszak wiadomym jest nie od dziś, że owoc zakazany smakuje najlepiej, a i odrobinka dreszczyku emocji nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Goozys
16 maja 2012 - 10:15