Dublowanie filmów - preludium do Królewny Śnieżki - fsm - 29 maja 2012

Dublowanie filmów - preludium do Królewny Śnieżki

W marcu polskie kina nawiedziła lekka i bajkowa Królewna Śnieżka autorstwa Tarsema Singha. Za kilka dni do kin wejdzie mroczniejsza i doroślejsza wersja tej historii - Królewna Śnieżka i Łowca. Dwa filmy w zasadzie o tym samym w tak krótkim odstępie czasu? A jak! I zdecydowanie nie jest to pierwszy tego typu przypadek. Coroczne "dublowanie" filmów w Hollywood to bardzo popularna praktyka.

Na pewno zwróciliście uwagę na wyjątkowe podobieństwo filmów w stylu Armageddon i Dzień zagłady. Ewentualnie dziwiło Was powielenie pomysłu w postaci animacji Dawno temu w trawie i Mrówka Z. A przecież każdy z nich miał premierę w okolicach swojego, powiedzmy, krewniaka. Kiedyś natknąłem się na ogólnikowe wyjaśnienie tego zjawiska, niestety Google nie okazał się pomocny w oszukiwaniach. Więc możemy się zastanawiać: sukces jednego filmu napędza drugi? Pomysły scenarzystów są wyławiane przez różne wytwórnie, a ich włodarze dogadują się, by wspólnie promować dany temat? A może ktoś "zwąchał", że oto powstaje dany film i szybko chce zrobić swój? Ma się rozumieć - nie biorę pod uwagę podróbek z wytwórni Asylum, które zdecydowanie zasługują na osobny tekst :)

Poniżej zestawię kilka tego typu przykładów i wskażę film, który w moim odczuciu okazał się lepszy. Kolejność bez znaczenia.

Armageddon kontra Dzień zagłady (1998)

Wielka kometa leci w stronę Ziemi. Wszyscy zginiemy. A jednak nie. Bruce Willis/Robert Duvall z załogą świadomie poświęcają swoje życia, by uratować ludzkość. Różnica jest taka, że w jednym filmie mamy czarnoskórego prezydenta, a wielki kawal kosmicznego kamienia niszczy sporą część Ziemi (Dzień zagłady), a w drugim mamy baysplosions i piosenkę Aerosmith. Który lepszy? Dzień zagłady wydaje się być solidniejszym filmem, ale ekstremalnie rozrywkowa natura Armageddonu wyrównuje pojedynek. Więc remis.

Iluzjonista kontra Prestiż (2006)

Film mistrza Nolana o magikach kontra film gościa o nazwisku Burger (który niedawno zrobił bardzo solidny film Jestem bogiem). I choć Iluzjonista ma swój czar, a zakończenie może zaskoczyć, to Prestiż wygrywa o kilka długości, bo dużo bardziej zapada w pamięć i jest po prostu lepszy w zasadzie pod każdym względem. Sorry, Edwardzie Nortonie.

Wulkan kontra Góra Dantego (1997)

Och nie, uśpiony wulkan (wulkan? jaki wulkan, to niemożliwe) zaraz wybuchnie i zniszczy wszystko w promieniu gazyliona kilometrów. Tylko Tommy Lee Jones/Pierce Brosnan mogą przewidzieć zachowania natury i ocalić ludzi. Różnica jest taka, że jeden film dzieje się gdzieś w lasach stanu Waszyngton, a drugi czaruje destrukcją całego Los Angeles, bo przecież wulkan znajduje się dokładnie pod miastem. Oba są durne, ale jednak Wulkan podobał mi się bardziej.

Dzień niepodległości kontra Mars atakuje (1996)

Biedna Ziemia zostaje napadnięta przez wredne ufoludy. raz w konwencji katastroficzno-wybuchowo-poważnej (z obowiązkowymi akcentami komediowymi), a raz w konwencji szalono-komediowej. Oba filmy są świetne i nie boję się przyznać do takiej opinii. Zwycięzcę wybrać trudno, bo zależy to od oczekiwań widza. Jedno jest pewne, zarówno produkcja Burtona jak i Emmericha gwarantuje rozrywkę najwyższej próby.

Szeregowiec Ryan kontra Cienka czerwona linia (1998)

Dwa świetne wojenne filmy, ale wskazanie zwycięzcy nie powinno być trudne. Linia to druga ekranizacja powieści z 1962 roku, a pan reżyser - Terrence Malick, uchodzi za kinowego filozofa, który tworzy niezmiernie rzadko, ale dobrze. Cóż jednak z tego, skoro jego film przegrywa na każdym polu z mistrzostwem świata w postaci Szeregowca Ryana? Czy jest na świecie ktokolwiek, kto uważa inaczej?


Oczywiście spokojnie można ciągnąć tego typu zestawienie dalej. Całkiem blisko siebie zadebiutowały Truman Show (1998) i ED TV (1999) - mimo wielkiej sympatii dla tej drugiej produkcji, Truman Show to film fantastycznie rewelacyjny i jeden z moich TOP5 wszechczasów i wygrywa w cuglach. Dalej możemy porównać animowane zwierzaki w Madagaskarze i Dżunglę (widziałem tylko ten pierwszy), Misję na Marsa i Czerwoną Planetę (oba z 2001 - wygrywa ten pierwszy, choć niewątpliwie daleko mu do doskonałości) lub Aleksandra i Troję (pierwszego nie widziałem, drugi jest niezły). Na tym jednak zakończę i zaproszę w weekend po weekendzie na zestawienie wspomnianych filmów o Śnieżce: Mirror, Mirror i Snow White and the Huntsman. Macie jakieś swoje propozycje tego typu filmowych dubli?

fsm
29 maja 2012 - 15:20