Okazjonalnie fajnie jest pogdybać. A gdyby tak można było zagrać w wybraną produkcję z perspektywy złoczyńcy? I nie mówię tu o tworzeniu od podstaw produkcji skupiającej się na byciu "bad guyem" w rodzaju serii Dungeon Keeper, Evil Genius czy Overlord, ale o wizji przejścia na drugą stronę barykady w tytułach już istniejących. A gdyby tak można było przejść Monkey Island jako LeChuck? Albo wcielić się w Letho w wielkiej, równoległej do Wiedźmina 2 grze?
Pozwólcie więc, że rozpocznę coś, co może okazać się fajną dyskusją. Wypiszę (z niewielką pomocą kolegów) kilka propozycji, w których moim zdaniem takie odwrócenie ról byłoby ciekawe.
Gdyby tak wcielić się w obcego z The Thing (propozycja DogGhosta - pozdr!)? Mroźny survival horror polegający na jak najdłuższym i jak najskuteczniejszym wcielaniu się w ludzi. Tak, by nikt nie odkrył, że akurat jest "pojazdem" dla wrednego ufoluda? Z jednej strony interakcje z resztą załogi stacji, z drugiej - sabotaże, izolowanie pojedynczych osób i zabijanie. To jest materiał na niezłą produkcję.
A gdyby tak... Zagrać w GTA: San Andreas jako Samuel L. Jackson? Pomijając fakt, że każdy facet powinien chcieć choćby przez chwilkę być Samuelem, to gra oparta na poczynaniach skorumpowanego gliny mogłaby być bardzo ciekawa. Pościgi? Są. Strzelaniny? Jasne. Śledzenie, podsłuchy, bijatyki, prostytutki? Owszem. Dodajmy do tego kilkukrotne przecięcie ścieżki z głównym bohaterem GTA: SA i oto mamy coś naprawdę interesującego.
No dobrze. Coś nowszego. A gdyby tak można było przejść Arkham Asylum i Arkham City jako Joker? Werbowanie sługusów, ustawianie pułapek i zadań dla Bat-głupka, okazjonalne bijatyki, wszechobecne oszukiwanie pozornych sojuszników, snucie wielkich planów o zawładnięciu Gotham. Po części RPG, po części RTS, po części gra akcji/skradanka, a wszystko obficie oblane jokerowym (Hamillowym?) szaleństwem. Hm?
Hed z kolei rzucił od niechcenia - a gdyby tak zagrać w Catherine jako Catherine właśnie? Wszak podobno to produkcja wyjątkowa na płaszczyźnie podejmowania tematyki związków i wchodzenia w dorosłość. Right? Zakładam, że rola "tego złego/tej złej" sprowadzałaby się do tworzenia kolejnych labiryntów i poziomów, które musi przejść umęczony Vincent. Czyli trochę Dungeon Keeper, trochę jakieś tower denefse pewnie... Ale co ja tam wiem, w Catherine nie grałem :)
A teraz zmiana gatunku na coś dającego niezwykle szerokie pole do popisu. Aver spytał: a gdyby tak... słuchaj, Fallout, ale z perspektywy mutantów. Myślę sobie: całkiem niezły pomysł. RPG o jakimś bezimiennym zmutowanym kolesiu, który stopniowo mutuje coraz bardziej, odkrywa świat, wykonuje zlecenia swojej mutanciej matki przełożonej. Jego zadaniem będzie zabić protagonistę z Vault 13, ale wcale nie musi tego robić. Przecież może się do niego przyłączyć. Brzmi dobrze?
Wpadła mi do głowy jeszcze jedna opcja, która wydaje się wyjątkowo atrakcyjna (a przynajmniej tak mi się wydaje na podstawie opowieści o grze Resident Evil 3: Nemesis). A gdyby tak móc zagrać w RE3 jako Nemesis i nękać biedną Jill Valentine przez całą opowieść? A w międzyczasie trenować, mutować i wykonywać inne zadania na zlecenie Umbrelli?
Tyle ode mnie. Tego typu pomysłów może być więcej, pod warunkiem, że w ogóle uznacie ich istnienie za choć trochę sensowne :) Nękanie mieszkańców Skyrim jako wielki, zły smok (choć tak naprawdę na coś w tym stylu pozwala Hoard)? Bycie kolosem w Shadow of the Collosus? A może wolelibyście zostać Bogiem Tetrisa? :) Chętnie poczytam.