Płacenie za treści – tak. Płacenie za korporacyjną sieczkę – nie! - sathorn - 19 lipca 2012

Płacenie za treści – tak. Płacenie za korporacyjną sieczkę – nie!

O wprowadzeniu w Polsce systemu Piano Media napisał już promilus, wyprzedzając mnie nieco, bo tekst chodził mi po głowie od wczoraj. O temat płacenia za treści zahaczyłem już przy okazji tekstu o gimbusach we vlogosferze. Kwestię tę zamierzałem rozwinąć w najbliższym czasie, no ale skoro wszechświat daje mi pretekst, to chyba nie sposób go zignorować.

Popieram jak najbardziej ideę płacenia za dostęp do treści w Internecie. Dlaczego? Ponieważ z reklam są w stanie wyżyć tylko największe, najbardziej mainstreamowe serwisy, paradoksalnie te, które niedługo będą wprowadzały płatny content. Pisząc dla wielu, staramy się wpasować w szeroko pojęty gust większości, co prowadzi do nijakości i braku charakteru w oferowanych tekstach czy materiałach. Jest to spowodowane kultem kliknięcia, na jaki cierpią agencje reklamowe i ich zleceniodawcy. Oceniając potencjał marketignowy danego serwisu otwierają jedynie tabelkę w Excelu, gdzie porównują liczbę wyświetleń i unikalnych użytkowników ze stronami o podobnej tematyce. Ciężko im się dziwić, bo ocena wartości społeczności to trudna sprawa, którą szczególnie ciężko wytłumaczyć dinozaurom „na górze”.

Serwisy czy blogi niszowe, przyciągają nierzadko najbardziej wpływowe i atrakcyjne reklamowo grupy w sieci, a jednak otrzymują nieporównywalnie niższe stawki od reklamodawców. Stąd brak wynagrodzenia adekwatnego do swojej pracy, a jest to przecież podstawa, bo zawsze przychodzi taki moment, w którym chcemy, żeby nakłady naszego czasu zaczęły się zwracać. Do usranej śmierci możecie mi wciskać, że to jest przecież Internet i wystarczy poszukać, a na pewno znajdziemy kogoś, kto zrobi to równie dobrze, tylko za darmo, a ja się do usranej śmierci będę z wami nie zgadzał.

Znajdźcie mi w sieci kogoś, kto równie dobrze opisuje zagadnienia związane z bezpieczeństwem w sieci jak Niebezpiecznik. Nawet gdybyście jednak znaleźli, to od razu podpowiadam, że Piotr Konieczny ma swoją markę, można mu zaufać i znany jest z rzetelności. Kim jest osoba, którą Wy znaleźliście?

Macie rację pod tym względem, że nie powinniśmy płacić w ciemno. Niech początkującym pismakom i autorom przypadkiem nie śnią się teraz złote góry. Na markę i opinię, która pozwoli nam przekonać do siebie potencjalnych płacących, trzeba sobie ciężko zapracować. Sam wyobrażam sobie w tej chwili, że mógłbym płacić za dostęp do treści jedynie kilku autorów.

Muszę się zgodzić natomiast z głównym założeniem tekstu promilusa. System proponowany przez Piano Media jest zły.

Rozumiem, że wykupienie abonamentu, jako całości może sprawiać wrażenie skrajnie nieatrakcyjnego. Dlaczego? Ponieważ kupując mamy wrażenie, że niepotrzebnie opłacamy też treści, których ostatecznie nie będziemy czytać (na cholerę mi analizy dostępne w Muratorze?). Inną kwestią jest to, że to nieprawda, bo wydawcy z pewnością starannie wyliczyli, ile są warte treści, które PRZECIĘTNY użytkownik przeczyta, a kwota dwóch dyszek wyliczona jest na osobę, która potrzebować będzie dostępu do dwóch, trzech serwisów. Dwadzieścia złotych miesięcznie to niewygórowana cena, wielu z nas wydaje w miesiącu więcej na prasę, tak więc nie chodzi o liczbę złotówek, jaką przyjdzie nam zapłacić, a pewną barierę psychologiczną. Z pewnością lepiej sprawdziłby się tutaj system mikropłatności – 1zł za tekst, którego tytuł nas zaintryguje.

Co jednak najważniejsze, system ten nie musi spowodować podniesienia jakości oferowanych treści. Abonament pozwoli jedynie stwierdzić czy materiały premium są atrakcyjne jako całość, w związku z czym pewne treści mogą się wydawać wyjątkowo poczytne, dla ogółu subskrynetów, ale nie przekonały by żadnego z nich do wykupienia abonamentu. Przykładowa sytuacja: biznesmen płaci, żeby mieć dostęp do Forbesa, informatyk, do Komputer Świata, lanser dla recenzji zegarków w logo24.pl, ale każdy z nich przeczyta artykuł o jakiejś nowej bzdurze smoleńskiej, albo matce małej Madzi na stronie Wyborczej.

Na koniec ostatnia kwestia. Treści twórzone przez serwisy należące do korporacji to najzwyczajniejsze w świecie gówno. Na serwisy typu gazeta.pl czy Onet wchodzę tylko po informacje ze świata, natomiast ich większe artykuły, analizy czy reportaże, to moim zdaniem najwyższe stadium dziennikarskiej miernoty. Natemat.pl to z kolei kopalnia beki, gdzie zaglądam, żeby pośmiać się z wypocin Superniani.

Podsumowując. Płacenie za treści – tak. Płacenie za korporacyjną sieczkę – nie.

Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem.

sathorn
19 lipca 2012 - 14:54