Eurogamer, a także zapewne wiele innych stron przygotował dla swoich użytkowników betę nowego Painkillera, noszące podtytuł Hell & Damnation. Oczekiwany przez niektórych powrót wielkiej polskiej serii, która jakoś tak uciekła na dłuższy czas rodakom budzi mieszane uczucia. U mnie też.
Zacznę od końca, ponieważ muszę to napisać – nie lubię Painkillera. Nie podoba mi się w nim parę aspektów. Po pierwsze niespójny design, gdzie nawrzucano wszystkich możliwych klisz, przez co gra nie ma swojej tożsamości pod względem świata czy projektów. Po drugie pisanie o nim jako o grze, która powraca do korzeni gatunku to spore nieporozumienie, a na taką często się nią kreuje.
Gram sobie w Hexena, Blooda, Quake czy Doom to mam ciekawe etapy z zagadkami, przełącznikami, sekretami oraz w zasadzie niegłupimi wrogami. W starych Turokach oraz Quake II mam specjalne misje, zadania, a gry typowo multiplayerowe przygotowano pod ten właśnie multiplayer. W Painkiller jest to po prostu walka od areny do areny z tonami nacierającego mięsa armatniego, co przypomina co najwyżej Serious Sama, ale nie klasyczne FPSy. Nie ma tutaj tej magii, tej rozgrywki, tej swobody zabawy, co w starych grach.
Dlaczego zatem, jako nie-fan serii sprawdziłem w ogóle betę? Ponieważ uważam, że to koncept z którego można coś wycisnąć i ponieważ stoją za nim autorzy NecroVision, które całkiem mi się podobało. Beta pokazuje nam rozgrywkę dla jednego gracza, pozwala się także pobawić w różne tryby dla kilku graczy. Generalnie strzelamy z kilku giwer, walczymy z hordami nieumartych, a na końcu lejemy bossa. Wszystko bardzo przypomina oryginał, wszystko kończy się dosyć szybko.
Przy okazji – uważam, że podobny do Painkillera, lecz jednak w wielu aspektach odmienny NecroVision udał się. Zabrakło tam optymalizacji, zabrakło dobrze napisanej i przedstawionej fabuły, a sama gra wydawała się nie dokończona, lecz pomieszanie klimatu horroru z pierwszą wojną światową, a także ciekawsza rozgrywka, wraz z porządnym arsenałem spodobały mi się. Oczywiście może mieć na to wpływ fakt, że kupiłem grę za całego dolara, ale bawiłem się przy niej lepiej niż przy którymkolwiek Painkillerze. Cieszy mnie, że teraz ta sama ekipa (stworzona ma się rozumieć częściowo z osób, które pracowały w People Can Fly…) produkuje teraz kilka gier.
W zasadzie jest to reboot/remake pierwszej części z wieloma starymi elementami - lokacjami, bronią, przeciwnikami, ale Unreal Engine 3, nowe sztuczki wrogów i - podobno do zobaczenia w pełnej wersji - nowe elementy to wystarczająco wiele dla fanów. Chyba. Co mi się podoba – design jest spójniejszy, ciekawy, mroczny, choć nadal na średnim poziomie. Grafika wygląda naprawdę nieźle , a zabawa na arenach w kooperacji i przeciw sobie bawi. Wrogowie także wydają się bardziej różnorodni pod względem taktyk niż kiedyś, przy czym wielki plus za wiedźmy.
Co mi się nie podoba – to wciąż walka z areny do areny, co z czasem przynudza. Do tego obawiam się, że podobnie jak oryginał, którego jest przecież rebootem/remakiem dostaniemy tutaj misz-masz i wynalazki typu pistolet na shurikeny, które mnie przyprawiały o faceplamy te lata temu. Tyle i tylko tyle, bo to wyrzynka, która może usatysfakcjonować, jednak w aspekcie strzelania na poziomie wolę stare gry gatunku, w aspekcie strzelania dla punktów Bulletstorma i Vanquish. Licencja zobowiązuje i w tym przypadku ogranicza bo jestem pewien, że udałoby się stworzyć znacznie ciekawszą „odę do starych FPSów” na tym silniku i z tymi ludźmi.
Lecz paradoksalnie czekam, ponieważ jeżeli autorom uda się zaoferować spójność oraz ciekawy arsenał to za rozsądną cenę może być dobra gra do odstresowania się. Poza tym, Hell & Damnation wygląda na grę, która sprawdzi się bardzo dobrze w multi, ponieważ można walczyć przeciw sobie, ramię w ramię, z hordami wrogów, lub z innymi graczami. Po prostu, być może, do miodku trzeba będzie się trochę dokopać… A być może przeznaczyć ten czas na inne gry gatunku.
PS Kołkownica rozwala wrogów zamiast przybijać ich do ścian ;(