Left 4 Dead 2 pojawił się na rynku w listopadzie 2009 roku, rok po premierze pierwszej części gry. Samemu zagrałem w niego dopiero jakiś czas później, całkiem nieźle się bawiąc, jednak w natłoku nowości pominąłem tę pozycję. Teraz, kiedy nabrałem ochoty by powrócić do gry, zrozumiałem, że był to strzał w dziesiątkę. Poniższy tekst nie jest recenzją, lecz luźnymi przemyśleniami na temat omawianego tytułu.
W Left 4 Dead 2 wracamy do sparaliżowanej śmiercionośnym wirusem Ameryki, by wcielić się w grupkę odpornych na mutację ludzi. Bohaterowie są inni od tych z „jedynki”, ale wciąż nie różnią się między sobą posiadanymi umiejętnościami, ponieważ w grze nie wprowadzono systemu klas, znanego chociażby z konkurencyjnego Killing Floor. Inaczej sprawy się mają w przypadku zombiaków, których szeregi poszerzyły się o kilku nowych specjalnych zarażonych. Tych jest łącznie osiem rodzajów – mamy grubego Boomera, który wypluwa substancję ściągającą hordy zombie, szalonego i pokurczonego Jockeya, czy wyposażonego w długi język Smokera. Każda z klas posiada unikalne umiejętności, co szczególnie przydaje się w trybie Kontra, o czym powiem później.
Spodobało mi się to, że gra wymaga współpracy między czwórką ocalałych. Bardzo często trzeba ratować kompana, który został przygnieciony przez jednego z mini-bossów lub otoczonego grupą zainfekowanych. To oni stwarzają największe zagrożenie, ponieważ ich domeną jest atak dziesiątkami, a może nawet setkami. Pojedynczo nie są groźni – jedno, dwa trafienia wystarczają do położenia takiego przeciwnika.
Kolejnym pozytywnym aspektem drugiego Left 4 Dead jest ilość ludzi na serwerach. O każdej porze bez problemu znajdą się chętni do gry, co jest niewątpliwym plusem. Wystarczy popatrzeć na nowe tytuły, których serwery świecą pustkami już kilka miesięcy po premierze. Nawet jeśli stworzymy poczekalnię (w grze zaimplementowano serwery dedykowane) to po kilku chwilach pojawią się gracze. Oczywiście, jak w każdej sieciowej produkcji, można natrafić na natrętnych osobników. Jedni uporczywie trollują, rozwalając wszystko co popadnie, inni co rusz giną, jednak znakomita większość stara się bawić a nie utrudniać zabawę innym.
Kampanię można ukończyć zarówno w pojedynkę (wraz ze sztuczną inteligencją) jak i z żywymi kompanami. Jak się pewnie domyślacie, internetowa rozgrywka przynosi więcej frajdy i stoi na wyższym poziomie, szczególnie, jeśli spotka się zgrana drużyna. Po ukończeniu historii (co nie jest konieczne) można przejść do kolejnych trybów. Dla wymagających osób ciekawą propozycją jest Realizm – zombie są wytrzymalsze, zadają większe obrażenia, natomiast gracze nie widzą otaczających ich poświat. Poszukiwacz polega na zdobywaniu paliwa i odpalaniu różnorakich mechanizmów, przy jednoczesnym wybijaniu hord wygłodniałych przeciwników. Przetrwanie natomiast rzuca nas do wybranej wcześniej scenerii, gdzie musimy przetrwać jak najdłużej. Najciekawsza jest, moim zdaniem, Kontra – w tym przypadku wcielamy się w Ocalałych bądź Zarażonych. Grając tymi pierwszymi, robimy to, co w kampanii, czyli przedostajemy się z punktu A do punktu B. Zombie mają za zadanie przeszkodzenie ludziom w wykonaniu misji.
Zabijanie przeciwników ułatwiają porozrzucane wszędzie przedmioty. Broń palną stanowią karabiny, strzelby i pistolety, a białą: katany, kije bejsbolowe czy gitary. Przydatne okazują się koktajle Mołotowa, wymiociny Boomera, bomby sygnałowe, bądź butle z gazem i kanistry z benzyną. AI Director 2.0, którym twórcy niezwykle się chwalili rzeczywiście działa sprawnie. Wrogowie nacierają z różnych stron, a poprzednio wolne przejścia są zablokowane. Wszystko to sprawia, iż rozgrywka za każdym razem wygląda trochę inaczej i nie nudzi się nawet jeśli gramy na tej samej mapie po raz któryś z rzędu.
Left 4 Dead 2 to tytuł godny polecenia przede wszystkim miłośnikom trybu multiplayer, ponieważ gra opiera się głównie na współpracy z żywymi graczami. Na steamowych promocjach można go znaleźć już za kilkanaście złotych, co jest niską ceną jak na ilość rozrywki jaką potrafi dostarczyć. Co więcej, gra zawiera większość map z pierwszej części, a sam gameplay można ocenić jako "ładniej, więcej, lepiej".
Ja tymczasem wracam do zabawy!