Pozytywnie o Amazonie i wymianie uszkodzonego Kindle - Marcus - 29 września 2014

Pozytywnie o Amazonie i wymianie uszkodzonego Kindle

 

Moja przygoda z Kindle rozpoczęła się na tyle pechowo, że po miesiącu użytkowania miałem na głowie problem uszkodzonego wyświetlacza. Szczęśliwie pomoc techniczna Amazonu stanęła na wysokości zadania i w niedługim czasie mogłem wrócić do czytania wirtualnych książek. 

Wszystko zaczęło się tego feralnego poranka, kiedy to wyjąłem czytnik z plecaka. Powinniście sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy w rogu ekranu odkryłem niemałej wielkości martwe piksele. Pierwsza diagnoza, poparta informacjami z Sieci była jednoznaczna: urządzenie musiało zostać mocno naciśnięte, ewentualnie dostała się do niego wilgoć. Reset nie pomógł, nie wyglądało też na to, abym mógł odratować Kindle domowymi sposobami.

Pozostało mi więc skontaktować się z suportem. Po uprzednim przejrzeniu kilku specjalistycznych stron znalazłem parę osób z podobnym do mojego problemem, którym udało się wymienić wadliwy sprzęt w ramach gwarancji. Uspokojony, napisałem do działu wsparcia technicznego. W tym momencie mam do przekazania właścicielom Kindle ważną rzecz: zarejestrujcie swój czytnik tak szybko jak to tylko możliwe. W razie awarii uniemożliwiającej korzystanie z urządzenia wystarczy zalogować się na swoje konto na stronie Amazonu. Uprzednia rejestracja znacząco usprawnia więc proces gwarancyjny.

Kominek też miał problem z uszkodzonym wyświetlaczem

Po krótkiej rozmowie z panem z obsługi zostałem „przekazany” w ręce oddziału z Wielkiej Brytanii, który, jak okazało się po krótkich oględzinach konta, był odpowiedzialny za mój zakup. To właśnie z brytyjskim przedstawicielem odbyłem najważniejszą dla całej sprawy rozmowę. Pokrótce wyjaśniłem, czym może być spowodowana usterka – nie miałem zamiaru kłamać, bo choć trzymanie czytnika w plecaku nie było zbyt mądre, to bezpośrednie uszkodzenie raczej nie wynikało z mojej winy. Początkowo szczerość mogła mnie zgubić, bowiem pracownik Amazonu uważał, że gwarancja nie pokrywa tego typu awarii, ale na szczęście po dokładnym opisaniu przeze mnie sytuacji zmienił zdanie.

Kolejnym punktem moich wojaży było dokładne wypełnienie danych do wysyłki i, co istotne – podanie pełnego numeru karty kredytowej. Niektórym być może zapaliła się właśnie czerwona lampka, jednak ja stwierdziłem, że mogę zaufać tej renomowanej firmie. Takie zabezpieczenie ze strony Amazonu ma przecież swoje pozytywy. Jednym z nich jest przyspieszenie procesu wysyłki nowego sprzętu, który trafia do przewoźnika 1-2 dni po uznaniu gwarancji, a nie dopiero po odebraniu reklamowanego sprzętu. Sklep, w razie nieodesłania wadliwego egzemplarza w ciągu 30 dni daje sobie prawo do pobrania z konta (powiązanego z podanym wcześniej numerem karty) równowartości ceny sklepowej Kindle. W moim przypadku wynosiła ona 65 funtów, dlatego próby oszustwa z pewnością by mi się nie opłaciły.

Przesyłka z nowym czytnikiem dotarła do mnie w ciągu sześciu dni od pierwszego kontaktu z suportem. Nie poniosłem z tego powodu żadnych opłat, poza kosztem wysłania zepsutego egzemplarza. Sklep oferuje zwrot pieniędzy za dostawę towaru, jednak stwierdziłem, że te dwanaście złotych będzie napiwkiem dla firmy za sprawnie przeprowadzoną wymianę. Rozwiązanie sprawy okazało się błyskawiczne, co niestety nie jest normą w przypadku rodzimych sprzedawców. Oby tak dalej, Amazonie!

Marcus
29 września 2014 - 21:18