'To jest na pad!' - recenzja gry 'The Adventures of Shuggy' - guy_fawkes - 27 sierpnia 2012

"To jest na pad!" - recenzja gry "The Adventures of Shuggy"

guy_fawkes ocenia: The Adventures of Shuggy
80

Lżyłem, przeklinałem, niemal rozmaśliłem pada na ścianie, lecz za każdym razem towarzyszył temu śmiech z własnej niezdarności – tak grałem w The Adventures of Shuggy dopóki nie zaliczyłem każdego z ponad setki pomieszczeń. I powiadam Wam – gdybym posiadał nadludzką, azjatycką zręczność, indyk Davida Johnstona nie utkwiłby mi tak mocno w pamięci, ciepło i delikatnie grawerując swój tytuł.

Shuggy to, posługując się retoryką Magicki, „wcale nie wampir” – być może płaszcz z charakterystycznym, stojącym kołnierzem, ogromne, ciemne oczy oraz oczywiście parę kłów zawdzięcza własnej ekstrawagancji, a nie zaś powinowactwu do rasowych krwiopijców. To tłumaczyłoby również, dlaczego nie podoba mu się współdzielenie świeżo odziedziczonej, starej posiadłości z jej dzikimi lokatorami o wybitnie paranormalnym rodowodzie. Piec straszył już Kevina McCallistera, lecz Shuggy’emu przyjdzie się jeszcze zmierzyć m.in. z intruzami zamieszkującymi galerię i cmentarz. W starciach z bossami (a także w normalnych poziomach) zręczność ożeniono z kreatywnością – trzeba nie tylko opracować często szalony sposób, jak choćby…. egzorcyzmy, lecz również umieć wprowadzić go w życie.

Plansza wyraźnie inspirowana żelazną dziewicą

Zanim jednak dojdzie do rendez-vous z szeffem danej części posiadłości, należy zebrać wszystkie klejnoty w pomniejszych komnatach. Roi się w nich od pułapek, pająków, os, moskitów itp., a to tylko przeszkadzajki, gdyż esencję stanowią zasady ściśle ograniczające rozgrywkę w każdym pokoju – w jednych nie możemy się ruszać z miejsca, więc obracamy planszą, w innych co kilkadziesiąt sekund powstaje kopia Shuggy’ego powtarzająca wszystkie wykonane czynności (za ich pomocą należy „zaprogramować” cały level), w jeszcze innych pomaga nam sterowany przez komputer towarzysz (bezbłędne AI). To nie wszystkie pomysły na rozgrywkę, które często są ze sobą łączone, a jest ich tyle, że z The Adventures of Shuggy dałoby się wykroić kilka mniejszych gier, choć nie tak urokliwych. Sam gameplay wymaga od gracza skupienia i precyzji – gra nie wybacza najmniejszego błędu, od razu resetując cały level, a winą należy obarczać tylko własną niezdarność, ponieważ sterowanie na padzie (klawiaturę zostawmy prawdziwym masochistom) imponuje dokładnością i wygodą. Jednocześnie dzieło Smudged Cat Games pozostaje krok w tyle za hardkorowością Super Meat Boya i powinien sobie z nim poradzić każdy gracz dysponujący odpowiednio dużą wytrwałością.

Sytuacja bez wyjścia? A skąd!

Pozytywne odczucia generuje tutaj właściwie wszystko – od rozgrywki po towarzyszącą jej oprawę. Subtelny humor, kolorowa, ładna grafika, rewelacyjne projekty poziomów i przyjemne odgłosy sprawiają, że czas upływa w naprawdę sympatycznej, przyjaznej atmosferze. Przyczepić mógłbym się jedynie do niewielkiej liczby tematów muzycznych, lecz to drobna wada, analogicznie jak brak polskiej wersji językowej. Szkoda tylko, że co-op, wzorem prostych gier niezależnych jest wyłącznie lokalny, czyli przy jednej maszynie. Dedykowane trybowi współpracy plansze wykoncypowano świetnie, należycie wykorzystując obecność dwóch graczy. Przydałby się także edytor poziomów.

Walka z bossem - co trzech, to nie jeden!

The Adventures of Shuggy debiutował w czerwcu, lecz wspominam o nim teraz nie bez kozery – do godziny 19 dzisiejszego dnia macie okazję nabyć tego wspaniałego indora na Steamie za jedyne 1,74 €. Wierzcie mi, zdecydowanie warto!

PLUSY:

  • rozgrywka daje mnóstwo satysfakcji
  • znakomite zagadki i design poziomów
  • ciepła, pełna humoru atmosfera
  • ładna grafika i udźwiękowienie

MINUSY:

  • od biedy – mało różnorodny soundtrack
  • tryb współpracy tylko lokalny
  • przydałby się edytor poziomów

Jeśli ktoś ma ochotę śledzić mnie na Twitterze, zapraszam tutaj: https://twitter.com/guy_fawkes_gt

guy_fawkes
27 sierpnia 2012 - 12:25