Artyzm gwarantowany sadyzm gratis - eJay - 3 września 2012

Artyzm gwarantowany, sadyzm gratis

eJay ocenia: Limbo
80

Przeokrutna jest ta gra. Daję słowo. Jeszcze w pierwszym etapie, kiedy przyswajałem sobie przyciężkawy klimat, nad głową zapaliła mi się lampka. Czym jest artyzm? Gdzie leży granica między regułami gry, a sadyzmem w najczystszej postaci? Co mocniej wpływa na zmysły – strzelający do przechodniów bohater Saint's Row: The Third czy może bezimienny chłopczyk z Limbo, który przy zetknięciu z przeszkodą zamienia się we fruwające flaki?

Dzieło studia PlayDead jest niejednoznaczne, bo przemyca pod czarno-szaro-białym płaszczykiem wizualnym najbardziej prostacką rozgrywkę jaką widział świat. Wadą bym jednak tego nie nazwał.


Limbo to produkcja bardzo krótka, acz intensywna. Bez głębszej fabuły i przesłania, za to z całą masą odniesień do poetyki snu oraz lęku przed śmiercią. Uruchamiając ten tytuł zostajecie – podobnie jak kierowany chłopiec – wciągnięci do najgorszego koszmaru, gdzie nic nie jest takie, jakim się z początku wydaje. Zagadki logiczne, pozornie błahe, zamieniają się w traumatyczny survival, często zakończony efektownym zgonem, w którym krew przybiera kolor czarny jak smoła. Do czego dąży bohater i jak się kończy historia nie sposób opisać. Grając w Limbo nie doświadczycie ani humoru, ani nadziei. To posępna, pesymistyczna przygoda ze ślepą uliczką.

Miałbym spory problem ze wskazaniem innej pozycji, którą postawiłbym na jednej półce z Limbo. Eksperyment PlayDead jest dość unikalny. Gry mają bawić, wzruszać, śmieszyć i budzić pozytywne skojarzenia. Limbo leży na przeciwległym biegunie. To sadystyczny artyzm, bez drugiego dna, za to pozostawiający masę pytań. Rozumiem zachwyty, rozumiem też osoby, którym Limbo totalnie nie podeszło. Ciężko „polecić”, ale zaznajomić się warto.

eJay
3 września 2012 - 19:42