Moja kariera w FIFA 12: od klęski do zera do trenera bohatera - Brucevsky - 12 września 2012

Moja kariera w FIFA 12: od klęski do zera do trenera bohatera

Tryb kariery w FIFA12 potrafi wciągnąć i zaoferować niesamowitą zabawę. Postanowiłem połączyć swoje pasje i relacjonować Wam na bieżąco swoje postępy w grze. Przy okazji jest szansa, aby podyskutować o piłce i produkcji EA Sports.

Po porażce 0:2 z Chelsea w półfinale Ligi Europejskiej piłkarze Chateauroux byli żądni zemsty. Chcieli rewanżu. Chcieli udowodnić, że to był wypadek przy pracy. Zwłaszcza napastnicy mieli mocno nadszarpniętą dumę, bo obrońcy "The Blues" niemal całkowicie wyłączyli ich z gry. W takim momencie nikt nie chciałby trafić na Chateauroux. Kogoś jednak to nieszczęście spotkać musiało.

Padło na Saint-Etienne, średniaka, któremu po cichu marzą się europejskie puchary. Znowu szansę dostał Nunez i znowu popisał się dwoma bramkami. Swoją złość na boisku pokazał też Borven, który dorzucił dwa trafienia. Ostatecznie „Zieloni” dostali pięć bramek i musieli potulnie przyjąć wysoki wymiar kary. Tym samym okazało się, że .... JESTEŚMY NOWYM MISTRZEM FRANCJI!

Przyznam, że była to wzruszająca chwila. Po długich latach budowania drużyny wreszcie udało się pokonać w długim wyścigu Marsylię, PSG, Lille i Lyon. Jeszcze kilka sezonów temu byliśmy dla tych jedenastek tłem i mogliśmy sprawiać co najwyżej pojedyncze niespodzianki. Dzisiaj to nas trzeba się bać. Piłkarze na pewno nie kryli wzruszenia, a kibice radości. Niestety nie przekonałem się o tym naocznie, bo nikt z EA Games nie wpadł na pomysł, aby zdobycie mistrzostwa kraju jakoś uprzyjemnić animacją z pucharem i piłkarzami. Nawet stare gry z Pro Evolution Soccer miały coś takiego....

Trzeba było więc uruchomić wyobraźnię i wybrać się na wyimaginowane świętowanie z zawodnikami. Na radość nie mieliśmy jednak wiele czasu, bo o 19:00 następnego dnia łapaliśmy samolot do Londynu. Czekał nas w końcu rewanż z Chelsea. Niestety większość stacji telewizyjnych wolała transmitować drugie spotkanie rewanżowe, Schalke – Atletico, w którym gospodarze mieli do odrobienia trzy gole straty. Ale za to grali u siebie.

Jak się okazało, media wybrały dobrze, bo „La Berichonne” niewiele pokazało na Stamford Bridge. Zostaliśmy rozbici i wypunktowani przez silniejszego i bardziej doświadczonego przeciwnika. Znowu trafił do naszej bramki Sturridge, a obrońców ośmieszył też dryblingiem w polu karnym Marcelo. Tym samym skończyło się na 0:3 i 0:5 w dwumeczu. Znowu zawiedli napastnicy, a najlepszy na boisku w naszej drużynie okazał się wprowadzony w 71 minucie Nielsen. Wystarczyło, że szybkość przestała być naszym atutem i od razu wyszły wszystkie braki...

Nie było jednak miejsca na analizy, bo sezon zbliżał się do końca, a w grze pozostało jeszcze jedno trofeum, Puchar Francji. Tym razem naszym oponentem był Stade Brest. Takie potyczki w finale z teoretycznie słabszymi przeciwnikami są często ogromnym wyzwaniem, bo rywale grają na maksa, licząc na europejskie puchary. W końcu to dla nich jedyna szansa na awans do międzynarodowych rozgrywek. Sami skorzystaliśmy z tej furtki przed laty.

Zgodnie z moimi pesymistycznymi przewidywaniami Brest prowadził do przerwy 1:0 i grał dobrze. W 69 minucie zrobiło się nawet 2:0 dla nich. Nasze rozpaczliwe ataki nie przynosiły rezultatu, więc postanowiłem reagować. Dokonałem zmian i kazałem piłkarzom wrócić do ustawienia, w którym gramy z reguły u siebie, z czterema pomocnikami i trzema napastnikami. Trzy minuty po tych korektach wprowadzony dopiero co Rodriguez trafił na 1:2. Zostało nam kilkanaście minut, więc zdecydowaliśmy się na zmasowany atak. Juan Pablo wzniósł się na wyżyny i wybronił sytuację sam na sam z jednym z napastników. W 90 minucie doszło do zamieszania w polu karnym Brestu. Niespodziewanie w odpowiednim miejscu znalazł się Nielsen, który z 5 metrów wpakował piłkę obok zasłoniętego przez tłum ludzi bramkarza. Mieliśmy dogrywkę!

Znowu główną rolę przejął Juan Pablo, którego słabiej niż zwykle wspierali obrońcy. Młody golkiper stanął jednak na wysokości zadania i nie przepuścił żadnego z kilku strzałów. Zbliżały się karne. Mówił o tym komentator, mówili kibice. Ja sam kiwnąłem na asystenta, aby przygotował notes i stworzył wstępną listę wykonawców. Właśnie wtedy Rodriguez i Nielsen rozpoczęli ostatnią akcję meczu. Rozpędzili się z połowy boiska i niczym bracia Tachibana w Tsubasie znaleźli sposób na rozmontowanie linii obrony. W końcu Nielsen dostał się na wysokość linii pola karnego i  mimo ataku obrońcy zagrał po ziemi wzdłuż bramki. Tam do piłki pędzili już Rodriguez i jeden z defensorów. Nasz napastnik rzucił się wślizgiem i uderzył futbolówkę, nim rywal zdążył ją wykopać. Ta wtoczyła się za linię. Wtedy usłyszeliśmy tylko ogromną wrzawę. Puchar był więc nasz....Na tablicy zamigotało 3:2 dla Chateauroux!

To teraz mam wyjść na konferencję i nazwać się "The Special One"? ;)

To spotkanie stanowiło w praktyce ostatni akord sezonu i coś w stylu znakomitej puenty dla mojej kariery. Nie wiem, czy zagramy jeszcze w finale jakiegoś pucharu, więc ta potyczka ze Stade Brest mogła być ostatnią tak prestiżową w FIFA 12. I Chateauroux udało się ją wygrać, do tego w tak niezwykłym stylu. Na pewno ten mecz zapisze się w mojej pamięci na lata i dołączy do kilku innych barwnych wspomnień z karier prowadzonych przed laty w ISS Pro, PES-ie czy Football Managerze.  

W kolejnym odcinku podsumowanie sezonu i przedostatniego etapu quizu. Prawdopodobnie będzie też ostatnia okazja na zdobycie punktów do klasyfikacji generalnej, więc trzymajcie rękę na pulsie. Niedługo poznamy eksperta FIFA 12 gameplay.pl!

Brucevsky
12 września 2012 - 16:36