Gdzie jest Borówa i dlaczego nie ma go w F1 2012? - eJay - 12 września 2012

Gdzie jest Borówa i dlaczego nie ma go w F1 2012?

O tym czy coś wypali lub nie, decydują często detale. Jakieś małe szczegóły, na które za pierwszym razem nie zwracamy uwagi, a kwadrans później ich brak (ewentualnie obecność) zaczyna doskwierać.

W demie F1 2012 niemal wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Gra wydaje się świetnie opracowana pod kątem wizualnym, co i rusz natrafiamy na cutscenki robione na silniku Ego (Codemasters nie boi się swojej technologii i nie puszcza renderów), menusy śliczne, licencja Formuły 1 nadaje fajnego smaczku, dźwięk silnika „robi dobrze”, trybuny wypełnione po brzegi kibicami prezentują się efektownie. Jest ok, nawet bardzo. Brakuje w zasadzie zapachu benzyny i spalonej gumy. No i czegoś jeszcze – klimatycznego komentarza w wersji polskiej.

O roli komentatora doskonale wiedzą szpece z EA. Czy gracie w Fifę czy w NHL lub Maddena, tam ziomki nawijające do mikrofonu znają się na temacie i raczej nie robią wioski. Dynamiczne wymiany zdań, ciekawe anegdoty, celne uwagi, czy to solo czy w duecie – przyjemnie się słucha tych rzeczy, nawet jeśli są to często powtarzane suchary w stylu Szpaka lub Szarana. Każdy komentarz zwiększa realizm, pozwoli wczuć się w atmosferę rozgrywki na wirtualnym polu zmagań. Notabene, są komentatorzy lepsi i gorsi, których nie da się po prostu słuchać (jak na przykład Tomasz Jasina czy Maciej Iwański), ale zawsze doceniam fakt, że twórcy gry próbowali przyozdobić swój tytuł jakimś znanym głosem.

Tego samego nie napiszę jednak w przypadku F1 2012 oraz autorów "spolszczenia". Po uruchomieniu dema miałem ochotę krzyknąć „dajcie Borowczyka!”. Endrju jest jaki jest, każdego kierowcę darzy sympatią, nie ma weekendu bez hasła "Kubica" itp. ale jego barwa głosu, a także styl są nie do podrobienia. Obecność Borówy w roli eksperta-doradcy byłaby....kultowa? No i miałby szansę się wykazać nie na żywo, a w reżyserce i kto wie - może wreszcie zacząłby gadać z sensem ;) Pamiętając angaż Zientarskiego w pierwszej odsłonie serii i tragiczny efekt końcowy (niezwiązany z formą Pana Włodka) myślałem, że twórcy pójdą za ciosem. A tu zonk. Z głośników zaczyna wydobywać się głos jakiegoś studenciaka. Przyjemna w odbiorze rozgrywka przeistacza się powoli w nijakość za sprawą młodocianego guru. Zero, absolutnie zero klimatu.

Nie mam osobiście nic do osoby podkładającej głos komentatora w polskiej wersji językowej. Problem w tym, że do tego typu projektów należało zatrudnić kogoś obytego w światku Formuły 1, kogoś kto nawet jak pieprzy bzdury to pieprzy bzdury z sercem i oddaniem, a taki jest właśnie popularny i wyszydzany na forach Borówa. Odpowiedni głos to 50% atmosfery w dobrej grze sportowej. Nie można zatrudnić aktora czytającego z kartki wysmażone kotlety językowe. Im szybciej się tego nauczymy, tym lepiej dla fanów.

BTW. Wiem o aferze „Jensona Batona”, ale nie chciałem się już znęcać nad polonizacją.

eJay
12 września 2012 - 18:25