Dlaczego kupię Wii U? - g40st - 14 września 2012

Dlaczego kupię Wii U?

Wczoraj Nintendo zapowiedziało nową erę gier. No, może nie do końca nową erę, ale choćby z racji tego, że do rąk graczy trafi sprzęt o tyle nowatorski, co jeszcze zupełnie nie wiem czy w jakikolwiek sposób przydatny (a myślę tu o GamePadzie z ekranem LCD), to coś sie w końcu zadzieje. Nie mam złudzeń. Wii było dwoma Gamecube'ami złączonymi taśmą klejącą, Wii U ma być dwudziestoma Wii skręconymi sznurkiem. To za mało by rzeczywiście myśleć już o przyszłej generacji gier. Na co zresztą mam dowody w postaci pierwszych zapowiedzi. Nie ma w nich nic, co by wywołało zachłyśnięcie się nowymi możliwościami. No, ale to było wiadomo już od jakiegoś czasu. Myślę, że znacznie lepiej z kolejna generacją poradzi sobie porządny pecet.

Nie o to jednak chodzi. Premiera premierą, a na starcie widzę dla siebie ledwie dwa interesujące tytuły. W porywach może trzy. Gdzieś w dalszej perspektywie majaczy Monster Hunter 3 Ultimate i Bayonetta 2 (tu data premiery pewnie jest tak odległa, że niewykluczone, iż w międzyczasie na rynek trafia już konsole konkurencji), ale nie dlatego zamierzam zainteresować się Wii U. Tak się jakoś złożyło, że nigdy nie miałem Wii. Nawet na chwilę. Co trochę dziwne, bo wcześniej spędziłem mnóstwo godzin świetnie bawiąc sie z tytułami na Gamecube'a. Uwielbiam Zeldę, Metroida, Starfoxa, niezapomniane chwile dał mi Metal Gear Solid: The Twin Snakes.

Z mojego punktu widzenia  Nintendo trochę się pogubiło z Wii. Owszem, zarobiło furę pieniędzy wykorzystując  umiejętny PR, że oto konsola inna niż pozostałe, sprzęt dla każdego, od przedszkola do domu starców.  Była częścią casualowego boomu, ale raczej niewielką. Tę rewolucję o portfele klientów wygrał przede wszystkim Facebook i pochodne. Wii  miała za to  bardzo niewiele do zaoferowania typowemu graczowi - czytaj: mnie. Stopień zdurnienia proponowanych tytułów był wprost proporcjonalny do czasu, jaki mijał od jej premiery. Powstało wręcz pytanie, gdzie się podziała słynna kontrola jakości Nintendo? Przykładów jest mnóstwo. Nawet sam wielki Shigeru Miyamoto zaliczył wygłup na scenie w czasie E3 prezentując katastrofę, jaką było Wii Music.

Zmiana taktyki i większe nastawienie na typowych graczy czujących ze swoim hobby głębszy związek (nie chcę używać słowa hardkorowych, bo czyjaś babcia może hardkorowo układać pasjanse w Windowsie) dowodzi, że wierchuszka N doskonale zdaje sobie sprawę z popełnionych wcześniej błędów i oddania zbyt szerokiego pola do popisu  Sony i Microsoftowi. To cieszy, ale nie dlatego zamierzam kupić Wii U. Wbrew temu wszystkiemu bowiem, co napisałem wyżej, wciąż istnieje kilka gier obecnej generacji, w które dzięki wstecznej kompatybilności chciałbym zagrać na nowej konsoli. Inwestowanie tych paru groszy w stare Wii mija się z celem, nawet płacąc jedną trzecią czy połowę ceny Wii U, te pieniądze okazały by się być wyrzucone w błoto. Zbieractwo i nostalgia to piękna rzecz, ale strasznie niepraktyczna w naszych M4.

W zalewie miernoty da się wyłowić kilka perełek, które potrafią na nowo rozpalić ducha Nintendo. Super Mario Galaxy, The Legend of Zelda: Twilight Princess, Xenoblade Chronicles, Metroid Prime 3...  Biorąc pod uwagę, że doba ma tylko 24 godziny, a ciekawych tytułów startowych jest jak na lekarstwo, jakoś przecież ten pierwszy rok z nową konsolą, kiedy wciąż jeszcze będą przygotowywane nowe gry,  trzeba będzie przeżyć. Kupię Wii U dla tych kilku klasyków. A potem... a potem się zobaczy.

g40st
14 września 2012 - 09:59