The 2nd Law - Muse nadal nie wie co chce grać - fsm - 28 września 2012

The 2nd Law - Muse nadal nie wie, co chce grać

Z okazji premiery The 2nd Law, szóstego albumu Muse, napiszę że to fajny zespół złożony ze zdolnych chłopaków. Po raz pierwszy wypatrzyłem ich dzięki teledyskowi do New Born z płyty Origins of Symmetry. Zakiełkowała myśl: wow, takie czadowe, ciężkie Radiohead. Spodobało mi się od razu i udana wspólna podróż trwała przez kolejne 3 albumy. Potem pojawiło się The Resistance. A teraz The 2nd Law. I zdecydowanie trudniej jest mi ocenić twórczość zespołu, bo muzyków lubię, a oni chyba za wszelką cenę chcą, żebym lubić ich przestał...

Nowa płyta swoją oficjalną, polską premierę będzie miała w poniedziałek, ale już od 5 dni można jej legalnie posłuchać w sieci (czy to na Onecie, czy na Soundcloud), więc zdążyłem się już solidnie zakolegować z 13 świeżymi kompozycjami spod znaku Muse. Tzn. zakolegować z tymi, które są tego warte, bo znowu jest powtórka z The Resistance. Na nowej płycie mamy utwory naprawdę świetne, obok których wrzucono smętne zapchajdziury.

The 2nd Law otwiera się czadowym fajerwerkiem. Supremacy to wysokooktanowe połączenie orkiestrowych zapędów, Led Zeppelin, Jamesa Bonda i podnoszącego poziom testosteronu riffu. No i ten falset Bellamy'ego - kwintesencja Muse. Potem przychodzi czas na Madness, które mnie nie porywa. Jest lepsze, niż Undisclosed Desires i generalnie uważam ten kawałek za ciekawy eksperyment, ale jeśli chodzi o utwory nie do końca rockowe, które wychodzą poza schemat, oczekuję czegoś takiego, jak Panic Station. Utwór numer 3 przetacza się po Madness i Undisclosed Desires jak wielki, kolorowy, funkowy walec drogowy - przystrojony wstążkami, zimnymi ogniami i pomnikiem Davida Bowiego trzymającego się za ręce z Prince'em i Black Dynamite'em. Rewelacja! Kolejny krok to instrumentalne intro do znanego wszystkim Survival. Ten kawałek zaś to najbardziej Queenowa zagrywka na tym albumie i taki wesoły utwór, który jest ratowany przez drugą, napędzaną gitarami połówkę. Daje radę, ale do ekstazy daleko.

Ok, do tej pory było łatwo. Ale teraz łatwo być przestaje. Follow Me jest straszny. Odstaje stylistyką od reszty albumu, policzkuje uszy dance'owo-dupstepowym refrenem i jest po prostu nie fajny. Nie ważne, że Bellamy piosenkę tę napisał dla swojego synka, że użył jego tętna we wstępie i że na żywo wszystko brzmi lepiej. Nie i już. Neeext! Kawałek numer 6 - Animals - zaciera złe wrażenie. To kolejna zacna kompozycja. Świetne, melancholijne organy + miękki bas i późniejsza spokojna gitara tworzą fajny klimat, który sie pomału rozbudowuje do rozkrzyczanego finału. To była zwyżka formy przed straszliwą mielizną. Kolejne 3 utwory są nudne, mało ekscytujące i nie obchodzą mnie w najmniejszym nawet stopniu. Ok, w Big Freeze niezły jest refren, ale całość za bardzo przypomina U2, zaś Save Me - według wielu najładniejszy utwór na płycie - można zapamiętać tylko dlatego, że napisał go i śpiewa w nim basista. Ale lepiej zapamiętać ten fakt w przypadku Liquid State. Bo to lepszy kawałek jest i już :) The 2nd Law zamyka dwupak w postaci znanego ze zwiastuna symfoniczno-dupstepowego eksperymentu (mając na uwadze, że "drop" zagrany jest na instrumentach i że druga połowa kawałka jest naprawdę fajna, uznaję to za całkiem niezłą rzecz i sympatyczny eksperyment) i przepięknego spokojnego, instrumentalnego zamknięcia. Taki zabieg sprawia, że wrażenie po odsłuchu całości jest dosyć pozytywne.

Jedyny w swoim rodzaju, subiektywny piosenkowy muse-ometr

Wydaje mi się, że The 2nd Law jest lepszym przedsięwzięciem niż The Resistance, ale wciąż daleko jej (jako całości) do któregokolwiek poprzedniego albumu Muse. Być może powód jest taki: od 2008 roku chłopaki sami produkują swoje płyty i ewidentnie brakuje im kogoś, kto powie "za dużo chórów" albo "to jest do dupy, wywalamy". Muse potencjał ma ogromny (i słychać mnóstwo pracy włożonej w powstanie tego albumu), ale z jakiegoś powodu ostatnio wolą albo usypiać, albo bawić się w dyskotekę. Czyli jest tylko nieźle. Czyli jednak zawód.

Na sam koniec - poza powtórzeniem linku do całej płyty - bonusowy filmik pokazujący, co potrafi zrobić Unsustainable z biurkiem anonimowego internauty :)

fsm
28 września 2012 - 13:06