2012 czyli głupi film z dobrymi efektami specjalnymi - Marcus - 2 października 2012

2012, czyli głupi film z dobrymi efektami specjalnymi

Roland Emmerich prawdopodobnie nie wyznaje zasady „co za dużo to niezdrowo”, bowiem efektami specjalnymi z jego 2012 można by obdzielić kilka filmów. I choć nadmiar wszelkiego rodzaju wybuchów mogę zaakceptować, to głupoty wylewające się z ekranu po prostu zniechęcają do dalszego oglądania.

Reżyser z pewnością nie jest żółtodziobem, jeśli chodzi o filmy katastroficzne. W Dniu Niepodległości Ziemię zaatakowali kosmici, natomiast Pojutrze pokazało upadek ludzkości na skutek globalnego ocieplenia. W 2012 natomiast spełnia się słynna przepowiednia Majów, wieszcząca rychły koniec świata. Główny bohater początkowo ignoruje nowinki głoszone przez szaleńca z parku Yellowstone, jednak jakiś czas później sprawnie łączy wszystkie fakty w całość i zaczyna wierzyć w nadejście apokalipsy. Zaczyna się niewinnie, od kilku wstrząsów. Z czasem wydarzenia nabierają tempa i to on staje się jedyną nadzieją dla swojej rodziny.  

Dzięki przytomności umysłu i niezwykłym umiejętnościom Curtisa cała paczka daje nogę z palącego i walącego się Los Angeles. Scena ucieczki jest momentami tak absurdalna, że nie sposób się nie uśmiechnąć, oglądając ją. Przejazd pod upadającym wieżowcem, choć efektowny, to niezwykle naciągany, tak samo jak cały film. Wbrew pozorom lubię, kiedy na ekranie wiele się dzieje, ale dawka efektów specjalnych skumulowana w 2012 mnie przeraziła. Wybuchy i inne zjawiska wyglądają bardzo dobrze, ale ich natężenie jest ogromne i nawet fan „przebajerowanych” Transformersów może nie dać sobie z nimi rady.

Ale to nie efekty specjalne zabijają ten film – powiedziałbym wręcz, że jest odwrotnie: to one są jego największą zaletą. Twórcy starali się nadać przedstawionym wydarzeniom dramatyczny charakter. Wszechobecny patos denerwuje, bo gdyby reżyser zdecydował się podejść do 2012 w luźniejszy sposób, to być może udałoby mu się stworzyć dobry film akcji, bez tak dużej domieszki dramatu. Nie oczekuję oczywiście komedii, bo żarty niezbyt pasują do filmu przedstawiającego, jakby nie patrzeć, ogromną tragedię ludzkości.

Dobrze, że 2012 nie stara się wmówić, że każdy obywatel jest równy, bo to nieprawda. Na arki trafili przede wszystkim ci, którzy zapłacili pokaźne sumy za swoje życia, a nie „zwykli” mieszkańcy naszego globu. Nie stracicie wiele, nie oglądając tego filmu, ale dla efektów specjalnych warto dać mu szansę, oczywiście, jeśli macie na nie odpowiednio wysoką tolerancję.  

Marcus
2 października 2012 - 19:36