Odkąd historia rozbitków lotu Oceanic 815 dobiegła końca, co jakiś czas wychodzi zupełnie nowy serial, który stara się podbić serca fanów „Zagubionych”. Jeszcze w 2010 roku ukazały się takie produkcje jak „FlashForward” i „V”, już wtedy wielu nazywało je następcami „Lostów”. Niestety, ten pierwszy nie dostał nawet drugiego sezonu a „V” zdjęto z anteny po drugiej serii. Rok później dostaliśmy nie najgorszy „Dawno, dawno temu”, który w tym roku dostał drugi sezon, oraz Alcatraz od samego Abramsa. Ten okazał się być jednak bardzo słaby i nowych odcinków już nie zobaczymy. Współtwórca „Zagubionych” jednak się nie poddaje i w tym roku ponownie serwuje nam kolejny zagadkowy serial, tym razem pod tytułem „Revolution”.
Już po pierwszej informacji na temat „Rewolucji” zacząłem bacznie śledzić wszystkie nowinki na jego temat. Zapowiedzi i zwiastuny wyglądały naprawdę bardzo dobrze a mój hype ciągle rósł. Ostatnio brakowało mi ciekawej produkcji osadzonej w post-apokaliptycznym świecie a „Revolution” pokazuje nam jak bardzo uzależnieni jesteśmy od elektryczności i co by było gdyby nagle jej nam zabrakło. Serial, podobnie jak „FlashForward”, rozpoczyna się wielką, globalną katastrofą. W tym przypadku jednak ludzie na całym świecie nie tracą przytomności, ale nagle wszystkie przyrządy wymagające prądu przestają działać. Samoloty i helikoptery spadają z nieba, auta zatrzymują się w miejscu, we wszystkich domach zapada ciemność a jakakolwiek komunikacja z resztą świata jest niemożliwa. Ludzie zaczynają uciekać z miast, w których życie jest zbyt niebezpieczne i przenoszą się do małych osad, gdzie starają się wieść rolnicze życie w małych społecznościach.
Akcja serialu przesuwa się o 15 lat. Główną bohaterką jest Charlie, dziewczyna która dorastała w jednej z takich osad. Pewnego dnia do jej domu wkracza Milicja, militarna organizacja starająca się utrzymać porządek w nowym świecie używając przemocy i plądrując osady. Podczas nalotu ginie jej ojciec a brat zostaje uprowadzony przez złego kapitana Neville'a. By go uratować Charlie musi najpierw znaleźć swojego wujka żyjącego gdzieś w Chicago, w nadziei że ten pomoże jej odzyskać brata. Dziewczyna wyrusza więc w podróż zabierając ze sobą dwóch przyjaciół, Aarona i Maggie. Dodatkowo okazuje się, że odciec Charlie posiadał informacje na temat zniknięcia elektryczności i tajemnicze urządzenie, które jest kluczem do całej zagadki i znajduje się teraz w posiadaniu Aarona.
Tak w wielkim skrócie i bez spojlerów przedstawia się początkowa fabuła serialu. Muszę jednak przyznać, że pilot w ogóle mnie nie porwał. Wszystko działo się za szybko a każde wydarzenie było do przewidzenia. Nie polecam oglądania materiałów promocyjnych, gdyż zdradzają one jakieś 90% fabuły. Mimo że serial ma całkiem dobrą obsadę, to po pierwszym odcinku nie przywiązałem się do żadnego z bohaterów. Postanowiłem jednak dać szansę kolejnemu odcinkowi, który niestety nie był lepszy. Byłem przekonany, że serial albo zakończy się na pierwszym sezonie, albo nawet nie dociągnie do jego końca i zostanie ściągnięty z anteny. Zdanie zmieniłem po trzecim odcinku, który okazał się być znacznie lepszy i pokazał, że z nowej produkcji Abramsa da się wycisnąć więcej. Nie spodziewajcie się tutaj nagłego skoku jakości, ale po prostu kilku fajniejszych scen i dialogów.
Wielkim plusem, jak już wcześniej wspomniałem, jest obsada. Pojawia się kilka twarzy, które serialowi wyjadacze bez problemu będą mogli rozpoznać. W roli kapitana Neville'a występuje Giancarlo Esposito, którego znmy z Breaking Bad, w matkę Charlie wcieliła się Elizabeth Mitchell, którą mogliśmy oglądać w Zagubionych, tak samo jak Marka Pellegrino, który w Revolution zostaje jednym z dowódców Milicji. Inną zaletą jest również wykreowany świat, oczywiście świat bez elektryczności to nic nadzwyczajnego i niewiele potrzeba by sobie to wyobrazić, ale oglądanie jak ludzie radzą sobie bez nowoczesnych wynalazków sprawia wiele radości.
Jak na razie jest za wcześnie by wydać tej produkcji jakąś konkretną ocenę. Po trzecim odcinku mogę tylko stwierdzić, że serial jest na dobrej drodze, ale do Zagubionych wiele mu brakuje. Na pewno jest to jeden z najciekawszych debiutów tego roku i jeśli jesteście fanami seriali science-fiction, to możecie przekonać się na własnej skórze czy nowa produkcja J.J. Abramsa przypadnie Wam do gustu. Ja na pewno będę dalej śledził jej losy i mam nadzieję, że z odcinka na odcinek będzie tylko lepiej.
Witam bardzo serdecznie na moim nowym blogu. Jest to mój pierwszy wpis tutaj więc wypada się przedstawić. Mam na imię Wojtek, ale w sieci podpisuję się nickiem Joorg. Od czterech lat mieszkam za granicą, konkretniej we Włoszech. Interesuję się oczywiście grami, ale również ciekawymi serialami i filmami. I właśnie o tym zamierzam tutaj pisać. Wpadajcie kiedy chcecie, czytajcie, komentujcie.