'Noc oczyszczenia' czyli jak zepsuć dobry pomysł... - Joorg - 3 stycznia 2014

"Noc oczyszczenia", czyli jak zepsuć dobry pomysł...

Te kilka wolnych dni postanowiłem wykorzystać na nadrobienie filmowych zaległości. Na mojej liście produkcji, które zawsze chciałem zobaczyć, ale po prostu wcześniej zabrakło mi na nie czasu, znalazła się "Noc oczyszczenia" z Ethanem Hawkem w roli głównej.

Filmem zainteresowałem się już wiele miesięcy temu, gdy natknąłem się na jego zwiastun, który obiecuje bardzo dużo. Fabuła skupia się na pewnej amerykańskiej rodzinie, która wiedzie doskonałe życie w niedalekiej przyszłości. Okazuje się, że nowy ustrój polityczny zwany "The New Founding Fathers of America" świetnie wpłynął na rozwój ekonomiczny całego państwa. Wszystko to za sprawą wprowadzenia nocy "czystki", która pozwala obywatelom wyzbyć się skrywanej w sobie agresji. Raz w roku przez dwanaście godzin przestępstwa takie jak gwałty, morderstwa i kradzieże są legalne.

Nie wchodząc w zbędne szczegóły i analizę czy podobna sytuacja miałaby kiedykolwiek we wszechświecie rację bytu, muszę przyznać, że sam pomysł na film bardzo mi się spodobał. Niestety, zalety "Nocy oczyszczenia" na ciekawej idei się kończą, bo gdy widz w końcu dobrnie do momentu samej "czystki", wszystko zaczyna się sypać. W dobrze zabezpieczonym domu rodziny Sandinów odnajduje schronienie pewien czarnoskóry bezdomny, ścigany przez krwiożerczych studentów. Oczywiście nie podoba im się to, że ktoś stanął na drodze do ich "oczyszczenia" i stawiają bohaterom filmu ultimatum - jeśli bezdomny nie zostanie wydany w ich ręce, cały dom zostanie zrównany z ziemią.

Przez większą część filmu zmuszeni jesteśmy do oglądania jak rodzina Sandinów błąka się po własnym domu odciętym od elektryczności. Produkcja zmienia się w nędzne kino grozy klasy C, gdzie bohaterowie ścigają się z własną głupotą i podejmują kolejne nielogiczne decyzje. Gdy jednak w końcu przychodzi czas na trochę akcji, całość zostanie zwieńczona najdurniejszym zakończeniem jakie ostatnio widziałem. Syf.

Szkoda, że tak to wszystko wygląda, bo w obsadzie znalazło się dwóch fajnych aktorów - Ethan Hawke, który zabłysnął ostatnio świetnym "Przed północą" oraz Lena Headey, czyli znana Cersei z "Gry o tron". Nie pokazali jednak klasy i zagrali po prostu przeciętnie.

"Nocy oczyszczenia" oczywiście nie polecam nikomu, a wręcz ostrzegam przed tym filmem. Jest to osiemdziesięciominutowa męczarnia i jednocześnie najgorszy film jaki ostatnio miałem okazję zobaczyć. Najbardziej kuriozalne jest jednak to, że trwają prace nad sequelem...

Ocena: 4/10

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku. Ostatnio coraz częściej wrzucam tam krótkie przemyślenia na różne, aktualne tematy i chętnie poznam Wasze opinie.

Joorg
3 stycznia 2014 - 17:43