GTA w 8 bitach – pierwsze wrażenia z Retro City Rampage - Pita - 10 października 2012

GTA w 8 bitach – pierwsze wrażenia z Retro City Rampage

Dziesięć lat w produkcji. Początkowo jako demake GTA3 na NES-a, potem jako gra o sporych ambicjach. Zbyt wielkich jak na dzieło jednego człowieka. I nareszcie doczekaliśmy się premiery tego 8-bitowego GTA. Jak przedstawiają się wrażenia po kilku godzinach gry?

 Co na chwilę obecną mi się podoba:

  • Tony nawiązań:

Gra jest wypchana nawiązaniami do innych gier. Do filmów. Do komiksów i muzyki. Na każdym kroku znajduje się jakieś ciekawe, ładne, dobre nawiązania do klasyków oraz gier niezależnych. Aż chce się grać.

Spotkałem już żołwie ninja, Johna Romero, Ikari Warriors, jeździłem z pewnym doktorem, tatuowałem się u księżniczki Peach, udawałem szopa i Mega Mana oraz jadłem pyszności obok Bimmiego i Jimmiego. A i znalazłem automaty z Meat Boyem oraz dostałem kod na God Mode…

  • Duża mapa:

Miasto jest spore. Posiada metro, kilkadziesiąt ulic, masę samochodów oraz sporo sekretów. Oprócz misji fabularnych mamy misje dodatkowe, rampage, arcade’owe mini-gry czasami wzorowane na takich klasykach jak Smash TV lub Paperboy. W zasadzie mapa oraz mini-gry mogłyby zostać rozbite i na 10 innych, małych giereczek. Autor jednak się postarał żebyśmy tutaj dostali wszystko czego dusza zapragnie.

  • Ustawienia:

W Retro City Rampage można grać na padzie i klawiaturze. Z widokiem „telewizorka” wokół gry. W palecie kolorów z NESa, Game Boya, DOSa, czy kilku innych maszyn. W wersjach konsolowych możemy kopiować save z PS3 do PS Vita. I mamy cross-buy. Do tego gra obsługuje „okularkowe” 3D i posiada kilka stacji radiowych z naprawdę dobrą muzyką. Nieźle.

  • Różnorodność:

Retro City to masa typów broni i wehikułów. To tony zadań. To latanie, skakanie, jazda deską i rowerem, strzelanie, walka wręcz i mini-gry. To kampania, arcade mode, free roam mode, tony kodów, dziesiątki sekretów, wyścigi, leaderboardy i naprawdę grywalna zabawka. Gra przypomina pod tym względem znacznie bardziej rozbudowaną wersję mojego ulubionego GTA – Chinatown Wars, które niestety sporo straciło w każdej wersji poza NDSową. Retro City nie cierpi na ten problem i póki co chce mi się do niego wracać.


Co na chwilę obecną mi się nie podoba:

  • Za dużo nawiązań:

 Tak szczerze to co za dużo to nie zdrowo. A nawiązań do kultury jest tutaj na tyle, że momentami przestają być ciekawe, śmieszne i zaczynają po prostu denerwować. Nie dobra sprawa.

  • Przegadanie i art-style:

 W tej grze są tony nudnego, niepotrzebnego tekstu, a pierwsze pół godziny dłużej przewijamy niż gramy. Niepotrzebne zagranie, bo dialogi i sama fabuła nie są zbyt ciekawe. Szkoda, że autor nie zlecił tego komuś z zewnątrz. Sam art style jest także nijaki i bez pomysłu na siebie.


Nie jest to oczywiście recenzja, a jedynie pierwsze wrażenia z gry, która jest dla mnie ciekawym uzupełnieniem Saint’s Row oraz GTA, pięknym odwołaniem do starych gier oraz świetną „semi-kontynuacją” dwóch pierwszych samochodowych złodziejstw. To gra ważna z wielu powodów – pierwsze 3D na Vitę. Pierwsza gra niezależna stworzona przez jedną osobę na Vite, PS3, XBLA, Wii oraz PC. Jeden z nielicznych przedstawicieli tego nurtu tak długo oczekiwany i tak mocno nagrodzony jeszcze przed premierą. Moloch gier niezależnych.

Mamy teraz gorący okres – sam chcę jeszcze ograć Xcoma, Dead Or Alive 5, Torchlight II czy Borderlands 2, nie wspominając o TTT2, DLC do Dark Souls, czy War of the Roses. A mimo wszystko nie powinniśmy zapominać o tej małej, ciekawej grze, która jest przede wszystkim cholernie grywalna.

Pita
10 października 2012 - 14:12