Hey zaserwował fanom 10 studyjny album niemal równo na dwudziestą rocznicę powstania grupy. Jeden z najważniejszych polskich rockowych zespołów przeszedł długą drogę, a w miejscu do którego dotarł, bez wątpienia czuje się świetnie. Bo Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan to (zaskoczenia brak) naprawdę dobra płyta. Dojrzała, odważna i znowu trochę inna. Ciekawy dodatek do dyskografii grupy i idealna propozycja na jesień. Poczytajcie, posłuchajcie.
Przez 8 lat Hey hałasował. Glany, gitary, gary. Zmęczyli się trochę, z grupy odszedł założyciel - Piotr Banach, a na jego miejsce wskoczył Paweł Krawczyk (grał w zespole Houk) i przyszedł czas na "nowszą" odsłonę Heya. Wciąż jednak rockową - trzy płyty stworzone w dużej mierze przez Krawczyka to nadal gitarowe, choć spokojniejsze i różnorodniejsze, granie. Dopiero w 2009 roku przyszedł czas na rewolucję. Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! to radykalna zmiana stylu - Hey schował gitary za masą klawiszy, leniwych kompozycji i jak zawsze hipnotyzującego głosu Nosowskiej. Taki zabieg w stylu Radiohead. Lubicie nas, jak gramy rocka? No to teraz posłuchajcie naszego elektroniczniejszego, bardziej skomplikowanego i dojrzałego wcielenia. To zadziałało, bo MURP był jedną z lepszych muzycznych propozycji w tamtym roku. Z Do rycerzy... jest podobnie. Tzn. Hey kontynuuje obrany kierunek, ale wprowadza kilka istotnych modyfikacji, a efekt znowu okazuje się być jedną z lepszych propozycji tego roku.
Prawdziwym sprawdzianem dla tej płyty będzie to, jak często będę do niej wracał. W tym momencie wydaje mi się, że całkiem często. Bo w przypadku MURP (oraz płyty 8 Nosowskiej z zeszłego roku) zachwyt i fascynacja chyba całkiem szybko wygasły. To są nadal świetne produkcje, ale niespecjalnie często słuchałem ich w ostatnim czasie. Może nie było nastroju do smęcenia? Bo ostatnie dokonania Kasi Nosowskiej i jej wszystkich muzycznych kolegów są świetne, ale w dużej mierze smętne. Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan delikatnie zmienia ten stan rzeczy. To lekko przyspieszona, ciut weselsza, trochę dynamiczniejsza kontynuacja płyty MURP! I dobrze.
Po zapowiedziach rewolucji się nie spodziewałem, ale część moich nadziei została spełniona. Dla zainteresowanych: moje notatki z odsłuchu całości poniżej:
Wieliczka - cicho, spokojnie, nagle bum w środku (syntetyczne, syntezatorowe), bardzo dobre otwarcie, choć z Vanitas (na żywo) nie może sie równać.
Co tam? - pijana gitara, pulsujący bas, naprawdę fajny, dynamiczny kawałek, od biedy pasowałby do "starszych" Heyów.
...że się kupidyn tobą interesuje - spokojna, balladowa perkusja, melancholijna gitara i klawisze + dzwonki w refrenie, jest ok, ale bez zachwytów
Woda - znowu trochę szybciej, kawałek prowadzony przez dzwony, wyraźny rytm i fajną gitarę w tle, trochę recytacji w drugiej połowie, zdecydowanie bardziej singlowy materiał, niż faktyczny singiel
Lilia, kula i cyrkiel - z dedykacją dla Mikołaja, syna Kasi, trochę muzyczna nuda i w sumie zero zachwytu zmojej strony, choć na miejscu Mikołaja bez wątpienia bym się wzruszył, bo ładny tekst
Podobno - kawałek grany na żywo przed premierą, jeden z najlepszych na płycie, balladowo-rockowy, przyspiesza w środku, strasznie melodyjny Kasia ma zaśpiew i trochę chrypki dla fanów
Wilk vs. kot - najbardziej mi-się-podobający (w tym momencie) kawałek na płycie, mocny połamany perkusyjny rytm, fajna elektronika i bardzo ładny, "gitarowszy" refren + trochę hałasu tu i ówdzie. Dzieje się!
Bez chorągwi - bas + perkusja + niecierpliwy klawisz, dosyć wesoły refren (fajne córki), ale w sumie należy do słabszych na płycie
Lot pszczoły... - zaczyna się bardzo fajną gitarą, do której szybko dołącza prosty rytm, ale potem traci potencjał - interesująca melodia, ale zapowiadało się ciekawiej
Do rycerzy... - najdziwniejszy singiel świata, który moim zdaniem dosyć słabo reprezentuje album. W kontekście płyty działa dużo lepiej, niż solo, ma naprawdę fajną zwrotkę i dużo się dzieje w tle, ale refren mnie nie zachwyca
Z powodów technicznych - utwór oddzielony od pozostałych 15-sekundowa ciszą, pierwszy gość na studyjnym albumie Heya (Gaba Kulka), kawałek głośny dynamiczny, z bardzo fajnymi trąbami; taki fajerwerk na koniec, bardzo dobra robota! [nie mogę nie zauważyć podobnego zabiegu na 8 Nosowskiej – cisza przed ostatnim kawałkiem i nagła eksplozja hałaśliwej radości]
Jestem takim słuchaczem, który w muzyce zdecydowanie większą wagę przykłada do instrumentarium, kompozycji, melodii etc., a dopiero potem do tekstów. Stąd też nie będę się rozpływał nad słowami składanymi w zwrotki i refreny przez Nosowską, bo to nadal jest pierwsza liga polskiego tekściarstwa i w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. W kwestii muzycznej - dużo do zespołu wniósł oficjalny szósty członek tegoż - Marcin Zabrocki (BTW nadal nazywają Cię Dzidzia, czy już jesteś na to za duży? :)). Przyłożył swą rękę do powstania aż 6 kawałków, jestem więc niezwykle ciekawy w jakim kierunku grupa pojdzie dalej, mając zdolnego "świeżaka" w składzie. Szczególnie, że Paweł Krawczyk podobno gdzieś w którymś z setek ostatnio udzielonych wywiadów stwierdził, że kolejna płyta Heya może być takim podsumowaniem i że nie może się jej doczekać.
A skoro o podsumowaniu mowa... Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan (tak, tam jest podwójne "o") to bardzo solidne przedsięwzięcie. Na 11 nowych utworów 6 jest bardzo dobrych, 3 są niezłe i tylko 2 bym chętnie zamienił na coś "bardziejszego". Hey od lat nie schodzi poniżej pewnego poziomu i możemy być pewni, że cokolwiek ukaże się pod tą marką, będzie warte uwagi słuchaczy. A wszystkich serdecznie zachęcam do rzucenia okiem na Onet, bo tam można posłuchać 6 kawałków z płyty. Możecie też cierpliwie czekać na filmowe impresje na temat wybranych piosenek - wszyscy członkowie grupy mają je wrzucić na kanał YT Heya. Póki co wodę leje Robert Ligiewicz. A potem marsz do sklepu, bo nie dośc że muzycznie git, to jeszcze fajne pudełko z niespodzianką jest :)
PS Dobrze wygląda polska gitarowa muzyka tej jesieni - solidna płyta Lipali, świetny nowy Hey i nowy album Kim Nowak (również smakowity, ale to już opowieść na osobny wpis)