Gry w cieniu: Hard Reset - Prometheus - 8 listopada 2012

Gry w cieniu: Hard Reset

Kiedy większość z nas chłonie najnowsze (albo starsze nieco) hity, tudzież mocno rozpoznawalne marki, niektórzy sięgają po gry będące niejako w cieniu tych „najlepszych”. Tytuły nieco już zapomniane, albo celujące w inne schematy, niż to się przyjęło na rynku, często więc słabo się sprzedające. W serii tej chciałbym wam możliwie krótko i sensownie przybliżyć najbardziej interesujące moim zdaniem gry, z którymi warto się zapoznać w wolnej chwili, nawet, jeśli na horyzoncie już czekają nowe blockbustery. Tym razem z kolei polska produkcja – tadam! – Hard Reset, dość nietypowy, staroszkolny shooter w przyjemnej dla oka (i ucha) oprawie.

Gry%20w%20cieniu%3A%20Hard%20Reset

Czasem lubię odpalić po raz kolejny tytuł sprzed –nastu lat. Przypominają mi się wówczas piękne czasy, kiedy branża nie była jeszcze skażona „deelcekami” i mikropłatnościami, zaś gry były trudne. Tak naprawdę trudne, jak dziś trudne są pojedyncze sztuki pokroju Dark Souls. Lubię wówczas pograć w coś przyjemnego, dającego satysfakcję i jednocześnie wymagającego. Niestety, o ile oprawa czasami jest do przełknięcia, to mechanika gry nie pozwala na komfortową grę graczowi, który przyzwyczajony jest do WSAD-u i mychy. Z pomocą przychodzą wonczas remaki albo całkowicie nowe tytuły będące hołdem dla starych, dobrych czasów. Taki jest właśnie Hard Reset.

Gra ta stawia na rozwałkę w czystej postaci, tak więc fani staroszkolnych shooterów będą wniebowzięci. W dodatku okraszona jest naprawdę piękną grafiką i nietypowymi rozwiązaniami – czego więcej może chcieć stary gracz? W Hard Reset grało mi się nad wyraz wybornie. Kilka ciekawych trików spowodowało, że nie czułem typowego w takich sytuacjach Deja Vu.  Już na pierwszy rzut oka ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie dwóch pukawek. Dokładnie tak: zamiast całego arsenału taszczonego przez naszego dzielnego herosa na plecach, ten nosi przy sobie, niczym w Call of Duty, całe dwa gnaty. Ale żeby było ciekawiej, bronie owe (i nie tylko je!) można modyfikować i to w bardzo szerokiej skali, te zaś mają alternatywne tryby. Dostajemy zatem do naszej dyspozycji kilkanaście różnych (i bardzo efektownych) narzędzi zniszczenia.

Gry%20w%20cieniu%3A%20Hard%20Reset
Widzicie ten billboard BioWare w tle? Tak wygląda ich koniec.

Hard Reset miał mały budżet, co nie powinni dziwić, bowiem gra została stworzona przez całkowicie nowe (polskie, co warto zaznaczyć) studio. Dziury w budżecie załatano w sposób absolutnie mnie satysfakcjonujący. I tu pojawia się kolejna ciekawa rzecz: przerywniki filmowe, zwane cutscenkami. Nie znajdziemy tu efektownych, oskryptowanych scen, a zamiast nich czekają nas nieźle złożone filmiki w formie komiksowych okienek (z dymkami, rzecz jasna). Te są oczywiście animowane i chociaż nie robi to piorunującego wrażenia, wygląda znośnie i pasuje do koncepcji gry.

Gry%20w%20cieniu%3A%20Hard%20Reset
Matulku, co tu się dzieje!

Przyznam, że urzekła mnie ta gra. Tytuł małego, nowopowstałego rodzimego studia nie doczekał się jakiejś wyraźnej sławy i nieco mnie to boli. Obawiam się, że takich gier powstających z rąk profesjonalistów (o fanach nie wspominam) będzie coraz mniej, bo gry jako całość rozwijają się. Są jeszcze do pokonania ostatnie stopnie schodów zwanych „obecna generacja” – co będzie potem? Czy  znajdzie się miejsce dla takich gier jak Hard Reset? Oby odpowiedź na to pytanie była twierdząca, czego sobie i Wam życzę.

Prometheus
8 listopada 2012 - 12:06