'czuciem i wiarą' o sytuacji w branży gier. - Papi - 18 listopada 2012

"czuciem i wiarą" o sytuacji w branży gier.

Spoglądam za okno w poszukiwaniu inspiracji do kolejnego tekstu, który mógłby wnieść cokolwiek merytorycznego do jakiejkolwiek dyskusji o czymkolwiek. Wtenczas słyszę... znany szlagier Borysewicza & Kukiza. Czemu jest jak jest w branży ? Co spowodowało ten (pozorny) zastój w branży, jakie czynniki ? Warto myśleć, warto rozmawiać. 

"Pokłosie" Polańskiego spowodowało prawdziwe pokłosie na rynku gier, wideł. Zapewne to zasługa świetnej gry aktorskiej Jerzego Stuhra.

Wszystko płynie, umiera, zmienia formy oraz kształty. Żyjemy w czasach, kiedy „sky is the limit”, „per aspera ad astra”. Człowiek dochodzi do końca swoich fizycznych możliwości. Lot w kosmos to za mało, skok ze stratosfery to bułka z masłem. Przyszło nam żyć w naprawdę pięknych czasach, kiedy marzenia i nadzieje naszych ojców i dziadków stają się rzeczywistością... więc czemu gramy w Angry Birds?

Boje się, że przewałkuję znane wszystkim od dawna argumenty. Postaram się żeby było inaczej. A na pewno milej. 

Wszyscy lubią pieniądze, zwłaszcza wielkie studia posiadające wielkie pieniążki. To oni inwestują wielkie aktywa w studia pełne kolesiów w porozciąganych podkoszulkach i marzących o stworzeniu czegoś pięknego i wielkiego. Może ten dość zero/jedynkowy obraz niekoniecznie pokrywa się w całości z rzeczywistością, ale dla ułatwienia dyskursu- możemy przyjąć, że tak jest :). Zysk jaki może osiągnąć wydawnictwo poprzez wydanie małego i sympatycznego tytułu za 2$ są nieporównywalnie większe od wielkich i poważnych tytułów za 50$. Nikt nie chce inwestować wielkich pieniędzy w niepewne inwestycje w zupełnie nowe tytuły z półki AAA. Nie opłaca się. Marketing, utrzymanie całego studia odpowiedzialnego za grę, czas pracy i niepewność sukcesu nowej marki skutecznie odstrasza od inwestycji w nowe tytuły. Każdy kto tylko może ucieka od gier AAA i przechodzi na małe i sympatyczne gierki, czy model rozgrywki typu free2play. 

"Wszystkie ręce na pokład free2play" Krzyknął kapitan. I kapitan w swej mądrości krzyknął dobrze.

Czemu? Bo się opyla.

Czemu? Bo niczym nie zaskoczymy gracza. Wszystko już widział.

Czasy ekscytacji nową marką, która może nam zaoferować ogromny skok graficzny (piję do czasów silników graficznych, które powodowały opad szczęki), niespotykane dotąd możliwości w gameplay'u minął już jakiś czas temu. Technologia nas ogranicza, a wprowadzanie radykalnych zmian w ramach przyjętej formy wiąże się z niepotrzebnym ryzykiem. Przepis na idealną grę już dawno powstał. Nazywa się Call Of Duty i jest epicki w każdym ujęciu, w każdej chwili. Każda inna gra akcji, która ma się zwrócić twórcom- musi być jak Call Of Duty. Pełna wybuchów, epickich scen, wzruszających momentów. To jest wielki, przepyszny hamburger, który każdy rozsądny i zdroworozsądkowy człowiek chce wszamać po chwili. Oskryptowane ? Brzydkie tekstury ? Sztampowe ? Takie rzeczy obchodzą może 5% „konsumentów” gier.

Dzisiejsza technologia nie pozwala na więcej. Konsole ograniczają branżę, a gra wydane wyłącznie na PC nie sprzeda się na tyle dobrze, aby pokryć koszty produkcji związane z grą typu AAA. Face it. Jedynie stare i wyrobione marki mogą sobie pozwolić na możliwość wydawania jedynie na PC. Większość z nich to gry Blizzarda. Damn, większość z nich to stare i wyrobione marki, od zawsze oporne na rozwój, grające we własnej lidze marki- wszelkiej maści Footbal Managery, tytuły Blizzarda, czy inne tytuły MMORPG. Stare, dobre marki do których mamy wielki sentyment i jesteśmy w stanie wydać nasze ciężko zarobione pieniążki na solidny produkt ludzi, którzy nas nigdy nie zawiedli.

Jest druga strona medalu, zaraz po pierwszej, i części... nazwijmy ją "brzegiem" medalu. Dzięki powstałemu trendowi na prostotę formy, obfitującą w ciekawą treść, nastąpiła prawdziwa "wiosnę ludów" małych zespołów, które dzięki niej mogą spieniężyć swoje idee. Zewsząd atakują nas promocje na gry indie, przy których bawimy się równie dobrze jak przy najnowszym Assasins Creed. Teraz wielkie indywidua branży gier wiedzą, że dzięki powstałemu trendowi jest popyt na ich produkty. Małe, urocze tytuły mają w tej chwili swoje 15 minut sławy. Niekoniecznie ładne, sensowne, czy "normalne". Mają być dobre. 

To ten koleś powyżej mówił o 15 minutach sławy, nie ja. Nie jestem pewien czy miał na myśli branżę gier.

I widzi to chociażby Adrian Chmielarz, po niezbyt dobrym przyjęciu Bulletstorm (ryzyko związane z wprowadzeniem nowej marki na rynek) i przejęciu jego byłego studia „People Can Fly” przez Epic Games, założył nowe studio. Adrian Chmielarz widzi, że to The Walking Dead odnosi kasowy sukces- wypadkowa serialu i gry przygodowej z dość ascetyczną, ale i uroczą oprawą. Adrian Chmielarz widzi, Adrian Chmielarz wie, Adrian Chmielarz czuwa.

Do tego jeszcze możemy dodać postęp cywilizacyjny związany z chronicznym brakiem czasu większości graczy na wielogodzinne sesje z ukochanymi tytułami. Nie chcę popadać w socjologiczny ton wypowiedzi i analizowanie wszelkich tendencji rządzących Naszym Pięknym światem. Jednak fakty są oczywiste- mamy coraz mniej czasu. Chcemy go spędzić przy czymś mocnym, intensywnym, chwytającym za serce. Dlatego zerkamy chciwie na Call Of Duty, dlatego strategie umierają, przygodówki przechodzą metamorfozę w pigulkową formę The Walking Dead (którą bardzo cenię, genialna rzecz), a to Angry Birds jest najpopularniejszą grą świata.

Jednak jest nadzieja, ten wielki, piękny statek płynie w naszą stronę, macha z niego Tim Schafer ze wspaniałą ideą kickstartera. Została otwarta wielka skrzynia pełna skarbów. Za nasze pieniądze, które to już w skrzynce się znajdują. Dostaniemy odświeżone Baldurs Gate, tak powstał świetny Faster Than Light, czy rodzi się Project Wasteland, któremu z całego serca kibicuję. Każdy rubel ma swój awers i rewers, musimy o tym pamiętać.

Już przestaliśmy się łudzić, że coś może nas zabić graficznie. Fizyka już nie będzie o wiele lepsza, a tekstury piękniejsze. Nie w tej generacji. Jednak to tu i teraz, w tej chwili, dzięki zastojowi technologicznemu możemy widzieć jak rosną na naszych oczach genialne gry niezależne, jak stare dzieła stają się piękniejsze, a proste tekstury stają się zjadliwe. Bo przecież chodzi o dobrą zabawę, tą prawdziwą przyjemność i radość jaką czerpiemy z rozgrywki.

I twórcy zauważyli te lukę i ją wykorzystują najbardziej jak się da. Jesteśmy bombardowani małymi produkcjami, bawimy się przy smartfonach tak samo dobrze jak przy konsolach, a poważne tytuły przechodzą na model free2play. Wolisz zapłacić 200 czy 20 zł za dobrą zabawę ?

Czekajmy cierpliwie na nową generację, ciesząc się tym jakie piękne bękarty daje nam dzisiejsza generacja. 

  

Papi
18 listopada 2012 - 23:49