Polecam tę książkę #5 – „Ani słowa prawdy” Jacek Piekara - Qualltin - 4 grudnia 2012

Polecam tę książkę #5 – „Ani słowa prawdy” Jacek Piekara

W ramach części piątej zapoczątkowanego przeze mnie względnie niedawno cyklu „Polecam tę książkę”, tym razem przycupnę na chwilę przy pozycji utrzymanej w klimacie typowego fantasy, które wzbogacono o polski humor i luźne podejście, co tworzy iście przyjemną mieszankę zdatną do czytania na długie wieczory.

„Żądne złota krasnoludy, okrutne elfy-ludojady, mroczni wiedźmiarze, czarodziejki i czarownice, wampiry, demony, potwory z innych wymiarów. Magia, intrygi i wielka Przygoda” – takim krótkim, pogrubionym akapitem próbuje nas zachęcić książka. Dorwałem ją w Empiku dość dawno i dawno też zakończyłem jej lekturę, a „Ani słowa prawdy” grzecznie czekała na swoją kolej aby zabłysnąć w ramach polecającego książki cyklu z mojego bloga. Ów treściwy opis mówi chyba wszystko to, co chciałoby się wiedzieć o książce. Szukałem czegoś na wzór Tolkienowskiego świata, a trafiłem na coś takiego. Pomyślałem, że czemu by nie dać szansy panu Piekarze? Liczący ponad 600 stron produkt grzecznie czekał sobie na nowego właściciela, którym stałem się wówczas ja. Czytałem ją parę wieczorów. O ile ilość stron jest liczbą brzmiącą bardzo poważnie i konkretnie, to jednak jej zawartość jest tak przyjemnie lekkostrawna, że schodzi to w trymiga.

„Kiedy pomocy potrzebują ponętne czarodziejki, kiedy rusza wyprawa do Nowego Świata, kiedy zamek zostaje sterroryzowany przez okrutnego wampira, kiedy na horyzoncie widać złowrogie statki o dziobach w kształcie smoczych łbów, kiedy trzeba spenetrować tajemnicze królestwo wiedźmiarzy, kiedy krasnoludy żądają pomocy - wtedy właśnie do akcji wkracza czarodziej-samouk. Dawniej był sławnym najemnikiem i bardem. To na jego kolanach skonał krasnoludzki król Wszobrody, on walczył w Zgniłym Lesie i wyprowadził resztki krasnoludzkiej armii z bagien.

Potem odziedziczył Księgę Czarów, kryształową kulę oraz różdżkę. Nie tylko poznał magię, ale też obwołał się magiem, a wkrótce stał się najsłynniejszym czarodziejem znanego świata. Pomogły mu w tym zaklęcia, a także ogromna inteligencja, wielka siła fizyczna, tony zdrowego rozsądku i prawy charakter. Wie jednak, że jeśli jego tajemnica się wyda, nic nie uratuje go przed karą z rąk innych czarodziejów.”

Jak taki opis może nie zachęcić? Ja nastawiałem się na poważną opowieść utrzymaną w surowym klimacie fantasy, pełną sztandarowych zwyczajów przynależnych do pewnych treści, jednak jak ogromne było moje zdziwienie, gdy wraz z kolejną stroną odkrywałem nowe, lepsze, dotąd mi nie znane i nie prezentowane w krótkim opisie, oblicze. Otóż pan Jacek Piekara ubarwił opowieść o dzielnym magu przyjemnym humorem i wyczuwalnym luzem, z jakim toczy się historia. Podejście do tematu jest znacznie zdystansowane, a zawdzięcza się to bardzo naturalnym dialogom i zwyczajom, jakim oddawał się każdy z bohaterów na jakiego trafimy na drodze naszej lektury. Otóż nasz mag nie jest tylko białobrodym starcem z laską magiczną, a także zwykłym człowiekiem. Swój stereotypowy kapelusz z gwiazdami zdejmuje w momencie, gdy odzywa się w nim męska natura. Korzysta z uciech cielesnych, w których jest praktycznie mistrzem, a przypomina mu o tym każda kolejna z jego łóżkowych wybranek, a na przestrzeni całej powieści nawinie się pewnie ich z pół tuzina. Wyczuwa się naturalność, która barwi przedstawianą historię na dobrze nam znane kolory, a cały ów świat wydaje się być tak bliski nam właśnie z racji sprowadzenia czegoś fantastycznego i niezwykłego do poziomu szarości i codzienności, próbując przy każdej okazji przekonać nas, że czarodziej też człowiek i golnąć sobie też lubi.

Jeśli ktoś szukał poważnej opowieści mającej być kontynuacją po np. „Władcy Pierścieni”, to nie jest to do końca książka dla niego. Mamy wprawdzie świat kreowany na podobnych walorach, jednak jego przedstawienie znacznie się różni od Tolkienowskiego. Dostajemy zakrapianą alkoholem, łóżkowymi zabawami i zdrowym humorem historię maga, któremu przyjdzie przemierzyć świat i stawić czoło wielu wyzwaniom, a punktem wspólnym każdego z nich będzie z pewnością potrzeba zanurzenia ust w beczce wina.

Zajrzyj na mojego facebooka na https://facebook.com/Qualltin oraz na konto na http://youtube.com/Qualltin. Na tym pierwszym dzielę się wszystkimi wiadomościami ze światem, można też łatwo się ze mną skontaktować, a na tym drugim co jakiś czas rzucę jakimś biednym filmem. :-)

Mój wcześniejszy wpis: Gejming, jaki pamiętam #6: Airline Tycoon

Qualltin
4 grudnia 2012 - 19:37