Minecraft rewolucją? Nie dla mnie - Rasgul - 12 grudnia 2012

Minecraft rewolucją? Nie dla mnie

Każdy, kto odwiedza serwis YouTube lub po prostu lubi sobie pograć powinien znać taki tytuł jak Minecraft. Jest to produkcja Indie, a jej twórcą jest Markus „Notch” Persson, który dzięki swojemu genialnemu pomysłowi wybił się z mało znanego developera na postać znaczącą bardzo wiele w tej branży. Jego gra rozwijała się bardzo powolutku, jednakże obecnie jest to wręcz potęga, która sprzedała się w parunastu milionach egzemplarzy (zresztą nadal sprzedaje się jak ciepłe bułeczki). Fenomen Minecrafta bazuje głównie na dużych możliwościach, które wypływają przy okazji zabawy z tym tytułem. Dziwnym trafem za każdym razem, gdy uruchamiam swój losowo generowany świat i zaczynam coś w nim majstrować, to po niecałych trzech minutach zaczynam odczuwać znużenie, potem zaś błyskawicznie wyłączam aplikację. Krótko potem nachodzi mnie uczucie zmarnowanego czasu. Dlaczego tak się dzieje?

Pierwsze godziny spędzone z Minecraftem, jeszcze za czasów wersji Alpha, były tymi najlepszymi. Na samym początku byłem zafascynowany światem i możliwościami spędzania czasu w nim. Mogliśmy tu postawić na ekonomię, tudzież wydobywać jakieś surowce, albo siać rośliny. Mogliśmy stawiać budowle, które swoim ogromem i złożonością potrafiłyby oczarować całą społeczność graczy. Mogliśmy też pójść śladami klasycznych RPGów, tworząc z naszego bohatera maszynkę do zabijania, potem zaś zacząć eksplorować nieskończony i wiecznie zadziwiający nas świat. Ja starałem robić wszystko po troszku i naprawdę bawiłem się wówczas przednie. W mojej krainie pikseli spędziłem sporo czasu, niestety potem ekscytacja zaczęła powoli opadać. Pomimo wielu usprawnień coraz częściej dotykało mnie uczucia znużenia, aż wreszcie zakończyłem przygody w kwadratowym świecie. Założę się, że większość z grających w Minecrafta miało podobną sytuację. Reszta zaś stała się istnymi zapaleńcami i do teraz stawiają kolejne klocki (dwuznaczność… ta dwuznaczność).

Moim głównym problemem, który odciąga mnie skutecznie od tej gry to większość jej społeczności oraz właśnie możliwości, które nam ona daje. Jest ich tak dużo, że po pewnym czasie potrafią one niektórych wręcz przytłoczyć. Minecraft stał się teraz swojego rodzaju piaskownicą, w której możemy robić co nam się żywnie podoba, bez żadnego celu. Tu właśnie tkwi mój mankament, bo wiecznie szukam roli, którą mógłbym odegrać w tym ogromnym, losowo wygenerowanym świecie. Twórcy z góry nie wyznaczają nam tego, co powinniśmy zrobić, przez co gracz taki jak ja gubi się w tych ogromnych połaciach kwadratowego terenu. Nie należę w końcu do ludzi, którzy rekonstruują Gwiazdy Śmierci. Walka i system RPG tej produkcji bardziej mnie bawi niż zachęca do grania, zaś w całym trybie survival nie wyczuwam żadnego klimatu, ani chęci walki o przetrwanie podczas nocy. Tutaj więc eliminuję na wejściu wszystkie najlepsze elementy owej produkcji. Pozostaje więc kwadratowa kupa na którą spojrzę, ale jej nie tknę.

Zrekonstruowana scena ze Star Wars w Minecraftcie? Nie ma sprawy!

Być może głównym czynnikiem moich nudności jest to, że gram samemu? Sprawdźmy zatem multiplayer. Niestety, większość polskiej społeczności tego sektora to tak naprawdę bardzo młodzi osobnicy. W niektórych momentach ma to swoje zalety, ale więcej jest jednak wad w postaci choćby niezrozumiałej komunikacji i ogólnie jakiś dziwnych, innym razem żałosnych zachowań z ich strony. Samo słowo „majnkraft” kojarzy się u nas właśnie z (a niech to, użyję tego słowa) dziećmi i sławnymi YouTuberami, którzy nimi „rządzą”. Skreślam zatem z listy serwery publiczne. Pozostają znajomi, ale również z nimi dziecko Notcha nie potrafi mnie odpowiednio usatysfakcjonować, bo niezależnie z kim gramy i tak wszystko przebiega tu tak samo, ale w nieco innej formie oraz w troszkę innym towarzystwie.

Życie tej gry potrafią jedynie uratować modyfikacje i mapy stworzone przez graczy (zresztą tak jak wielu innych tytułów). Powiem szczerze, że usprawniają, albo dają one elementy, które uzupełniają tą produkcję lub tworzą ją na nowo. Tak np. znaleziony przez znajomego YogBox, który uzupełnia świat Minecrafta o np. budowanie własnej wioski, nowe przedmioty, nowych przeciwników, nowe klimaty i wiele innych ciekawych rzeczy. Powiedzmy, że modyfikacja ta tworzy z tego tytułu bardzo prostego, a zarazem ciekawego RPGa, co dla mnie jest plusem. Tak samo interesujące są jakieś plansze, które wyprodukowali inni fani Minecrafta. Przykładem jest tu mapa stawiająca na survival, gdzie budzimy się na wyspie pośrodku oceanu, na niej zaś znajduje się tylko jedno drzewko. Naszym celem jest przeżycie nocy w warunkach cięższych niż tych z podstawki. Do tego dochodzą mapy typu parkour, tudzież escape. Jest tego całe mnóstwo, a jakże miło się je pokonuje. Bardzo mi się to wszystko spodobało i dzięki temu owa gra zyskuje sporo w moich oczach. 

Disneyworld w Minecraftcie? Nie ma sprawy!

Powiem tak. Doceniam ten tytuł za to, co zrobił dla całej branży tej niezależnej i tej w ogóle, ale nie zmienia to faktu, że nie potrafię go jakoś „przegryźć”. Wraz z premierą wersji Alpha, Minecraft zmienił bardzo sporo w tym sposób patrzenia na produkcje Indie, jak i pokazał wielu graczom, że nigdy nie liczy się grafika oraz jej jakość, a właśnie rozgrywka jaką oferuje gra. Dla mnie głównym mankamentem jest brak chociażby nieco bardziej podsuniętego pod ręce graczowi celu, jaki powinien osiągnąć. Niektórzy uważają to jako ogromną zaletę, dla mnie jest to wada. Ile ludzi, tyle opinii.

A czy Wy lubicie grać w Minecrafta? Nuży Was, czy jednak jesteście zapaleńcami? Doceniacie to co zrobił Notch dla graczy? Piszcie w komentarzach!

Zapraszam do odwiedzania oraz lajkowania mojego fanpage na facebooku, jeżeli chcecie być na bieżąco z tym, co dzieje się u Rasgula, albo po prostu macie czas na czytanie różnych przemyśleń, czy innych głupot.

Rasgul
12 grudnia 2012 - 19:17