Przebieg. Historia. Linia. Elementy będące podstawą każdej książki czy filmu, ale i gier. Liniowość tak często przez nas ganiona bardzo często okazuje się być lepszym pomysłem od wrzucenia gracza do wirtualnej piaskownicy albo dania mu kilku(nastu) dróg wyboru. Jedno jest pewne: niejedna do bólu liniowa gra sprawiła mi o wiele więcej radości od nudnego sandboxa czy produkcji będącej kiepskim przykładem „wolności”. Czyżbyśmy za niedługo mieli się z nimi pożegnać?
Odkąd pamiętam, zawsze wracam do jakichś gier. Zwykle są to różne produkcje, nie tylko te które można przejść na wiele sposobów. A do nich zaliczają się oczywiście wszelkiej maści cRPG. Kilka miesięcy temu po raz kolejny dałem szansę Half-Life 2 i miałem okazję przekonać się jak wygląda znakomity remake „jedynki”, Black Mesa. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że to doskonałe przykłady gier liniowych. W Black Mesa / Half-Life nie poruszamy się wprawdzie po tak oczywistych korytarzach jak w Half-Life 2, ale i tak droga do celu wiedzie jedna. Dokładnie przez jedne i te samego mieszczenia. Pewnie byłoby ciekawiej móc wpłynąć jakoś na fabułę, zobaczyć nowe zakończenia i skutki swoich zamierzonych działań. Ale problem w tym, że do tych gier jakoś mi to nie pasuje. Dlatego między innymi zauważyłem pewne podobieństwo u innych: gdy pojawiły się plotki o Half-Life 3 z otwartym światem większość ludzi zareagowała negatywnie. Jakoś nie widzi mi się Gordon Freeman latający od npc do npc zdobywając po drodze doświadczenie.
Zastanawiam się za to, czy kiedyś nastąpi koniec liniowych gier. Wystarczy spojrzeć jak rozwija się technologia potrzebna do tworzenia gier wideo. Wkrótce będziemy mogli grać w gry bez ograniczeń, a przynajmniej ze znacznie mniejszymi „blokadami” (to, o czym wspominałem w którymś z ostatnich tekstów, czyli m.in. „niewidzialne ściany”). Nie można jednak jednoznacznie stwierdzić czy rzeczywiście twórcy zdecydują się obrać taką ścieżkę. Wszystko powinno zależeć od gry – niektóre po prostu nie byłyby sobą, gdyby były nieliniowe. Nie wiem, czy grając w nieliniowego Uncharted miałbym z rozgrywki taką radochę.
Zapewne w przyszłości granica między liniowością a nieliniowością w jakiś sposób się zatrze. Widzę to tak, że np. w grach, w których liniowa opowieść jest najważniejszym elementem będzie wymuszać na graczu trzymanie się głównej ścieżki, pozwalając mu od czasu do czasu zejść na bok. Jeżeli na przykład nie wpłyniemy na rozgrywkę w danym czasie, tylko spróbujemy pójść sobie gdzie indziej, to zamiast napotkać niewidzialną ścianę czy przeszkody, gra po krótkim czasie wyrzuci „game over” albo coś w tym stylu. Oczywiście oznacza to, że świat byłby na swój sposób otwarty (w sensie otwartego terenu, a nie wielu ścieżek), ale musielibyśmy się przez większość czasu trzymać ścieżki wyznaczonej przez twórców. Zapewne jednak takich rzeczy na next-genach jeszcze nie doświadczymy, bo nawet przyszłego sprzętu nie stać na marnowanie mocy obliczeniowej na coś, czego w większości i tak nie zobaczymy z bliska.
-----------------------------------------------------
Zapraszam do polubienia mojego Facebookowego profilu, gdzie oprócz wygodnego dostępu do publikacji, uraczę Was od czasu do czasu konkursem z drobnymi, lecz wyjątkowymi nagrodami. Serdeczne dzięki za wszelkie uwagi i spostrzeżenia!
-----------------------------------------------------