To wszystko czego mi brak - Cascad - 28 grudnia 2012

To wszystko czego mi brak

1. W grach.

2. W myśleniu o grach.

3. W pisaniu o grach.

 

Ad 1. Filmy, do których tak często przyrównywane są gry, często decydują się na „ożywienie” jakiejś licencji. Wciąż dochodzą do mnie wiadomości o ekranizacjach książek z początku XX wieku, lub historii z lat 70tych... nie wierzę, że świat gier stać tylko na wersje HD i Rebooty. Chciałbym dostawać produkcje niepowiązane z premierą filmu o superbohaterach – chcę powrotu do starszych dzieł. Może powstałaby wreszcie platformówka w uniwersum studia Ghibli (sterujemy Totoro!), skradanka-akcji The Crow lub przygodówka osadzona w świecie, którejś z powieści Lema? Ktoś musi w końcu wypełnić niszę nostalgicznych maniaków książek, kina i komiksów, którzy trzymają też konsolę pod telewizorem...

 

Ad 2. Czasem komuś się wymsknie „to tylko gra”, stwierdzenie dość powszechne i mrożące krew w żyłach. Mi też się to zdarza, uważam jednak, że mało jest równie krzywdzących opinii. Korporacje, nowe technologie, marketing - bez tego nie byłoby gier, jednak nie oznacza to, że jedyną ambicją ich twórców jest wypełnienie swego portfela. Są to dopracowane dzieła kultury produkowane przez dziesiątki specjalistów, trafiające na podatny grunt, rozwijające się i oferujące kompromis między interakcją, a wyobraźnią. Myślmy, więc o nich lepiej, stawiając poprzeczkę coraz wyżej. Nawet w grze o biegającym robo-jednorożcu jest przecież coś unikalnego.

 

Ad 3. Wchodzenie we własne poletko po to, by w nim brudzić nie należy do moich zwyczajów. Od jakiegoś czasu lawiruję jednak miedzy komentarzami pochlebnymi, hejterskimi i bardziej lub mniej konstruktywnymi – w każdym z nich widać fanów gier. Takich samych fanów jak ci, którzy dla nich piszą. Wszyscy tworzymy wielką komitywę, która zrodziła się z przegrywania dyskietek, dmuchania cartridgy i rysowania płyt, mimo to czuć w niej jakiś podział. Pisanie w sposób wściekle dokładny, wszechwiedzący, „konserwatywny” (nie potrafię tego lepiej ująć) ma pewnie swych wyznawców, których szanuję, jednak sam (jako czytelnik) szukam zawsze hardkorowego gracza w osobie, która stara się przedstawić mi jakąś pozycję. Jeśli go nie znajduję to coś jest nie tak... a mam takie wrażenie coraz częściej. Hasło od graczy dla graczy powinno znaczyć więcej niż stare graffiti, bo bez niego produkowane są tylko kolejne wpisy bez historii. Brakuje mi tych historii.

 

 

 

Oppa.

 

Cascad
28 grudnia 2012 - 15:54