W dość niespodziewany sposób (daleki od oficjalnej zapowiedzi poprzedniej części) dowiedzieliśmy się tego, że DICE w pocie czoła pracuje nad Battlefieldem 4. Nie wątpię, że Szwedzi po raz kolejny nie nas zawiodą, ALE... czy tak naprawdę potrzebujemy kolejnego, pełnoprawnego Battlefielda już w tym (tak, to już ten) roku?
Do 'tasiemców' zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Call of Duty, FIFA, Assassin's Creed, czy Need for Speed regularnie pojawiają się na sklepowych półkach każdego roku. Całe szczęście, serii Battlefield to nie dotyczyło. Minęło trochę czasu, nim po premierze 1942 mogliśmy toczyć boje w "dwójce", później w 2142, Bad Company 2 i wreszcie Battlefieldzie 3, któremu zresztą towarzyszyła potężna machina marketingowa, która co rusz zalewała nas reklamową magmą. Pamiętacie zapowiedź "trójki"?
Nie był to może szczyt emocjonalnych marzeń gracza, ale zdecydowanie TEN teaser dawał do myślenia i był zapowiedzią czegoś wielkiego. Jak jest z Battlefieldem 3 teraz? Gra w niego mnóstwo osób, gra co jakiś czas otrzymuje aktualizacje, nie mówiąc już o DLC, które nie dosyć, że są, to są warte swej ceny i wnoszą do rozgrywki coś nowego. Co prawda tryb dla pojedynczego gracza i co-op nie znalazły pokaźnego grona fanów, ale w grze DICE chodzi przecież o multiplayer, a ten jest w "trójce" wyśmienity. Czy gra się lepiej niż w Battlefieldzie 2? To zależy - obie odsłony mają w sobie to coś, Battlefield 3 jest o wiele bardziej rozbudowany i złożony, ale 2 w swoim czasie nie miała sobie równych. Powiedzmy więc, że jest remis z delikatnym wskazaniem na Battlefielda 2 (z którym zresztą bardzo ciężko było mi się rozstać).
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, by porównać tamtą sytuację do tego, z czym stykamy się w stosunku do Battlefielda 4, o którym póki co wiemy tyle, że będzie. Z ogłoszeniem "czwórki" było trochę jak z tymi opowieściami, które zaczynają się od: "wieść gminna niesie" - przez nieuwagę jednego z pracowników, zarządzających platformą Origin dowiedzieliśmy się, że pre-ordery na jakże wybitną, udaną i nieprzereklamowaną grę Medal of Honor: Warfighter wynagradzene będą dostępem do bety Battlefielda 4. Cóż, stało się i już się nie wróci. Wiemy, że kolejna część Battlefielda będzie w zasadzie... lepszą "trójką". DICE nie pokusiło się o skok w przeszłość, jak w 2142 - akcja Battlefielda wciąż rozgrywać się będzie w czasach współczesnych, nie daje nam też szansy poznać dalszych losów Bad Company. Zastanawiam się, czy Szwedom starczy kreatywności. Battlefield 3, a przede wszystkim dodatki do tej części, w moim odczuciu wyczerpują znamiona różnorodności współczesnego FPS-a z drobnym naciskiem na symulację pola walki, a także czerpią też z kultowej dwójki. No bo tak: Back to Karkand to najlepsze mapy z dwójki, Close Quarters to demolka z najnowszego Battlefielda i styl rozgrywki/mapy rodem z Call of Duty, Armored Kill to taki battlefieldowy World of Tanks z wielkimi mapami, Aftermath to trochę szaleństwa, a End Game... zobaczymy (ale będą motocykle!). Cóż zatem może wymyślić szwedzka ekipa, zwłaszcza że korzystać będziemy najpewniej korzystać będziemy z podobnego sprzętu co w 3? Nawet, gdyby DICE upakowało w następnej części całą, przeogromną zawartość Battlefielda 3 wraz z Premium, to... wszystko to już jednak było.
Nie wiem jakie EA ma plany wydawnicze, ale nie chciałbym widzieć kolejnych pełnoprawnych Battlefieldów co dwa lata. Gdyby miałby to być cykl czteroletni, przeplatany kolejnymi częściami Bad Company i, dajmy na to, futurystycznymi/drugowojennymi Battlefieldami (co dwa lata) i pełnoprawnymi częściami (co cztery lata) to byłby spokojny o świeżość. Tak, o świeżość. Jakością nie martwię się wcale, ale właśnie ta świeżość, innowacyjność i kreatywność, które mogą ucierpieć, martwią mnie najbardziej. Odnośnie pytania postawionego w tytule - czy potrzebny nam Battlefield 4? Jak najbardziej. Czy potrzebny tak szybko? Zdecydowanie nie.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy kolejny Battlefield jest już nam potrzebny?
<Spodobał Ci się tekst? Wpisy przypadły Ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku.>