Don’t Starve – przeżyj w sandboxowym świecie survivalu. - Qualltin - 7 stycznia 2013

Don’t Starve – przeżyj w sandboxowym świecie survivalu.

Sezon na gry survivalowe trwa w najlepsze. Kolejny tytuł, który pozwoli nam w sandboxowym klimacie wcielić się w protagonistę mającego tylko jeden cel w swym żywocie – przetrwać, pojawia się na rynku. Don’t Starve to przyjemna dla oka gra, która za bezcen pozwoli nam zająć sobie mnóstwo godzin.

Mówiąc najkrócej: jest to sandbox, w którym to my dyktujemy warunki i w którym to my oddziałujemy w znacznym stopniu na otoczenie. Od nas zależy to, jak potoczą się losy stad, które napotkamy, czy lasów, które możemy przecież bez żadnego problemu spalić. Zaczynamy z pustymi rękoma, które z czasem, w toku ciężkiej pracy wydobywczo-zbierackiej, zapełnią się wszelakimi surowcami, które będziemy wykorzystywać do polepszenia jakości naszego życia. Największym naszym zmartwieniem jest doskwierający nam co chwilę głód, który niwelujemy docześnie wcinając znalezione jagody, upolowane sprytnie króliki czy wyhodowane rośliny. Gra byłaby jednak sama w sobie nudna, gdyby tylko zakładała przeżycie w warunkach względnej pewności sytuacji. Stąd też na naszej drodze znajdziemy różnego rodzaju zagrożenia zależne od lokacji i czasu rozgrywki. Świat podzielono na parę małych wysepek, z których każda ma swój unikalny klimat i unikalnych mieszkańców. Możemy trafić na pustynię zamieszkaną przez bawoły, bagna zajęte przez niepoznane ośmiornice (?), których macki dosięgają nas jak tylko przystaniemy na chwilę w złym miejscu, lasy z klimatycznym cmentarzem i mnóstwem pająków, z którymi przyjdzie nam się zmagać. To jednak nie jest wszystko. Zagrożeniem dla nas jest też noc. Ciemność wykończy nas natychmiast, stąd jak tylko zauważamy zachodzące słońce, rozpalamy ogień bądź kierujemy się do najbliższego źródła światła. W nieprzemierzonej ciemni znajdują się bowiem stwory, które rozszarpią nas jak tylko wyjdziemy z oświetlonego terenu. Raz na jakiś czas, względnie co 5 – 8 dni, napadają nas dzikie psy, często określane też mianem wilków, a ich nadejście zwiastuje przeraźliwe na swój sposób „szczekanie”. Każdy gracz dlatego nasłuchuje dźwięków otoczenia i nosi przy sobie sprzęt niezbędny do walki. Możemy wykorzystać proste narzędzia do walki, możemy także posłużyć się sprytem i wykorzystać pewne zależności.

W Don’t Starve wszystko kręci się wokół zbierania i tworzenia. Zaczynamy od podstawowych surowców i narzędzi. Potem w drodze zdobywania doświadczenia uzyskujemy dostęp do bardziej zaawansowanych konstrukcji, które uniezależnią nas od zmiennego otoczenia pozwalając się skupić na coraz to bardziej wymagających wyzwaniach i potrzebach. Gra jest bardzo często aktualizowana, a co ważniejsze, owe uaktualnienia nie mają charakteru samych „fixów”, a oferują nam za każdym razem nowe funkcjonalności, które wymuszają na nas ponowne poznawanie zależności  i funkcji dodanych zagadnień. Jako wynik uznać można ilość przeżytych dni. Rekordem gry na chwilę obecną jest ich wartość mieszcząca się w okolicach 500 – 600 dni. Ja, po 5 godzinach gry, doszedłem ledwie do 25 – 30 dnia, więc można sobie wyobrazić ile czasu poświęcił ktoś na przetrwanie takiego okresu czasu.

„Nie umrzyj z głodu” można zasmakować w wersji demonstracyjnej dostępnej na stronie głównej gry. Mamy możliwość rozegrać 16 minut, a potem zdecydować czy chcemy nabyć naszą kopię gry. Ja za dwa klucze zapłaciłem 12 dolarów, więc trochę ponad 37 złotych. Grę można dodać do Steam’a, bądź korzystać ze zwykłego, osobnego launchera. Zauważalne jest zwiększone zainteresowanie tego typu tytułami produkcji niezależnych, stawiających częściej na pomysł aniżeli na niesamowite technologicznie twory. Don’t Starve jest dzieckiem tego trendu, z którym na pewno warto się zapoznać. Prosta, zajmująca trochę ponad 250mb gra wciąga i bawi, a i nie kosztuje też zbyt wiele. W końcu to tylko ~19 złotych za jeden klucz.

Qualltin
7 stycznia 2013 - 12:29