Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.
Zastanawialiście się kiedyś, gdzie byłaby FC Barcelona, gdyby nie miała Lionela Messiego? Albo ile osiągałby Real Madryt, gdyby nie miał w składzie Cristiano Ronaldo? Można przypuszczać, że brak obu tych zawodników przełożyłby się na więcej emocji w lidze hiszpańskiej, bo od reszty zespołów dzieliłaby Katalończyków i piłkarzy ze stolicy mniejsza przepaść. Mam jednak wrażenie, że obaj oni znaczą dla swoich drużyn mniej, niż Jim Sorum Johansen dla Lillehammer.
W naszym debiucie w pierwszej lidze norweskiej supersnajper pauzował za zebrane jeszcze w poprzednich rozgrywkach kartki. Bez niego nie stworzyliśmy niemal nic w ataku, a bezradna linia pomocy nie miała nawet pomysłu jak kreować grę z Dotsethem na szpicy. Skończyło się na 0:1 i przynajmniej do linii obrony nie mogłem mieć specjalnych zastrzeżeń.
Spośród całej kadry Lillehammer pod względem umiejętności wyróżniają się nasz genialny wykonawca stałych fragmentów gry, Christian Sparre i nowy nabytek, doświadczony prawy obrońca Martin Overvik. Obaj znaczą bardzo wiele dla drużyny i są kluczowi w naszej walce o utrzymanie. Johansen nie wygląda tak dobrze na papierze, a jednak ma niezwykły talent do strzelania mnóstwa bramek. Czy mając trzy takie gwiazdy w składzie można będzie utrzymać się w pierwszej lidze norweskiej?
Po spotkaniach z Altą u siebie (3:1), Sogndal na wyjeździe (2:1), Ul/Kisą na własnym boisku (2:0) i Lorenskog na ich obiekcie (0:0) kibice mieli prawo, aby odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Byliśmy, dość niespodziewanie, w górnej połowie tabeli, a wszyscy trzej wspomniani wcześniej zawodnicy zewsząd zbierali pochwały, byli wyróżniani w jedenastkach kolejki i zdobywali ważne dla nas bramki. Dobrze wspierał ich też nasz lider pomocy, Hovemoen, po którym nie spodziewałem się takich występów. Na tle dużo lepszego technicznie Bjorkevolla trzydziestolatek wyglądał znakomicie.
Naszą dobrą formę dostrzegli fachowcy, którzy wyróżnili mnie w gronie trzech najlepszych szkoleniowców miesiąca, a Overvika uznali trzecim najlepszym piłkarzem ostatnich trzydziestu dni. Zadowolony z naszej postawy był też zarząd, który dwoił się i troił, aby poprawić finansową sytuację klubu. Nie znam szczegółów, ale wiem, że w ciągu kilku tygodni udziałowcy wpłacili do kasy kolejne 240 000 euro. Na minusie byliśmy więc już tylko 189 000 euro. Może zachęciła ich do inwestycji wizja przyszłych zysków? W końcu w tym sezonie klub sprzedał 263 karnety, co jest genialnym wynikiem w porównaniu do 114 z poprzedniego sezonu. Oczywiście o ile nie porównuje się tych liczb z danymi Arsenalu.
Przyznam szczerze, że sporo problemów sprawiają mi wciąż te norweskie przepisy. Nie do końca rozumiem zasady podpisywania kontraktów, bo większości graczy nie można zaoferować umów dłuższych niż jednoroczne. Może to specyfika działania klubów półzawodowych? W każdym razie, z tego powodu, rokrocznie prowadzę negocjację z moimi piłkarzami. Jednym z pierwszych, którym zaproponowałem nowy kontrakt był Sparre. To bezwzględnie podstawowy piłkarz Lillahemmer i jego odejście do jakiegokolwiek innego zespołu mogłoby oznaczać koniec naszych marzeń o szybkim awansie do ekstraklasy. Aż dziwi mnie, że do tej pory nie zainteresowały się nim Start lub Valerenga.
Tymczasem rozpoczęły się rozgrywki Pucharu Norwegii. W pierwszej rundzie trafiliśmy na niżej notowane Modum, z którym poradziliśmy sobie na wyjeździe 2:1. Wynik mógłby być wyższy, ale zmarnowaliśmy sporo dobrych okazji. Znowu utwierdziłem się w przekonaniu, że kadra jest nieco za wąska i brakuje mi klasowych zmienników. Szczególnie w ofensywie, gdzie obok Johansena nie mam żadnego napastnika, który nie miałby aktualnie kryzysu strzeleckiego. Niestety nasze zmagania w krajowym pucharze skończyły się w kolejnej rundzie, gdy nie daliśmy rady drugoligowemu Floy. Przyznaję, że trochę ten mecz odpuściłem, bo dałem szansę kilku rezerwowym. Jednak liga jest dla nas ważniejsza.
Czy myślisz, hipotetycznie, że byłoby nas stać na walkę w ekstraklasie? – zapytał mnie któregoś dnia asystent. Wtedy powiedziałem mu, że na takie rozważania za wcześnie. Trochę jednak dał mi do myślenia i potem sam zacząłem analizować nasze ewentualne szanse. Odpowiedź przyszła tymczasem sama, bo pojechaliśmy na ligowy mecz z Odd Grenland, spadkowiczem z najwyższej ligi norweskiej. Starcie z zawodowcami obnażyło wszystkie nasze braki i pokazało, że bez regularnych wzmocnień nie mamy co marzyć o sukcesach. Przegraliśmy 0:2, choć dużo dała z siebie nasza obrona.
Tymczasem w Anglii nadszedł czas zmian. Z Arsenalem pożegnał się po latach pracy Arsene Wenger, a całe Old Trafford zalewało się łzami, gdy za wspólnie spędzony czas dziękował odchodzący na emeryturę sir Alex Ferguson. Chciałoby się już teraz być częścią tego wielkiego futbolowego świata. Na razie jednak trzeba wywalczyć sobie tam miejsce.