Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.
Po pięciu meczach bez wygranej mieliśmy tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, ale i tylko dwa straty do czwartego miejsca. Wciąż mogliśmy więc po cichu planować walkę o awans do ekstraklasy, ale i obawiać się najgorszego możliwego scenariusza. Tej drugiej opcji nikt związany z Lilleahmmer jednak nie chciał, a to było najważniejsze.
Przegrany mecz z Odd Grenland nauczył nas paru rzeczy. Silniejsi mentalnie i lepiej przygotowani przystąpiliśmy do kolejnych starć ze zdecydowanymi faworytami pierwszej ligi, Stabaek i Skeid. Po pierwszym meczu wyjazdowym mieliśmy punkt więcej na koncie, a do 92 minuty drugiej potyczki wszystko wskazywało na podobne rozstrzygnięcie. Wtedy jednak w środku pola piłkę przejął Bjorkevoll i wypuścił na dobieg Johansena. Nasz supersnajper nie zawiódł i skorzystał z nieuwagi obrońców, aby posłać piłkę obok bezradnie interweniującego bramkarza. Dłubanie w taktyce wreszcie przynosi efekty – przeczyłem potem w relacji z meczu w ogólnosportowym dzienniku. Kpią? Mieliśmy zamykać tabelę, a jesteśmy w górnej połowie, więc o co im chodzi?
Poprawiała się też sytuacja w klubie. Kolejny raport finansowy wreszcie zawierał tak oczekiwane określanie naszej sytuacji finansowej. Była „stabilna”, więc choć na chwilę odepchnęliśmy od siebie widmo bankructwa.
Trochę nieoczekiwanie w pierwszej połowie sezonu miejsce w pierwszym składzie stracił Evan Parkstad Johansen, którego posadził na ławkę wypożyczony Hogetveit. Wkrótce jednak nasz młody stoper wrócił do składu, gdy okazało się, że problemy z formą ma Hjermann (znowu). Po drobnym przemeblowaniu w kolejnych spotkaniach naszej bramki broniła więc czwórka Parkstad, Sparre, Hogetveit i Overvik. Całkiem silna grupa.
Wysoka forma naszych defensorów bardzo się przydała i w trzech kolejnych meczach straciliśmy tylko jednego gola. Pokazaliśmy też niedowiarkom i bukmacherom, że bardzo się pomylili skazując nas na spadek. W dwóch meczach z innymi beniaminkami, Tonsberg i Mandalskameratene (co za nazwa), zdobyliśmy cztery punkty i cztery gole. Oni byli na dnie tabeli, my w strefie barażowej. Niestety kwestia awansu coraz bardziej się od nas oddalała, choć w tabeli różnice były bardzo niewielkie. Zastanawiacie się, jak to? Mając tylko jednego napastnika trudno liczyć na sukces. A drugi z naszych snajperów, Dotseth, nie cieszył się z trafienia już trzynaście godzin. Jego konkurent i przyjaciel, Tiki Radsoder, nie trafił za to do siatki od sześciu. Zacząłem więc rozglądać się za wzmocnieniami formacji ataku.
Nie chciałem jednak od razu nikogo ściągać do składu i skupiłem się na przeglądaniu profili piłkarzy, którym umowa wygasa wraz z końcem 2015 roku. W ten sposób moją uwagę zwrócił Per Asbjorn Solberg, 23-letni strzelec Buvik, który wydaje się mieć naturalne predyspozycje do gry na pozycji cofniętego napastnika. Szybko się dogadaliśmy i zaklepaliśmy transfer. Tym samym Dotseth i Radstoder dostali nieme ultimatum. Albo się przełamią, albo ich umowy nie zostaną przedłużone.
W połowie sezonu mieliśmy na koncie 26 punktów. Z moich obliczeń wynika, że utrzymanie zapewniają 32 oczka. Wystarczyło więc rozegrać jeszcze kilka dobrych spotkań, aby ze spokojem myśleć o przyszłości. Atutem gry w pierwszej lidze jest fakt, że na koniec rozgrywek władze piłkarskie wypłacają, w zależności od zdobytego miejsca, nagrody finansowe. Nasz budżet mógł więc spodziewać się kolejnego przychodu, plus-minus 300 000 Euro.
Awans już w tym sezonie do ekstraklasy nie byłby chyba dla nas najlepszym rozwiązaniem, bo kadra jednak jest nieco za słaba, a niska reputacja nie pozwala nam jeszcze ściągać odpowiednich graczy. Niestety wkrótce okazało się, że za dużo czasu na planowanie kolejnych poczynań nie ma, bo Norwegia coraz bardziej osuwała się w rankingach UEFA i FIFA. Wszystko przez marne występy Rosenborga i reszty reprezentantów ligi, którzy nie przebrnęli przez eliminacje Ligi Mistrzow i Ligi Europejskiej. Po części z własnej winy, po części pechowo. Niestety Napoli i Sevilla to dla liderów norweskiej piłki za wysokie progi. Ale może my to odmienimy za te dwa-trzy sezony?