Piekło w raju czyli recenzja Far Cry 3 - barth89 - 13 lutego 2013

Piekło w raju, czyli recenzja Far Cry 3

barth89 ocenia: Far Cry 3
90

Ostatnimi czasy mało mam spory problem z dokończeniem wielu produkcji, które, mówiąc nieładnie (one przecież nie zasługują na złe o nich mniemanie), zalegają mi na dysku. Na ogranie czeka Dishonored, Dark Souls, XCOM: Enemy Unknown, Assassin's Creed 3, L.A. Noire, Mass Effect, Medal of Honor: Warfighter (to to w ogóle ciężko mi tknąć)... Nie  wspominam już nawet o tych, czekających na rozpakowanie. Nazbierało mi się tego, cóż zrobić, a że kolekcjonować gry najzwyczajniej w świecie lubię - nie przeszkadza mi to, że póki co ozdabiają one moją półkę. Jednak pewna produkcja tak bardzo wciągnęła mnie do swojego otwartego, acz nie nudnego (co w przypadku gier z nieliniową fabułą zdarza się nader często), świata. Mowa oczywiście o Far Cry 3. Krótko zrecenzuję. Co wy na to?

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że do recenzji podejdę w sposób, w jaki zwykło się recenzować filmy. Nie będę za bardzo zagłębiał się w fabułę, mechanikę, czy tryby gry wieloosobowej. Nie oszukujmy się - doskonale wiecie czego spodziewać się po Far Cry 3. Rzecz jasna coś tam napomknę o oczywistych oczywistościach, ale wolę skupić się na moich wrażeniach. A od samego początku przygody z grą Ubisoftu te były jak najbardziej pozytywne i dobrze rokujące końcowej ocenie.

Pierwszego Far Cry kupiłem w dniu premiery i 'łyknąłem' dość szybko. Dobrze to świadczy o tej produkcji. Z "dwójką" mój kontakt był prawie zerowy, więc do trzeciej części zasiadałem bez złych wspomnień, jakie z pewnością towarzyszył wielu graczom po doświadczeniach z Far Cry 2. Zaczęło się bez większego szoku, bowiem pierwsze minuty gry widziałem już co najmniej kilka razy w przeróżnych "pierwszych piętnastu minutach" et cetera. Zabili mojego (tak, mojego - wczówka, a co!) brata, cudem ocalałem, będziem się mścić, do broni Gerwazy, odłamkowy ładuj Gustlik i tak dalej. I co? No i zostałem z tym światem. I tak sobie w nim byłem i byłem, jeździłem, latałem, zwiedziałem, zabijałem (po cichu, nie ma przecież co iść na łatwiznę), rabowałem i podbijałem. Cóż, podążałem ścieżką wojownika (swoją drogą, po kilkudziesięciu "You're warrior, Jason!" miałem ochotę zerwać z Dennisa, naszego 'przewodnika', wszystkie jego tatuaże i zatkać mu choć na chwilę dziub dziuba). Raz po raz wykonałem jakąś tam misję fabularną, ale skupiałem się przede wszystkim na odkrywaniu mapy, przejmowaniu wrogich osad, rozwijaniu zdolności głównego bohatera, rozbudowywaniu ekwipunku... Myślę, że Jason posiadł już około 70% wszystkich dostępnych w drzewku rozwoju umiejętności (objawiające się swoistym niepokalanym wydzierganiem "tataU"), kiedy okazało się, że opanowałem całą pierwszą wyspę, a ku drugiej poniesie mnie jedynie fala fabularna. I wiecie co? Też było fajnie, bo fabuła, choć prosta, jest w tej prostocie genialna. Wiemy czego chcemy, mamy jasno określony cel, cały czas podążamy ścieżką wojownika (sic!).

Nie możemy zapomnieć o genialnych aktorach. Nie pomyliliście się, napisałe "aktorach". Jak dla mnie nie są to już tylko postacie z gry, charakterystyczne czarne charaktery. To istny majstarsztyk gry aktorskiej. Vaas jest postacią, którą zapamiętamy na bardzo długo - przede wszystkim dlatego, że chce nas zabić, a my go... lubimy. Hoyt, choć nie tak doskonały, również ma coś w sobie. Nie potrafimy w sposób jednoznaczny określić, czy jest aż tak zły, jak go opisują, czy tylko tak zły, jak możemy to zaobserowować na własne oczy.

Bunkrów nie ma, ale też jest zaje... fajnie

W Far Cry 3 każdy element jest niemal idealny, a co najważniejsze, wszystko doskonale ze sobą współgra. Otwarty świat, rozwój postaci, eksploracja, znajdźki, zadania poboczne, zwierzęta, feeling strzelania, różnorodność broni (miotacz ognia i strzały podpalające/wybuchające rządzą!), skórowanie zwierząt, model jazdy, ilość i rodzaj dostępnych środków lokomocji, postacie, wreszcie fabuła i jej przewidywana nieprzewidywalność. To wszystko działa! Dla upartych jest też co-op i klasyczny multiplayer, ale to tylko znak czasów ("bo bez multi ludzie nie kupią"). Nie jest zły, nie przeszkadza, gdyby nie było - nic by się nie stało.

Zainstalowałem, zagrałem, ukończyłem. I co? Polecam! To chyba najlepsza gra zeszłego roku!


<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>

barth89
13 lutego 2013 - 19:34