Napisałem kiedyś tekst zatytułowany "Sumienie odbierające radość z gry" - traktował on o zabijaniu zwierząt w grach. Głównie z tego powodu, oraz za sprawą niedawnej reklamy, jaką PETA postanowiła zrobić grze Assassin's Creed, czuję się upoważniony, żeby również zabrać głos w sprawie "bezlitosnego mordowania wielorybów" w części czwartej wspomnianej serii. Tym razem postaram się krótko.
Zupełnie nie trafiają do mnie argumenty typu "chore jest mówienie o tym, że zabijanie zwierząt w grze, w której mordujemy ludzi, jest złe". Nie zgadzam się z nimi wielu powodów, o których pisałem przy okazji poprzedniej dyskusji, a których nie będę przytaczał, bo nie mają zupełnie znaczenia dla niniejszego artykułu.
Mimo tego inicjatywa PETA napawa mnie niemałym zdumieniem. Tak, nawet mnie. No bo jak tu się nie dziwić? Oto tekst, który mogliśmy ostatnio przeczytać na wielu stronach internetowych:
Whaling—that is, shooting whales with harpoons and leaving them to struggle for an hour or more before they die or are hacked apart while they are still alive—may seem like something out of the history books, but this bloody industry still goes on today in the face of international condemnation, and it’s disgraceful for any game to glorify it. PETA encourages video game companies to create games that celebrate animals—not games that promote hurting and killing them.
Problem, który widzę jest jeden, ale za to bardzo wyraźny. Gra dzieje się na Karaibach, w pierwszej połowie XVIII wieku (dodatkowym argumentem jest to, że bohater, którym sterujemy, ma być postacią niejednoznaczą moralnie, ale prawdę mówiąc, sądzę, że wystarczyłoby żeby był po prostu "człowiekiem swojej epoki").
Teraz czas na pytanie: do czego niby miałoby prowadzić wycięcie z gry wielorybów? Zabijanie tych stworzeń (i wielu innych) jest faktem, dlaczego więc mielibyśmy temu zaprzeczać? Jeżeli gra (/książka/film) ma mieć cechy utworu choć trochę osadzonego w realiach historycznych, to dlaczego nie może przedstawiać czasów i miejsca takimi, jakimi w istocie one były?
Zabijanie zwierząt w grach, jak już kiedyś pisałem, nie daje mi przyjemności. Ale jeżeli nie będę chciał tego zrobić, to będzie to tylko mój własny wybór. Czy naprawdę są ludzie, którzy wierzą, że każdą rzecz, jaką zobaczy się na ekranie, będzie się chciało przenieść do prawdziwego życia? Jak sądzicie, czy po październiku 2013 roku nastąpi nagły wzrost ilości młodych ludzi, którzy pragną zostać harpunnikami?
Nawiasem mówiąc, gra daje użytkownikowi wolny wybór. Nigdzie nie jest powiedziane, co już ktoś zauważył przy ostatniej dyskusji, że zabijając zwierzę w grze trzeba odczuwać przyjemność - czasem może to być drastyczny krok, który (jako postać przedstawiona) trzeba wykonać, żeby przeżyć. Nie to jest jednak największym problemem.
Główne pytanie brzmi: czemu ma służyć wybielanie dziejów? Jeżeli zabijano wieloryby, a postać jest normalnym człowiekiem tamtego czasu (lub: gdzieś się zabija wieloryby, a postać jest normalnym człowiekiem z danego regionu i klasy społecznej), to dlaczego mamy udawać, że jest inaczej? Nie sądzę, żeby pod wpływem Assassin's Creed ktoś miał zostać asasynem, wielorybnikiem lub piratem. PETA wspomina o książkach historycznych, dlaczego więc gra w historycznych (no prawie) realiach ma być już z samego założenia z owymi książkami niezgodna?
Niezmiernie zastanawiające jest jeszcze jedno: jaka to nie nazwana siła sprawia, że co tylko ukazuje się jakaś wiadomość dotycząca realcji PETA - gry komputerowe, działania tej organizacji wyglądają jak parodia?
Rozumiałbym, gdyby chodziło o kręcenie filmu podczas którego wieloryb rzeczywiście mógłby zostać zraniony, ale nie wpadłbym na to, żeby nazywać wykorzystującą trójwymiarowe modele grę "skandaliczną" tylko dlatego, że pokazuje realia. Osobiście sądzę, że znacznie więcej szkody wywołuje udawanie, że człowiek nigdy nikogo nie zabił, mięso rosło na drzewach, niewolnictwo nie istniało, a (jak to ktoś kiedyś napisał w jakimś artykule) naziści przybyli z kosmosu.
Wciąż pokutuje w tego typu krytyce gier przekonanie, że musimy się w pełni utożsamiać z postacią, którą sterujemy (no i, że nie widzimy różnicy między stronami ekranu). Może czas zauważyć, że gra może być odbierana również jako ciekawa historia, a do swojego awatara w realnym życiu moglibyśmy czuć nawet wyraźną niechęć? Tak samo jak nie musimy w pełni utożsamiać się z historycznym łowcą wielorybów, o którym czytamy. A już na pewno nie musimy od razu po skończeniu lektury zapragnąć zostać taką samą osobą jak on. No i czy opis tego, jak wyglądało polowanie na wieloryby nie ma w zasadzie takiego samego działania, jak pokazanie tego procederu w grze? Może logiczniej byłoby wykorzystać popularność gry, żeby jak najbardziej uświadomić odbiorców, zamiast atakować częściowo fikcyjny utwór za jego historyczną zgodność? Zastanawia mnie, czy gdyby mamuty już nie wyginęły, PETA chciałaby je usunąć ze Skyrima, żeby przypadkiem komuś nie zachciało się polowania?