Moja kariera w FM13 #21: Napiął się a i tak pokazał niewiele - Brucevsky - 17 marca 2013

Moja kariera w FM13 #21: Napiął się, a i tak pokazał niewiele

Źródło: sirwolfgang.deviantart.com/art/Broly-178897791

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek Sogndal zapewniło sobie bezpośredni awans z drugiego miejsca. Nam pozostały baraże, w których nie widziałem specjalnych szans dla swojej wąskiej i już zmęczonej długim sezonem kadry. Johansen był w czołówce klasyfikacji strzelców, Geilo liderem w kwestii asyst, Sparre wśród najlepszych defensorów ligi, ale każdy z nich dawał z siebie wszystko w prawie każdym meczu i po kilku miesiącach takiej ciężkiej pracy miał prawo mówić o przemęczeniu.

W tych trudnych warunkach trzeba było jeszcze obronić swoją trzecią pozycję, aby mecz barażowy zagrać u siebie, przynajmniej przedłużyć swoje nadzieje oraz zarobić dodatkowe pieniądze na biletach. Wymęczone remisy ze Stromsgodset i Skeid przy korzystnych wynikach innych spotkań dały nam upragnioną lokatę. W ostatnim meczu sezonu polegliśmy ze spadkowiczem, Ranheim, 1:3, co niejako potwierdziło wszystkie nasze problemy. Bukmacherzy byli jednak przekonani, że to my z czwartym Kongsvinger stoczymy decydujący bój o miejsce w spotkaniu barażowym.

Boiskowa rzeczywistość zweryfikowała ich przypuszczenia, bo okazało się, że żaden z dwóch rzekomych faworytów nie przeszedł nawet pierwszej rundy. My odpadliśmy po wyrównanym i emocjonującym spotkaniu z szóstym Baerum. Mnóstwo niewykorzystanych okazji i jeden gol stracony w osiemdziesiątej minucie oznaczały dla nas koniec marzeń o awansie, a dla piłkarzy początek urlopów. Ostatecznie nikt z drugiej ligi nie awansował do ekstraklasy.

Zarząd i ja nie mieliśmy powodów do rozpaczy, bo sezon zakończyliśmy powyżej oczekiwań. Za wysokie miejsce dostaliśmy od norweskiego związku piłki nożnej 339 000 Euro i tym samym ustabilizowaliśmy finanse klubu na poziomie tuż poniżej miliona. Zadowolony prezes zaoferował mi od razu nowy dwuletni kontrakt, co chyba najlepiej potwierdzało, że jest usatysfakcjonowany postępami zespołu.

1 stycznia 2017 roku do drużyny zjechały nasze nowe gwiazdy, a z klubem pożegnali się doświadczony Hovemoen  i boczny obrońca Hjermann. Ostatecznie postanowiłem dać jeszcze szansę Bjorkevollowi i Haehre, choć obaj w minionych miesiącach specjalnie nie zachwycali. Pierwszy zanotował przez cały sezon jedną asystę, drugi ledwie jednego gola. Obaj mieli też obok młodego Njotena najgorszą średnią ocen z całej kadry. Anelka przekonał mnie jednak, że warto dać im jeszcze szanse, a przy okazji nie odchudzać kadry przed kolejnym sezonem. Trudno było nie przyznać mu racji.

Początek nowego roku to okazja do wielu podsumować, zarówno w Norwegii, jak i w świecie piłki. Cristiano Ronaldo sięgnął tym razem po nagrodę FIFA dla najlepszego piłkarza, a my znowu cieszyliśmy się z wyróżnienia dla „największej niespodzianki sezonu”. Niestety nie przełożyło się to specjalnie na zmianę naszej reputacji, która wciąż była słaba. Optymistycznym akcentem dla mnie była indywidualna nagroda dla naszego nowego nabytku, Belmira Keranovica, który jeszcze w barwach Raufoss okazał się najlepiej asystującym zawodnikiem grupy 1 drugiej ligi. Oby ten wyczyn powtórzył też w wyższej klasie rozgrywkowej.

Jeszcze przed rozegraniem pierwszych meczów sparingowych Gjovik wykradło nam 18-letniego juniora Karlstada. Środkowy pomocnik przeszedł za darmo do rywali, choć był z nami jeszcze związany kontraktem juniorskim. Winić mogłem za to niedopatrzenie tylko siebie. Na szczęście nie był to największy talent, jaki grał w naszych rezerwach. Zarząd podjął też decyzję, aby zakończyć współpracę ze Startem, który od kolejnego sezonu będzie naszym rywalem w lidze. Z jednej strony to zrozumiałe, z drugiej wciąż czekam na nowy klub partnerski, który użyczy nam swoich pokładów talentu. Prezesie, może czas na Rosenborg?

Brucevsky
17 marca 2013 - 10:17