Któż nie słyszał nigdy o Carmageddonie? Są takie osoby? Jeśli tak, to nie wiem jak to skomentować. W każdym razie była to produkcja jedyna w swoim rodzaju, gdzie trup ściele się gęsto. I wcale się tutaj nie przejęzyczyłem. Wszakże dzieło Stainless Games dodało do swych wyścigów ostrą jatkę. Oczywiście oficjalnym celem jest dotarcie do mety, bo tak nieoficjalnie mówiąc, cała zabawa polega na eliminacji pozostałych uczestników.
To właśnie dzięki tej, jakby nie patrzeć kontrowersyjnej decyzji Carmageddon wyróżniał się na tle konkurencji. Ponadto oferował zaawansowany system zniszczeń, którego próżno było szukać w innych grach. I to nawet w przypadku wszelakich symulatorów! Nasze pojazdy ulegały doszczętnym uszkodzeniom wizualnym jak i fizycznym, przez co z każdą kolejną stłuczką auto zachowywało się inaczej. Na uwagę zasługiwał także przyjemny model jazdy, choć umiejscowienie klawiszy pozostawiało trochę do życzenia. Niemniej jednak szło się do tego przyzwyczaić.
Jak nietrudno się domyślić, do brutalnej jazdy oddano nam kilka różnorodnych, ale za to nielicencjonowanych środków lokomocji. Od małych i lekkich, po duże i ciężkie. Krótko mówiąc, było w czym wybierać. Jednak najciekawszą atrakcją okazało się ulepszanie naszych cacuszek, zaś usprawnienia mogliśmy dokonywać za zdobyte podczas odbywających się wyścigów pieniążki. Oznacza to, że zwolennicy tuningu, szczególnie tego wiejskiego powinni poczuć się tutaj jak w niebie (a może w piekle?).
Również na trasy nie ma co narzekać, bo tych jest całkiem sporo, a każda z nich oferuje nie tylko inny design, ale i otwartą strukturę. Każda mapa stworzona została na zasadzie sandboksa, co bardzo sobie cenię. Ponadto tereny zmagań oferują graczom poukrywane tu i ówdzie bronie, bądź tymczasowe ulepszenia naszego auta. Nie brakuje tu także biegających i całkiem bezbronnych ludzi, których rozjechanie owocuje w dodatkowy czas potrzebny nam na eksterminację agresywnych i równie brutalnych co my przeciwników. Oczywiście stłuczki z nimi również owocują w dodatkowe i niezwykle cenne sekundy.
Trzeba przyznać, że Carmageddon został przemyślany od początku do samego końca, dzięki czemu ukończenie kariery nie męczy, a stopniowo podsyca naszą żądze mordu. Podziwianie efektów naszych działań daje nam niewyobrażalnie dużą satysfakcję. W końcu kogo z nas nie rajcuje demolowanie? Mnie bardzo to kręci, choć w rzeczywistym świecie bardzo dbam o każdą dostępną rzecz. Pewnie dlatego z taką zaciętością odreagowuję to w samej grze.
No dobrze, ale jak sprawa ma się z klimatem? Czy warto sięgnąć po nieskrępowaną rzeź jaką niewątpliwie jest opisywana przeze mnie produkcja? Czy grafika daje radę? Są to chyba najczęściej zadawane przez współczesnych graczy pytania. Jeśli chodzi o panującą tu atmosferę, to mogę tu rzec, że jest ona bardzo gęsta oraz niesłychanie krwista. W tym wszystkim pomagają nie tylko przyjemna rozgrywka, ciekawie zaprojektowane lokacje, ale i klimatyczny soundtrack, który oddaje to, co dzieje się na ekranie naszych monitorów. Czy warto w to zagrać? No ba! W dobie marnych ścigałek, grzechem byłoby pominięcie takiego hitu! Jak się mają sprawy z oprawą wizualną? No cóż... dziś nie prezentuje się najlepiej, ale jeśli skorzystam z dobrodziejstw akceleracji glide od 3dfx, to naszym oczom ukaże się przyzwoita, oldskulowa jakość.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.