Są żółte, raczej niewielkie. Nie, nie mam na myśli kurczaczków. Jest ich całe mnóstwo i lubią psocić. Czasem wdają się w bójki. Uwielbiają banany. Najprawdopodobniej występują tylko osobniki płci męskiej. Nie wiadomo, skąd się wzięły. Wiadomo jednak, że zostały stworzone po to, by podążać za swym panem. Służą wiernie i oddanie. O kim mowa? O Minionkach, urzekających bohaterach filmu Jak ukraść Księżyc.
O co chodzi? Gdzieś w Stanach Zjednoczonych na przedmieściach miasta, w jednej z tych dzielnic, gdzie stoją śliczne domki z kolorowymi płotkami, stoi dom nie pasujący do całej reszty. Większy niż wszystkie inne, szary i ponury, bez płotka, z zaniedbanym trawnikiem. Jego mieszkańcem jest Gru, pan o wielkich ambicjach. Marzy, by zostać największym złodziejem wszech czasów. Takim, o którym pamiętałyby pokolenia. Niestety Gru ma konkurenta, kradnącego wielkie budowle z całego świata – młodziutkiego, bogatego, rozpieszczonego, cwaniaczkowatego Vectora. Gru może odzyskać dobre imię tylko w jeden sposób. Obmyśla plan, jak ukraść księżyc. Misja niemożliwa? Nie, jeśli ma się do pomocy całą armię Minionków! A Gru taką właśnie dysponuje. Trzyma je w wielkich podziemiach, które służą mu jako laboratorium. Minionki pracują nad nowymi projektami, budują, testują, ale też tworzą główny wątek komediowy tej opowieści. Minionki mają niewybredne poczucie humoru, porozumiewają się wymyślonym językiem (choć niektóre słowa brzmią podobnie do angielskich), walą się po głowach, wybuchają się, nabijają się z siebie. Niestety, Vector dowiaduje się o planach złodzieja i postanawia stanąć z nim do rywalizacji. I tak na drodze do celu Gru stają trzy osierocone dziewczynki. Ze względu na to, że nasz bohater jest wielkim złoczyńcą, postanawia zaadoptować sierotki tylko po to, by pomogły mu zdobyć broń potrzebną do zniewolenia księżyca. I tu zaczyna się prawdziwy test dla Gru. Czy rzeczywiście został stworzony do tego, by siać zło? Czy może trzy małe istotki rozgrzeją jego zimne serce?
Jak ukraść Księżyc to animacja produkcji amerykańskiej (choć wyrobnikami byli Francuzi) z 2010 roku. Nie przesadzę ani trochę, gdy powiem, że to jedna z moich ulubionych bajek. Mogę domniemywać, że sprawia tyle samo radości małemu widzowi, jaki i dorosłemu. Jak to bajka – jest trochę naiwna i dosyć przewidywalna, ale to w niczym nie przeszkadza. Jest śmiesznie i „słitaśnie”. Swoim entuzjazmem zaraziłam już młodszą (o 7 lat) siostrę i starszego (o lat 22) tatę. Jeśli nie znacie Minionków, Gru i trzech istotek – Margo, Edith, Agnes – jest to najlepszy czas na nadrobienie zaległości, bowiem tego lata wyjdzie druga część filmu. W związku z tym, że tytuł angielski filmu oczywiście odbiegał od polskiego tłumaczenia (oryginalne Despicable me – Nikczemny ja nijak się ma do kradzenia Księżyca... klasyczny przykład Szklanej pułapki), na nic się nie zda wpisywanie „Jak ukraść Księżyc 2”. Nowa produkcja nosi tytuł Minionki rozrabiają i znów szykuje się ogrom frajdy i humoru. Przewiduję, że żółty i niebieski będą najmodniejszymi kolorami już za kilka miesięcy.
A na koniec ciekawostka - ponieżej zdjęcie biletów sprzed trzech lat właśnie z tego filmu! ;)