Sacha Baron Cohen - urodzony 13 października 1971 roku, angielski komik (stand-up), pisarz, aktor. Absolwent Cambridge University, szerszej publiczności znany dzięki czterem fikcyjnym postaciom, które stworzył: Ali G, Borat i Bruno i Dyktator. Ludzie, którzy występują w jego projektach, są z reguły nieświadomi tego, iż są ich częścią. Wszystko to w prześmiewczym klimacie, by ukazać absurdy naszej codzienności. Bullshit! - czas na prawdziwy komentarz dojego twórczości.
Sacha Baron Cohen dla wielu jest dworskim głupcem, który wkomponował się w światowy trend poszukiwania coraz to nowych atrakcji w celu rozbawienia tłumu. Borat, dziennikarz z zamiłowania, Kazach, który w Ameryce porywa Pamelę Anderson, Bruno - austriacki dziennikarz, kochający seks bez zobowiązań i Ali G, gwiazdor telewizji HBO. To właśnie jego szokujące kreacje sprawiają, że na każdym kroku jest o nim głośno. Jest niczym kameleon, a swoją jedną z ostatnich ról w Hugo i jego wynalazek znów dowiódł swojego talentu. Tym razem nie tylko komika, ale także aktora, zdolnego zagrać coś więcej niż kolejną wymyśloną przez siebie postać klauna.
Hate it or love it
Borata można kochać albo nienawidzić. Ale na pewno nic sposób przejść obok niego obojętnie. Do dziś doskonale pamiętam, jak przyglądałem się scenie defekacji podczas wielkiego wiecu w filmie Ali G. Zdziwiony i przerażony zapytałem moich rodziców - "Kim jest ten człowiek''. Odpowiedź dostałem natychmiastową. Nie należy się nim przejmować synu, jest kretynem pozbawionym ambicji. Teraz mógłbym spytać rodziców, czy aby na pewno. Sacha wielokrotnie już uwodnił, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Cała rozdania Oscarów upłynęła pod znakiem Dyktatora - nowej produkcji jego autorstwa. Niosąc prochy wielkiego mistrza i króla Dżima, a następnie rozsypując je na oczach zgromadzonych, pokazał że nie obawia się słów krytyki. Czy jest to jedynie medialna wydmuszka skazana na sukces, czy może przemawia przez niego coś znacznie większego? Dla mnie, młodego widza, jest po prostu człowiekiem, który bez ogródek komentuje otaczającą go rzeczywistość. Potrafi doskonale rozłożyć USA na czynniki pierwsze, umiejętnie wytykając na każdym kroku problemy współczesnych Amerykanów. Historia Borata, kazachskiego dziennikarza, w 2006 roku elektryzowała także Polskę. Maj nejm is Borat. Aj lajk ju! Aj lajk seks. Łamał i nadal łamie stereotypy. Wielu zarzucało mu nawet antysemityzm, ale czy nie ma lepszego komentarza do tego, co dzieje się wśród żydowskiej społeczności, niż opinia człowieka o żydowskich korzeniach? Bruno był uderzeniem znacznie mocniejszym. Homoseksualny dziennikarz zawsze będzie spotykać się z dezaprobatą ludzi. Gej to człowiek zły! Nie wspominając już wyjątkowo wiarygodnych scen seksu oralnego. Olaboga, wszyscy pójdziecie do piekła! Należy bez wątpienia nienawidzić go i na każdym kroku gnębić, tak jak Żydów.
High five!
Siłą Sachy Barona Cohena jesr bez wątpienia umiejętność zwrócenia na siebie uwagi i poruszenia publiczności, nikt nie pozostaje obojętny na jego zabiegi artystyczne. A odbiór bywa różny. Prawdą jest jednak, że potrafi całkowicie oddać się temu, co robi i poświęcić się swojej roli. Tak jak w Dyktatorze, którym Cohen zagrał sławnego generała Aladeena. Scenariusz został zainspirowany bestsellerem Żabi bah and The King autorstwa Saddama Husseina. Jak mówi Cohen, jest to niezwykła historia dyktatora, który heroicznie ryzykował własne życie po to, by demokracja nigdy nie zawitała do kraju, który z taką miłością terroryzował. Trudno wyobrazić sobie bardziej bezpośredni i ironiczny komentarz. Sacha Baron Cohen po raz kolejny łamie schematy i wzbudza odrazę, a wszystko po to by zmusić do przemyśleń. Nie jest tanim idiotą, za jakiego wiele osób go uważa. To człowiek, który doskonale wie, co robi i chce być na językach wszystkich. Odbiorcy albo doszukują się u niego farsowych gagów, albo krytykują za przewidywalność i niskie poczucie humoru. A może on po prostu próbuje zainteresować i rzucić światło na otaczające nas realia? Czy przez pryzmat jego twórczości nic przemawia człowiek próbujący powiedzieć coś bardzo ważnego? Wielu go krytykuje, a znaczna część postępuje i myśli podobnie. A że mówią? Bardzo dobrze, w końcu gorzej byłoby, gdyby nie mówili niczego. W dobie Internetu i nowych mediów Sacha Baron Cohen po prostu skazany jest na sukces.
Z Cohenem mam podobny problem jak z Tarantino - wiele się nasłuchałem o braku dystansu, przełamywaniu schematów, kontrowersjach i szokowaniu widza a potem obejrzałem "dzieło" tego pana (odpowiednio: Borat, Pulp Fiction) i co zobaczyłem? Film nudny, przewidywalny, bez pomysłu na siebie i jak zainteresować widza, jadący po nieciekawych scenkach "rodzajowych", no i ponownie nudny. W obu przypadkach efekt ten sam - łapię się za głowę dlaczego zarówno hejterzy jak i fani gadają głupoty nic nie mające wspólnego z twórczością autora? Jakaś epidemia złudzeń, czy jak?
casual/hardcore --> No stary, jesli Pulp Fiction przy pierwszym obejrzeniu bylo dla ciebie przewidywalne, to tylko pogratulowac i pozazdroscic!:D Filmy Lyncha pewnikiem tez tak ogarniasz bez problemu? Wyjasnisz mi w paru slowach sens postaci Cowboya z Mulholland Drive, bo ja mam z tym problem, a dla ciebie to niechybnie pestka?
<<---
Co do Cohena, oczywiscie, ze robi filmy proste a wrecz prostackie, i czesto ociera sie (lekko mowiac) o granice dobrego smaku. Jesli kogos to razi, lub nie lubi takich filmow, to wystarczy ich po prostu unikac, przeciez do ogladania nikt nie zmusza.
Jego filmy fabularne faktycznie są średnie, ale te stylizowane (??) na dokument (Borat, Da Ali G Show) są dla mnie mistrzowskie.
http://www.youtube.com/watch?v=W2jdfLp45dI
http://www.youtube.com/watch?v=M_eUEb81fa8
jack ale nie wymieniles bruno.
moim zdaniem najgorsza z postaci.
borat ali g czy dykatator (ktory jest filmem normalnym) sa mistrzowskie.
Komedie śmieszne, często żenujące. Próby szukania drugiego dna należy sobie darować. Wtręty o mniejszościach - mowa trawa.
Koleś ma talent,to jak zagrał w Dyktatorze to jak dla mnie mistrzostwo świata. Sam Dyktator to tak w ogóle jeden z moich ulubionych filmów.
casual hardcore - rozśmieszyłeś mnie do łez tekstem o tym, ze Pulp Fiction było nudne i przewidywalne :)
A jaki ma być film, w którym: w pierwszej scenie gadają o sympatycznych pierdołach, w drugiej to samo, tylko zakończone naciśnięciem spustu, w trzeciej znów to samo, tyle że bez pistoletu, w czwartej znowu tylko już zaczyna to nudzić, w piątej, szóstej, siódmej to samo, a w ósmej zgodnie z naturalną koleją rzeczy - wyłączam film. Proste? Proste.
casual/hardcore - winszuje daru jasnowidzenia. marnujesz sie przewidujac jakies tam filmy fabularne...
Wydaje mi się, że często jest tak, że ten komu nie podobał się "Borat", ten ubóstwia "Dyktatora". To są po prostu bardzo różne filmy, zrealizowane w innych koncepcjach i wydaje mi się, że po części skierowane do innego targetu.
A co do "Pulp Fiction"... to chyba jednak zupełnie inny poziom :P
W dobie internetu to byle analfabeta może być uważany za dziennikarza. Świetnie streściłeś "fenomen" tych gównianych filmów do 650 słów.
"Bullshit! - czas na prawdziwy komentarz dojego twórczości."
"Cała rozdania Oscarów upłynęła pod znakiem Dyktatora - nowej produkcji jego autorstwa".
Przecinki...jak Ty je stawiasz człowieku. Skoro się nie znasz na poprawnej polszczyźnie to nie pisz w ogóle. I jeszcze bierzesz za to kasę.
"Siłą Sachy Barona Cohena jesr"
Końcówka tekstu to już w ogóle pisarska patologia, składnia na poziomie gimnazjum.
Trzymasz poziom! Już nie mogę się doczekać kolejnego tekstu...A tak na serio, to żal dupę ściska, że przez takich F....., prawdziwi "blogerzy" przestali pisać swoje WYCZERPUJĄCE temat teksty. Bo po co? Żeby jakiś kretyn napisał recenzje piwa albo swoje filozoficzne przemyślenia z dupy i zagarnął 3/4 wyświetleń? Admini, ogarnijcie dupy serio. Tekst o nowej syrenie Raziela na 228 słów, gdzie nie ma dosłownie NIC. To już na wykopie można znaleźć bardziej interesujące, rzetelne i poparte linkami teksty.
Sorry za rage, ale porównajcie sobie teksty Pity np na temat Tactics Ogre, które miały - 6 komentarzy do tego GÓWNA co prezentują nam Ci profesjonalni blogerzy :/
DNO i kilogram mułu.