Trudne sprawy - Floyd - 23 kwietnia 2013

Trudne sprawy

Scena 1. On - właściciel dużego przed­siębiorstwa. Ona - nowoczesna pani domu. Małżeństwo po czterdziestce z dwójką dzieci w tle. On - koszula w kratę, duży brzuch, wąs i okulary. Pobudka o świcie, czarna kawa i kolacja późnym wieczorem. Ona - długie blond włosy, drogie perłumy, markowe ubrania. Do tego obowiązkowo siłownia i fitness, a popo­łudniu lunch z koleżankami i pokaz mody.

Od roku żyją w separacji. On znalazł sobie inną. Wyprowadził się, choć nadal utrzymuje całą ro­dzinę. Ona, skrzywdzona i samotna, zaciekle wal­czy o utrzymanie swojej pozycji w towarzystwie. Już nic jest tak łatwo, jak gdy stała u boku biznes­mena. Jego firma jest w trudnej sytuacji. On prze­staje spełniać jej wszystkie zachcianki. Musi sprze­dać dom. Ona nie może się z tym pogodzić. Żyje w innym świecie. Takim, do którego wstęp mają tylko kobiety z wyższych sfer. W końcu przycho­dzi komornik, biorą rozwód. Ona dostaje nakaz eksmisji. Cięcie!

Scena 2. Codziennie przed 14:00 Janusz stara się być już w domu. Wszystko załatwione, moż­na wygodnie usiąść przed telewizorem. Zaczyna od Trudnych Spraw. Potem są Wydarzenia i Interwencja. Janusz lubi oglądać życie innych. To ta­kie proste. Oczywiste. Jego żona właśnie kończy przygotowywać kolację. On zje w towarzystwie Detektywa Malanowskiego. Ona przysiądzie się na
kanapie. Początkowo niechętnie. Już nawet nie li­czy na jego uwagę. Kurtuazyjnie uśmiechnie się w reakcji na jego szyderczy śmiech podczas "Dla­czego Ja?" Potem położą się spać. Niby razem, a jed­nak osobno. Cięcie!

Scena 3. Dopijam ostatni łyk kawy. Siedzę sku­lony w kącie kawiarni i ukradkiem zza ekranu lap­topa obserwuję ludzi. Właśnie kończę pisać ten fe­lieton. Śmieję się z grupki dzieciaków siedzących we czwórkę nad jednym piwem. Gościu pod ścia­ną nerwowo zerka na zegarek sącząc sok jabłko­wy. Chyba znowu go wystawiła. Śmieję się z czło­wieka zaglądającego przez szybę. Już chciał wejść do środka, ale coś go odwiodło z powrotem. Na­gle delikatna muzyka gwałtownie się zatrzymuje. Rozlega się ich gromki śmiech. Twarze wszystkich zwrócone są w moja stronę. Cięcie!

Scena 4. Podobno, gdzieś daleko, jakieś 50 ty­sięcy kilometrów nad naszymi głowami mieści się całkiem przyzwoity hotel. Gości przy drzwiach wita biało odziany kamerdyner. Pokoje są bardzo przytulne. Prowadzą do nich długie, jasne kory­tarze. Gdzieś na dwudziestym szóstym, a może dwudziestym siódmym piętrze, jest jeden pokój, w którym mieszka szef hotelu. Widok z okien tego pokoju jest niesamowity. Obejmuje całą ziemię. Ale na daremno możesz pukać do drzwi. Tylko jak przystawisz ucho - usłyszysz głęboki, basowy śmiech. Cięcie!

Floyd
23 kwietnia 2013 - 21:12