Ja czyli kto? - Floyd - 7 maja 2013

Ja, czyli kto?

Bodźce, sygnały, miliony informacji, dziesiątki spraw do załatwienia, setki ludzi... Współczesny świat to plątani­na, w której trudno się odnaleźć. Aby ułatwić sobie to zadanie, nauczyliśmy się upraszczać i kategoryzować. Nowe bodźce i informacje spro­wadzamy do tego, co już znamy. W konsekwen­cji dzielimy otaczających nas ludzi na przyjaciół i wrogów, autorytety i idiotów, imprezowiczów i nudziarzy, hipsterów i dresiarzy... Potrafimy do jednego słowa sprowadzić całą złożoną oso­bowość człowieka.

Teraz jednak spróbuj zapomnieć o tych wszystkich ludziach. Spójrz w lustro. Wyobraź sobie, że widzisz w nim zupełnie obcego czło­wieka. Kogo widzisz? Jaką łatkę przypniesz czło­wiekowi po drugiej stronie? Nie myśl za długo; niech to będzie pierwsza rzecz jaka ci przyjdzie do głowy.

Załóżmy, że odpowiesz, że jesteś studentem. No i co z tego? Czy to, że znajdujesz się na liście kilku tysięcy niebieskich ptaków, która zobowiązuje cię do stawienia się kilka razy w tygodniu w określonym czasie i miejscu, od razu determinuje twoją tożsa­mość?

Teraz jesteś tym, co studiujesz. Po studiach będziesz swoim zawodem. A na emeryturze? Zgoda, nie możesz uciec od swojej łatki, ale czy naprawdę tylko studenta widzisz w lustrze?

Są ludzie, którzy płacą setki dolarów by zo­baczyć w filharmonii sławnego skrzypka i jego unikatowego stradivariusa. Ale co, jeśli ten sam skrzypek weźmie swój unikatowy instrument i zacznie grać na stacji metra? W 2009 roku przeprowadzono taki właśnie eksperyment, kie­dy znany na całym świecie Joshua Bell zaczął grać przy wejściu do waszyngtońskiej kolejki podziemnej. Z 1097 osób, które go minęły pod­czas 43-minutowego koncertu, zatrzymała się zaledwie jedna. Co więc ludzie kupują? Kultu­rę, czy raczej świadomość, że są ludźmi kultural­nymi? Samym koncertem zapewne wszyscy będą zachwyceni. Dla kogo jednak będzie to dawka rzeczywistych doznań artystycznych, a kto ra­czej kupuje swoją tożsamość miłośnika kultury wysokiej? Ostatecznie piękna sala, wyrafinowa­ne towarzystwo, któremu można się zaprezento­wać i przyjemne dla ucha dźwięki to dla wielu wystarczająca wymówka, aby pokazywać się re­gularnie w takich modnych miejscach.

Czy taka sytuacja nie rodzi pewnego rodza­ju konfliktu? Nagle okazuje się, że twoje po­strzeganie samego siebie często wywiera większy wpływ na postępowanie niż to, kim naprawdę jesteś. Łatka, którą sobie przypinasz, działa jak samospełniająca się przepowiednia. Jeżeli na­zwiesz siebie miłośnikiem sztuki, to nawet nie mając o niej najmniejszego pojęcia i przechodząc obojętnie obok światowej sławy muzyka w me­trze, właśnie temu przekonaniu będziesz skłon­ny podporządkować wiele w swoim życiu.

Czasem nawet niewielkie zmiany w postrze­ganiu samego sobie mogą mieć fundamentalny wpływ na to, w jaki sposób żyjesz. Co więcej, tożsamość jest niezbędna do tego, by wyrobić w sobie przekonanie o słuszności swojego postę­powania i poczucia sensu w tym, co się robi.

Cykając zdjęcia na imprezie starą kompaktówką uważasz się za fotografa. Pisząc na blogu o tym, że dzisiaj spieprzył ci sprzed nosa autobus czujesz się sad, uważasz się za blogera. I tak da­lej, i tak dalej. Jesteś tym, co robisz. Zdarza się jednak i tak (na szczęście!), że twoje czyny wy­pływają z wewnętrznego przekonania. Jednak tylko klarowna wizja siebie umożliwia zachowa­nie konsekwencji i spójności w tym, co robisz. To kwestia samoświadomości. Na początek mu­sisz wyjść w swoim myśleniu ponad swój zawód. Prawdziwa tożsamość nie wynika z jakiegoś od­górnego przymusu - ona jest w nas.

W filmie Krzysztofa Kieślowskiego tytułowe Gadające głowy zapytane o to, kim są, zazwyczaj odpowiadały swoją profesją. Była jednak kobie­ta (dla pamiętających film: ta urodzona w 1952 roku), która odpowiedziała, że jest alpinistką. Trudno nazwać alpinizm zawodem, który upra­wiała z przymusu, by zapewnić sobie utrzyma­nie. Jednak według niej właśnie to było od­zwierciedleniem jej tożsamości. Wydobycie się z kajdan narzuconych kanonów i konwenansów to rzeczywiste wyzwanie. Życiowymi zwycięz­cami są ludzie o spójnej osobowości - to samo­świadomość napędza ich do działania.

Floyd
7 maja 2013 - 00:56