Początkowo tytuł tego felietonu miał brzmieć "Call of Duty: Ghosts - rewolucja czy ewolucja?", jednak po chwili zastanowienia stwierdziłem, że odniesień i porównań do Battlefielda 4 byłoby tak dużo, że lepiej nieco zmienić podejście i zamiast tylko zastanawiać się nad ilością i jakością zmian w nowej podserii (wciąż) najpopularniejszej strzelanki na wszystkich platformach, porównać je do tego, co szykuje konkurencja. To co, karabiny w dłoń?
Przy próbie porównania FPS-a zarówno od Infinity Ward (Activision), jak DICE (EA) największy problem stanowi fakt, że dla wielu osób... to zupełnie różnie produkcje. Jest w tym sporo racji, bo siłą obu produkcji są zupełne sprzeczności, nie da się jednak uciec od porównań w przypadku najgłośniejszych strzelanek na rynku i dostrzegalnej na pierwszy rzut oka 'wojny fanów'. Pisałem już o tym zresztą dawno temu, nomen omen także podczas przedpremierowego porównywania Modern Warfare 3 i Battlefielda 3. Był to mój pierwszy tekst na GP [w tym momencie po policzkach czytelnika powinna spłynąć łza wzruszenia] - Call of Battle: Modern Field 3. Tym razem jednak podejdę do tematu od nieco innej strony, a mianowicie oczekiwań graczy, zastosowanej technologii i marketingu.
Teasery Battlefielda 4
Teaser Call of Duty: Ghosts
Warto zacząć od oficjalnych zapowiedzi obu produkcji. W przypadku "trójek" było tak, że zapowiedź Modern Warfare 3 była pewna, natomiast informacja o tym, że DICE pracuje nad Battlefieldem 3 spadła na nas jak grom z jasnego nieba (pamiętacie bumbumbum?). Tym razem ogłoszenie gier wyglądało niemal identycznie - w obu przypadkach mieliśmy do czynienia z przeciekami, anonimowymi doniesieniami, tajnymi zdjęciami i wszystkim tym, co w teorii powinno być zakazane i niedostępne. Jakiś czas później dowiedzieliśmy się, że Battlefield 4 faktycznie powstaje, oraz że Call of Duty: Ghosts to w istocie Call of Duty: Ghosts. Ze wszystkim mogliśmy się więc oswoić, ostudzić emocje i po cichu przygotowywać się na oficjalne zapowiedzi. Zupełnie inaczej sprawa wygląda z pierwszymi materiałami wideo. Nie chodzi już nawet o teasery, chodzi o pierwsze pełnoprawne trailery. Co ciekawe, okazało się, że DICE nie chce wzbudzać w graczach apetytu kolejnymi nafaszerowanymi wystrzałami i wybuchami, a woli pokazać grę w całej krasie:
Nietypowy zabieg, prawda? Czy świadczy to o pewności siebie? Czy Szwedzi stwierdzili, że graczy bardziej zachęci wyreżyserowany gameplay z trybu dla pojedynczego gracza niż widowiskowy trailer? Na to wygląda. Trzeba jednak przyznać, że tylko niewielki odsetek graczy czeka na kampanię, prawie wszyscy chcieliby jednak zobaczyć w akcji tryb multi. Zazwyczaj jest tak, że tryb singleplayer jest znacznie bardziej widowiskowy od multi, musimy jednak uczciwie przyznać, że tak rozbudowany multi, jaki znajdziemy w serii Battlefield, często stawia przed graczami takie obrazy, jakich nie wyreżyserowałby najzdolniejszy level designer wespół z programistą od skryptów. Wszystko wskazuje na to, że najlepsze DICE pozostawia na później (czyt. E3), nie da się jednak ukryć, że to co zobaczyliśmy wywołało u wielu graczy opad szczęki (las, ptaki jak u Hitchcocka, jak zwykle genialna gra świateł i skrypty rodem z... Call of Duty). Pozostał jednak pewien niedosyt (w zasadzie czym to się będzie różnić od Battlefielda 3? Niektóre animacje i dźwięki przeniesione żywcem z trójki?) i kilka znaków zapytania (gesty rozkazów zawitały do Battlefielda? Czy model sterowania zostanie przeniesiony z Medal of Honor: Warfighter? "Acziki" w Battlefieldzie?). Więcej szczegółów, które, miejmy nadzieję, rozwieją te wątpliwości już niebawem.
A jak sytuacja wygląda w przypadku Call of Duty Ghosts? Zobaczmy:
I co? Typowo i nietypowo zarazem. Typowo, bo mieliśmy okazję zobaczyć marketing w wersji standard, czyli zwiastun, który ma nas zachęcić do dalszego obserwowania produkcji Infinity Ward. Nietypowo, bo Activision zdążyło nas już przyzwyczaić do wybuchów, wystrzałów, krzyków i rockowej muzyki, tymczasem pierwszy trailer nowego Call of Duty jest... spokojny. Co prawda pod koniec jesteśmy raczeni kilkoma trzęsieniami i wybuchami, ale wciąż jest to utrzymane w raczej spokojnej atmosferze (widoki rodem z filmu "I Am Legend"). Czyżby producenci naprawdę wczuli się w klimat tytułowych Duchów? Oby, bo wydaje mi się, że serii nie jest potrzebne kolejne Modern Warfare z innym tytułem. Oddech świeżości jak najbardziej wskazany, a delikatne uspokojenie i stonowanie akcji według mnie wyszłoby serii na dobre. Liczę na ciche akcje i skryte działanie (powtórka z Prypeci z Modern Warfare jest akurat jak najbardziej wskazana). Wreszcie trzeba też wspomnieć, że Ghosts stało się ofiarą dosyć niefortunnej konferencji Microsoftu, na której zapowiedziana została konsola Xbox One. Niefortunnej, bo gracze najbardziej zapamiętali z nich "TV", "Television", "TV" i psa z nowego Call of Duty, który to stał się obiektem wielu internetowych obrazków i filmików aspirujących do miana memów.
Oba tytuły cierpią na pewną przypadłość - powtarzalności i częstości. Co roku słyszymy pretensje wzburzonych fanów (i antyfanów) związane z CoD-owym tasiemcem - a to fabuła i multi mało innowacyjne, a to odgrzewany kotlet, a to stary silnik graficzny... Zgoła inną sytuację zastajemy na podwórku Battlefielda, którego trzecia część pojawiła się na rynku 6 lat po premierze poprzedniej części. Tak było do tej pory, bowiem w tym roku mamy do czynienia z sytuacją, w której Duchy same w sobie są nową podserią opartą na nowym silniku, a Battlefield 4 pojawia się dwa lata po premierze poprzedniej odsłony. Może i do tego momentu powyższy wywód brzmi na korzyść gry spod znaku Infinity Ward, ale ostatecznie okazało się, że biedni twórcy oznajmili, iż: "Call of Duty: Ghost stworzone zostało w oparciu o znacznie ulepszony dotychczasowy silnik" (różnicę oczywiście widać gołym okiem, ale nie muszę chyba mówić, że fani oczekiwali czegoś troszkę innego?), by kilka dni później tłumaczyć, że "nie zdążyliby stworzyć nowego silnika w ciągu dwóch lat" (aż chce się powiedzieć: biedactwa, karzą im wydawać grę z roku na rok i nie mogą ulepszyć swojej gry... Wybaczcie tę osobistą dygresję, ale kiedy usłyszałem to oświadczenie wpadłem w stan histerycznego zniesmaczenia). To nie tak miało być. Tymczasem DICE w swojej piaskownicy poczyna sobie w najlepsze - w grze mają pojawić się okręty, a także lubiany i wymodlony tryb Commandera, a dotychczasowe informacje jasno dają do zrozumienia, że trafimy także do Chin (wszyscy fani dwójki spodziewają się mapy Dragon Valley lub Wielkiego Muru Chińskiego).
Jak to podsumować? Do premiery obu tytułów zostało tak wiele czasu, że producenci mogą (i zapewne zrobią to) wyjawić nam całą masę informacji, które całkowicie pozmieniają nasze podejście do gier, będących tematem tego felietonu. Póki co każdy stoi po stronie tej serii, która daje mu więcej frajdy. Ja, jak zapewne wiecie, jestem wielkim fanem serii Battlefield, dlatego z wypiekami na twarzy czekam na czwórkę, jednak każdego roku mnóstwo radości dają mi także kolejne części Call of Duty. Battlefield 4 jest dla mnie bezapelacyjnym numerem jeden, ale "znacznie ulepszony" silnik, (mam nadzieję) nowe podejście do tworzenia kampanii i nowa seria spod znaku wielkiej marki sprawia, że na Ghosts czekam z tym większą niecierpliwością. A każdą z gier kupię w pre-orderze...
Czy Duchy pozamiatają Pole Bitwy, czy to Pole Bitwy pochłonie Duchy, okaże się już jesienią. Byle do E3.
A której produkcji wy nie możecie się doczekać bardziej? Call of Duty: Ghosts czy Battlefielda 4? Co sądzicie o dotychczasowych informacjach? Na korzyść której z gier przemawiają bardziej?
<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>