Nie od dziś wiemy, że internet staje się nie tylko źródłem szeroko pojętej wiedzy, informacji i komunikacji, ale także dystrybucji wszelakiej maści dóbr. Jednym z nich są gry wideo (póki co przede wszystkim pecetowe, ale nie wątpię, że i to niebawem ulegnie zmianie), których kupno w postaci cyfrowej jest szybkie, łatwe i wygodne. Ale czy przypadkiem nie wolimy pudełek?
Moglibyśmy się uprzeć, że da się to wyśrodkować, to jest kupić w internecie wersję pudełkową, ale umówmy się, że jest tu mowa tylko i wyłącznie o edycji pudełkowej albo cyfrowej.
Jestem z tego pokolenia (czy właściwie rodzaju, bo akurat wiek nie ma tu wiele do rzeczy) graczy, którzy od zawsze po gry biegli do sklepu, by jak najszybciej, ściskając w dłoni kartonowego boxa, udać się do domu i przetestować wyczekiwany od dawna tytuł. Cały proces rozpakowawczo-instalacyjny był swego rodzaju urytualniony - w pierwszej kolejności musiałem zapoznać się ze wszystkimi informacjami, jakie zawarte były na pudełku, a także przez chwilę popatrzeć na okładkę samego pudełka. Dopiero wtedy przystępowałem do ostrożnego ściągnięcia z pudełka folii i... zaciągania się tym charakterystycznym zapachem świeżo rozpakowanej gry. Proces samej instalacji był to moment, w którym na spokojnie mogłem dokładniej zapoznać się z treścią (również pachnącej jeszcze nowością i farbą drukarską) instrukcji. Później pudełko lądowało na półce i pozostawało już tylko ogrywanie danego tytułu. Tego się nie zapomina.
Jak to się ma do obecnej mody na wydania cyfrowe? Jeśli mam być zupełnie szczery to powiem, że dla mnie są one zupełnie bezpłciowe. Bo co to za frajda kupić grę siedząc przed monitorem? Ba, nie mając nawet namacalnie tego, na co wydaliśmy nasze ciężko zarobione/zaoszczędzone pieniądze. A doskonale wiemy o tym, że gry (w momencie premiery) nie są tanie... Wydaje mi się też, że lepiej prezentuje się prawdziwa półka z prawdziwymi, poustawianymi na niej grami, zwłaszcza że edycje kolekcjonerskie/specjalne wersji cyfrowych są raczej mało efektowne. A może to właśnie o to chodzi, że edycje pudełkowe są dla kolekcjonerów, a cyfrowe dla osób, które chcą po prostu w grę zagrać?
Rzecz jasna zdaję sobie sprawę z niedoskonałości wydań pudełkowych, które po pewnym czasie potrafią zająć naprawdę sporo miejsca, pojawia się więc problem z rozlokowaniem tego wszystkiego i gracz po pewnym czasie naprawdę może stwierdzić, że trzymanie tego wszystkiego w ramach Steama, Origin czy Uplaya wcale nie jest takim głupim pomysłem (pozdrawiam Cię, gnoll). Faktem jest też to, że wydania pudełkowe względem ich odpowiedników sprzed kilku lat strasznie zubożały - grube instrukcje to pojedyncza kartka z informacją o epilepsji, a wielkie kartonowe boxy to pudełka DVD, bez szans na jakiekolwiek darmowe bonusy w postaci koszulek, bandan, map czy soundtracków. No i o edycje pudełkowe trzeba też dbać, co przy większej ich ilości potrafi zabrać trochę czasu... Ja chyba jednak wolę organizować sobie więcej miejsca na półce i tracić czas na dbanie o stan mojej kolekcji, niż pobierać gry, w ogóle ich nie dotykając...
Ostatnio zauważyłem, że, mimo iż dystrybucja cyfrowa wciąż rośnie w siłę, entuzjastów pudełek i edycji cyfrowych jest mniej więcej po równo...
A czy wy po grę udajecie się do sklepu czy internetu?
<Spodobał ci się tekst? Wpisy i felietony przypadły ci do gustu? Polub growo&owo na Facebooku ^^ Znajdź mnie też na Google+>