Pod drzwiami domu ktoś zostawił karton z naklejonym napisem „Karmić Cukierkami”. W pudełku wycięta jest okrągłą dziura, przez którą wygląda z zaciekawieniem tajemnicza zawartość. Co siedzi w środku? Prawdę mówiąc nie wiem. Kojarzy się to trochę z żabą, ale ma wystające zęby, blisko osadzone oczęta i jest równie urocze jak zwierzaki rysowane w stylu chibi... No i zżera cukierki.
Trudno nie poczuć do zwierzaka sympatii, a skoro tak, wypadałoby go jeszcze nakarmić. No i tutaj zaczynają się schodki. Cukierek został zawieszony na lince, którą możemy przeciąć jednym ruchem palca. Początkowo musimy jedynie liczyć się z grawitacją oraz ruchem, który aktualnie wykonuje słodycz, z czasem jednak dochodzą kolejne linki, kolce, unoszące się balony, czarodziejskie kapelusze, odbijające bębny, suwaki, pokrętła, miechy jakieś...
Gra absolutnie zachwyca ilością pomysłów i tempem ich wprowadzania. Wszystko odbywa się stopniowo – z planszy na planszę jesteśmy zapoznawani z nowymi atrakcjami, a stare pozostawiamy za sobą. Ani przez chwilę nie jesteśmy przytłoczeni ilością przedmiotów na ekranie, zawsze dokładnie wiemy co do czego służy i jak się tego używa, a jedyny problem, jaki przed nami stoi, brzmi: w jakiej kolejności w to klikać, żeby cukierek wpadł do pyszczka On Noma (tak ma na imię zielony zwierz). Gra nie pozwala się nam ani przez moment nudzić: cały czas widzimy coś nowego, a przejście planszy zajmuje nieraz dosłownie kilka sekund, więc syndrom „jeszcze jednej rundy” jest tutaj widoczny w całej okazałości.
Samo nakarmienie nie stanowi zazwyczaj najmniejszego problemu, prawdziwe logiczne wyzwania zaczynają się dopiero wtedy, gdy będziemy się starali zebrać na każdym etapie trzy złote gwiazdki. Nie wiem po co one, ale stworek się cieszy, gdy jakąś zdobywamy, więc chyba warto!
Mimo że większość zagadek wygląda na skomplikowane jedynie na początku, ukończenie na 100% planszy, którą męczyliśmy już kilkanaście minut niezmiennie daje sporo satysfakcji.
W grach tego typu ważne jest, żebyśmy nie musieli kończyć poziomu na siłę, wiedząc, że już na samym początku popełniliśmy błąd. Całe szczęście w prawym górnym roku ekranu umieszczono przycisk restartu, dzięki któremu możemy zacząć planszę od nowa dosłownie w ciągu kilku chwil. Po kilku rundach będziemy go używali niewiele rzadziej niż samego przecinania lin.
„Przetnij Linę!” cieszy również sprawnym wykorzystywaniem ekranu dotykowego, liny przecinamy ruchem palca podobnie jak owoce we „Fruit Ninja”, „miechy” obsługujemy naciskając na nie, a pokrętłami musimy dosłownie zakręcić. Prawie wszystko działa wyśmienicie – jedyny problem pojawia się dopiero w późniejszych etapach, gdy gra nie zawsze rozumie, czy chcemy kręcić, czy ciąć i w rezultacie musimy powtarzać poziom od początku. Całe szczęście tego typu wypadki nie należą do częstych.
Jak przystało na grę na urządzenia przenośnie, „Cut the Rope!” jest wprost idealną produkcją na zabicie paru minut w poczekalni, na przystanku autobusowym, w pociągu. W przypadku tego typu tytułów aż się człowiekowi robi głupio, gdy sobie uświadamia, że darmowemu i w gruncie rzeczy bardzo nieskomplikowanie wyglądającemu tytułowi poświęcił więcej czasu niż wielkim produkcjom na PC, a naprawdę jest czemu poświęcać czas, bo aktualnie mamy do przejścia już 14 pudełek po 25 łamigłówek w każdym z nich (350 plansz!), a niedługo prawdopodobnie dojdą kolejne. Jeżeli ktoś ma jakieś urządzenie z androidem, „CtR” to absolutny „must have!”... Lub przynajmniej „must try!”.