Tym razem, żeby nie było zbyt słodko, sięgniemy po postać zupełnie inną niż zielony stworek z opisywanego „Cut the Rope!”. Tylko spójrzcie na tę facjatę – a właściwie na połowę facjaty, bo drugą zakrywa zbyt duża czapka – odstające uszy, wielki czerwony nochal i do tego ten przygłupi uśmiech... No dobra, czepiam się. Po prostu uważam chłopca z „Icy Tower 2” za jednego z brzydszych głównych bohaterów gier. Nie z powodu niestarannego wykonania, ale przez nieco odpychający design. Jakie to ma znaczenie? Nie ma żadnego, "Icy Tower" w drugiej odsłonie dalej jest produkcją wartą uwagi.
Cechą charakterystyczną większości najlepszych gier na Androida jest ich zdolność do urzekania gracza prostotą. Za każdym razem, gdy widzę tytuł tego typu, niezmiennie zachwyca mnie fakt, że komuś udało się zaprojektować tak wciągającą grę opierającą się na tak nieskomplikowanej rozgrywce. Mamy naszego bohatera – jak wygląda, każdy widzi, więc już sobie odpuszczę. Dodatkowo mamy platformy, po których musimy skakać – jedna platforma na jedno piętro, a po pokonaniu stu pięter, zmienia się nieco wystrój. Tylko tyle. Nie ma żadnych łamigłówek, potworów, zbierania kluczy, otwierania przejść, walk z bossami. Nie ma nawet podróżowania na boki, cały czas pokonujemy jedynie drogę w górę, bo naszym celem jest wspięcie się na najwyższy poziom wieży. Jeżeli spadniemy, trzeba zaczynać grę od nowa, a spadać będziemy często... Bardzo często.
Im wyżej się wespniemy, tym bardziej niestabilne są poziomy wieży. Platformy zaczynają być coraz węższe, niektóry z nich się ruszają lub spadają natychmiast po nadepnięciu na nie, z czasem pojawiają się trampoliny... Które na wyższych piętrach również zostają wprawione w ruch i tak z każdym piętrem coraz trudniej. Jeżeli chodzi o ścisłość, nie musimy nawet sami skakać, bo postać skacze bez naszej ingerencji, a my mamy jedynie wybierać kierunek ruchu, żeby chłopiec z wielkim czerwonym nosem trafiał na kolejne platformy i jednocześnie nabierał rozpędu, bo im większy rozpęd, tym wyżej można się wybić.
Jedynym urozmaiceniem, jakie spotykamy po drodze, są power-upy przyśpieszające podróż: parasol, przenoszący nas kilkadziesiąt pięter wyżej, przyssawka, dzięki której biegniemy chwilę po ścianie oraz magnes, ułatwiający zbieranie monet. Co robimy z monetami? Kupujemy kolejne power-upy lub udoskonalenia, jak na przykład mocniejszą konstrukcję wieży lub bardziej wartościowe monety.
Pytanie więc, co tak właściwie przykuwa do ekranu? Poza niewątpliwym wyzwaniem, jakim jest dotarcie wyżej niż poprzednio, zbieraniem kolejnych monet i kupowanie ulepszeń, wprowadzono popularny system wyzwań. Większość z nich jest łatwa i wykonuje się je zupełnie mechanicznie, jak na przykład: „zbierz dwa parasole w jednej grze” lub „skocz łącznie na 25 spadających platform”, ale są też takie, które wymagają działania z premedytacją: „przeskocz pięćdziesiąt pięter bez zebrania ani jednej monety” lub „doskocz do piętra X nie pomijając ani jednego stopnia”.
Fani przebierania bohaterów znajdą dodatkową motywację, jaką jest kupowanie za monety nowych koszulek, spodni i – przede wszystkim – nakryć głowy. Nie mają one wpływu na rozgrywkę, ale zabawnie jest dla odmiany poskakać w przebraniu ninja lub w średniowiecznym hełmie.
Gra jest wyposażona w popularny na Androidzie (i nie tylko) system płatności „zapłać by nie grać”, czyli za prawdziwe pieniądze możemy kupić dodatkowe power-upy i kostiumy, pytanie tylko po co, skoro taki nabytek może co najwyżej skrócić czas wymagany do ukończenia gry? Zabawa bez własnego wkładu pieniężnego jest w zupełności możliwa, no ale jeżeli ktoś chce jak najszybciej zaliczyć grę na 100%... Grałem na tablecie w trybie offline i nie zaliczyłem ani jednego zacięcia, więc nie przejmowałbym się zbytnio niektórymi komentarzami w Google play. Polecam wypróbować!
[recenzowana wersja 1.4.18]