Popularność gier indie to popularność starych idei. W zasadzie w dużej mierze cały nurt mainsteamowych gier niezależnych wyrósł na tym, że ktoś nie chciał dać nam kontynuacji jakiejś gry z przeszłości, lub sprowadzić jej do nas. Przynajmniej tak to w dużej mierze widzę – poprawcie mnie jeżeli się mylę.
Pozostaje mi się cieszyć, że nie zaginęli fani Rastana. Jedna z gier z Kickstartera, którą wsparłem finansowo stara się przywrócić nam magię przygód napakowanego barbarzyńcy, momentami wręcz ocierając się o plagiat. Volgarr the Viking, za którym stoją autorzy przyzwoitego Shinobi 3D to tytuł obrzydliwie wręcz zrzynający z pierwszego Rastana, ale dorzucający garść własnych pomysłów. Jeżeli lubisz krew, skoki i akcję to jest szansa, że Volgarr Cię zainteresuje. Albo bardzo zdenerwuje.
Głęboko na północy
Co ciekawe autorzy Volgarra zwrócili uwagę na bardzo ciekawą rzecz – zaatakowano ich kilkakrotnie za to, że są „byłymi” profesjonalistami, co nie może czynić ich w pełni developerami niezależnymi. Oni jednak uważają, że doświadczenie przy pracowaniu nad grami z większym budżetem jest bezcenne w produkcji retro-wskrzeszeń.
Platformery to obecnie bardzo zatłoczony rynek. Jednak wśród tej ilości gier gatunku trudno o ich jakość – nie dorównują zbyt często klasyce z NESa, SNESa i całej reszty retro-maszynek bo po prostu nie mają takich budżetów, tak doświadczonych zespołów i takiego oddania się pracy jak miało choćby Rondo of Blood. Zalewa nas masa gierek na raz, podszywających się pod Castlevanie, Duck Tales, Mega Many, Sonica i Mario. Volgarr nie wypada wcale lepiej.
Tylko Volgarr tyka materiału, którego rzadko tykają się gry niezależne. Mojego kochanego Rastana. Volgarr na szczęście powstaje jednak wśród jakby nie patrzeć zawodowców, a na dodatek ma kilka fajnych pomysłów. Pierwszym z nich jest wykorzystywanie broni do sekcji platformowych (robienie sobie platform z włóczni!), drugim połączenie skakania i sieczenia jako sensownej mechaniki. Z Rastana bierze krew & flaki, duże poziomy, walki ze stworami rodem z książek Roberta Howarda, dokładną detekcję kolizji i zamiłowanie do pięknych pikseli.
Tak, wydało się. Czekam na grę niezależną bo ta zrzyna z kochanego przeze mnie klasyka. Mój upadek moralny jest pełen. Mój trud skończony.
Starcie starego z nowym
Oglądając wczesne filmy z Volgarra mam sporo obaw i nadziei. Gra dobrze pokazuje, w czym leży problem we wskrzeszaniu pewnych ze starych idei. Tam, gdzie Rastan miał taką muzykę:
Volgarr celuje podobno w taką:
Tam gdzie Rastan mocno zaznaczał się na punkcie tła, Volgarr momentami się z nim zlewa. Tam, gdzie Rastan jest bardzo intuicyjny i prostu Volgarr być może nierozważnie wkłada elementy metroidvani. Każdy platfomer indie wywodzi się w prostej linii od wspaniałej platformówki sprzed lat. Dlatego to nie Shadowrun, nie Torment, nie Wasteland będą dla mnie jedynymi sprawdzianami Kickstartera – będzie nim również Volgarr. Premiera gry już na dniach. Trzymam kciuki.