Zaglądamy do środka kolekcjonerki Splinter Cell Blacklist - Imperialista - 22 sierpnia 2013

Zaglądamy do środka kolekcjonerki Splinter Cell Blacklist

Skład edycji kolekcjonerskich przeznaczonych na europejski rynek poznaliśmy w marcu i nie zrobiły one na potencjalnych klientach większego znaczenia. Ot, figurka, komiks, steelbook- elementów tego typu wala się po domu cała masa. Ostateczna wersja okazuje się prezentować lepiej niż na papierze. Sporo konkretów, zero śmieci!


Edycja wita nas całkiem sporej wielkości pudłem spełniającym wszystkie wymagania stawiane pudłom edycji kolekcjonerskich: jest duże, nieporęczne, w miarę ciężkie i zajmuje od groma miejsca. Przy okazji jest też naprawdę ładne i solidne. Ścianki działowe są solidnej grubości, a środek wyłożony specjalnym wypełniaczem, dzięki czemu drobniejsze elementy nie walają się przegródce. Sporo musiałem się nasiłować z wyciagnięciem górnej pokrywy pudełka, bo elementy są spasowane na ścisk. Całość otula dodatkowa obwoluta plastikowa pokroju tych, które można znaleźć na steelbooku Batman Arkham City, czy Crisisa. Dobrze to wygląda.

Przyszła kolej na dodatki. Komiks wydany jest przepięknie, chociaż rażą błędy i niezdecydowanie w kwestii lokalizacji. Wypowiedzi w chmurkach są po Polsku, przedmowa została w języku Szekspira, tylka okładka tak samo. Historii nie poznałem do końca, ale momenty które już zobaczyłem były tylko niezłe. Po przeczytaniu, całość ma szansę pozostawić dobre wrażenie, nie przeczę. 

Steelbook jest zawsze miłym dodatkiem i ten ze Splinter Cella jest jednym z jaśniejszych punktów całej kolekcjonerki. Okładka opalizuje na złoto, pewne elementy są matowe, inne błyszczące. W środku całkiem niezła grafika prezentująca akcję na pokładzie mobilnej bazy Fishera. 

Docieramy w końcu do gwiazdy zestawu. 24 centymetrowa figurka wygląda dokładnie tak jak na wizualizacjach, co raczej cieszy. Przede wszystkim wyraz twarzy Sama jest inteligentniejszy od pierwowzoru z samej gry. Dbałość o szczegóły jest prawdziwie zaskakująca, i gdyby nie badziewnie wyglądająca podstawka, możnaby uznać figurkę za element bliski ideału. Okej, bojowa poza Fishera nie każdemu może przypaść do gustu (wygiął się jak modelka!), podobnie jak brak elementów ruchomych, ale pamiętajmy że mamy do czynienia z wydaniem oscylującym wokół kwoty 275 zł, a więc wyjątkowo tanią jak na dzisiejsze standardy. Gdyby jednak komuś bardziej przypadł do gustu pustynny kamuflarz, odpowiednią wersję figurki będzie miał szansę kupić w sklepie UbiSoftu.

Na koniec zostały karty odblokowujące zawartość w samej grze:

  • Mapy do trybu single i kooperacji: Martwe Wybrzeże i Jacht Miliardera
  • pięć elementów wyposażenia: Złote i bursztynowe gogle, Buty ducha, Buty opancerzone i Rękawice taktyczne
  • 5 mundurów: Elitarny cyfrowy mundur Ghillie, Mundur szpiega, Mundur najemnika, Mundur Upper Echelon i Mundur Zaćmienia
  • 5 broni: Karabin snajperski VSS, Taktyczny soundtrack M1014, Karabin szturmowy HK 416, Pistolet F40 i łuk

Totalnie nie kręcą mnie dodatkowe gadżety, ale fajnie że są. Kiedyś być może nawet wklepie te kody i ściągnę zawartość ;)

Wszystko! Czy warto? Odpowiedzcie sobie sami. Gdyby całość kosztowała powyżej trzech stów, możnaby wymagać czegoś więcej. Biorąc pod uwagę tak niską cenę polecam bez dwóch zdań. To w końcu Fisher. Na biurku.

Imperialista
22 sierpnia 2013 - 19:02