Moja kariera w FIFA 14 #1: Start wielkiej trenerskiej przygody - Brucevsky - 1 października 2013

Moja kariera w FIFA 14 #1: Start wielkiej trenerskiej przygody

Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.

Czuję się jak John McClane na początku Szklanej Pułapki 3. Ktoś wyciągnął mnie z mieszkania i wsadził do busa, nie tłumacząc o co chodzi i nie dając nawet aspiryny. Obolały, niewyspany i zmęczony patrzę przez szybę na warszawskie ulice. Dopiero po chwili dociera do mnie, że jadę na lotnisko imienia Fryderyka Chopina. Kilkanaście minut później każą mi wysiadać i prowadzą do odprawy. Śledząc wzrokiem odjeżdżający bagaż, którego przecież wcale nie pakowałem, zauważam kierunek podróży swoich rzeczy. Lecą do Dublina. Ciekawe, przecież nie planowałem wakacji w Irlandii.

Jakiś czas później wciąż próbuję sobie przypomnieć, czy mam jakiegoś znajomego w Dublinie. Czy może kupiłem jakieś wakacje w biurze podróży? Rozmyślań nie ułatwia mi startujący samolot, zmiany ciśnienia i nasilający się ból głowy. Szukam pomocy u stewardessy. Doktor Jack Daniel’s zgadza się mnie przyjąć, ale jego metody leczenia nie okazują się szczególnie skuteczne. Dopiero po kilku godzinach lotu, już na Wyspach Brytyjskich, jakiś obcojęzyczny nieznajomy ratuje mnie białą pigułką. Lekceważąc zasady zdrowego rozsądku i głęboko wierząc, że to aspiryna, łykam ją. Wkrótce zaczynam czuć się lepiej.

Sytuacja zaczyna rozjaśniać się, gdy wraz z tajemniczo uśmiechającym się facetem w garniturze podjeżdżam pod budynek z logo jakiegoś klubu. Zaczynam domyślać się, że moi dobrzy przyjaciele znowu postanowili załatwić mi pracę i przywrócić mnie do zawodu. Świetnie, ale dlaczego teraz, dlaczego w Irlandii? Niezbyt zadowolony idę za nieznajomym do środka. Uśmiechnięta sekretarka odprowadza mnie wzrokiem do biura z uchylonymi drzwiami. W środku siedzi zadowolony z siebie facet w czarnym garniturze z czerwonym krawatem. Cały pokój ma w gadżetach z logiem, które widziałem wcześniej na budynku. UCD? Uniwersytecki klub sportowy Dublin? Żartują sobie?!

Kilkanaście minut później wiem już, że moi przyjaciele przyjęli za mnie propozycję pracy w Dublinie i mam zostać nowym trenerem zespołu. Niezbyt podoba mnie się wizja powrotu do świata piłki i do tego jeszcze z jakimś zespołem amatorów.  Szybka analiza tego, co czeka mnie po powrocie, z bandą zrzędzących nad głową znajomych, utwierdza mnie w przekonaniu, że nawet mordęga w Irlandii będzie od tego lepsza. Przynajmniej zwiedzę te słynne lokalne bary. Ostatecznie podpisuję więc kontakt. Prezes na odchodne informuje mnie, że celem zespołu jest nie zajęcie ostatniej lokaty w tabeli. Jasne, da się zrobić – rzucam. W myślach tymczasem pojawiają się przekleństwa i wizja piłkarzy, którzy potrafią kopać się najwyżej po nogach.

Dzień później jadę na boisko treningowe, by poznać swoją kadrę. Pierwszy trening obserwuję z boku, by jeszcze przed oficjalną prezentacją ocenić poziom piłkarzy. Wojciech Kowalczyk nazwałby ich „ogórkami”, które na pewno ze swoją Legią chętnie by „opie….”. Amatorzy lub pół-zawodowcy, którzy wszystkie braki próbują zasłonić siłą, szybkością czy skocznością. Ale pewnie i cała liga na tym bazuje. W końcu, kiedy ostatnio słyszeliście o sukcesie irlandzkiego klubu? Czy widzieliście go kiedyś na Camp Nou lub San Siro? No właśnie. Spotkanie zapoznawcze przebiegło w miłej atmosferze. Obawiam się, że to chyba ostatnie tak przyjemne chwile w naszych stosunkach. Gdy zacznę wymagać, zrobi się pewnie mniej miło.

Większość kadry przypominała marnych kopaczy, z którymi nawet lekkie odbicie się od dna byłoby trudne. By jakkolwiek taka zgraja prezentowała się na murawie potrzebne było kilka wzmocnień. Co jednak można zrobić ze 100 000 euro na transfery, z których od razu połowa idzie na zatrudnienie skauta szukającego nowych talentów? W pierwszej kolejności wystawiłem kilku najsłabszych piłkarzy na listę transferową. Ku mojemu zaskoczeniu, większość z nich w kilka dni znalazła kupców i przyniosła nam zyski. Następnie, po rozmowie z księgowością, przesunąłem środki z puli transferowej na tą przeznaczoną na wynagrodzenia. Mając już pewne zaplecze finansowe wykonałem kilka telefonów i napisałem parę maili. Stare znajomości bardzo się w takim momencie przydały…

Klub: UCD, UC Dublin

Data założenia: 1895

Gwiazda: Michael Leahy (56 OVR) – w miarę przyzwoity stoper, który powinien nadawać się do walki na irlandzkich boiskach. Raczej nigdzie poza ojczyzną nie zrobi kariery.

Budżet na transfery: 100 000 euro

Budżet na pensje: 2 000 euro

Cel zarządu: Nie być na samym dnie tabeli na koniec rozgrywek

KWESTIE FORMALNE

Pierwsze i chyba najważniejsze, nowy cykl związany z FIFA 14 nie oznacza zakończenia „Mojej kariery w FM13”. Historia Lillehammer będzie trwała nadal, ale kolejne odcinki będą ukazywały się trochę rzadziej. Artykuły o FIFA 14 będą  natomiast trafiały na stronę z regularnością dawnej opowieści o Chateauroux.

W ramach nowej kariery postanowiłem zmienić nieco plan i zupełnie inaczej poprowadzić swoje wirtualne ja. Tym razem nie zamierzam poświęcić się pracy z jednym klubem, a zacząć od najniższego pułapu, by powoli wspinać się po szczeblach kariery i osiągnąć jak najwięcej sukcesów w różnych ligach i rozgrywkach. W efekcie zaczynam swoją przygodę w UCD, półgwiazdkowym klubie, w którym najlepszy zawodnik ma 56 OVR, a budżet transferowy wynosi równo 100 000 euro. Kiedy zmienię otoczenie, gdzie przeniosę się w kolejnym roku  i czy w ogóle zatrzymam się w Irlandii tylko na jeden sezon – czas pokaże.

Niewykluczam też, że po pewnym czasie w każdym odcinku „Mojej kariery w FIFA 14” obok relacji z trybu kariery pokazywały się też będą krótkie raporty z placu boju w trybie „FIFA Ultimate Team”.  To jednak pewnie nastąpi dopiero za jakiś czas.

Zapraszam do śledzenia cyklu i aktywnego komentowania, dzielenia się spostrzeżeniami i radami, a także oceniania FIFA 14.    

Na koniec krótkie FAQ:

Na czym grasz?
Na PlayStation 3.

Na jakim poziomie trudności grasz?
Zaczynam na zawodowcu. Gdy zrobi się za łatwo, przeskoczę wyżej.

Brucevsky
1 października 2013 - 19:15