Sam zaczynałem grać, będąc w wieku mojej starszej córki. O dziwo zaczynałem od PC, a konsole pojawiły się później pod postacią niezatapialnego Pegasusa i jego następców. Jak z perspektywy ojca i gracza wygląda wychowanie kolejnych pokoleń graczy?
Umiejętności obsługi różnych urządzeń elektronicznych obecne pokolenie trzydziestolatków nabywało powoli. Komputery były na przełomie lat '80 - '90 towarem, na który nie każdy mógł sobie pozwolić, a sale komputerowe dopiero zaczynały się pojawiać w szkołach. Tak naprawdę wraz z polityczną rewolucją w Polsce zaczynała się powolna ewolucja grania.
Dobrze, kiedy ekran był kolorowy, bo pierwsze, z którymi miałem do czynienia były monochromatyczne. Potem kolorowe zlepki pikseli zaczynały być coraz wyraźniejsze, później przeszły w trzeci wymiar, a teraz wyszły z ekranu na salony za pomocą kontrolerów ruchowych.
Obecne pokolenie w przeciwieństwie do swoich rodziców wychowuje się w szeroko pojętym cyfrowym społeczeństwie, zarówno od strony podejścia do sposobu komunikacji, jak i dostępu do informacji i rozrywki. Pierwsze zderzenie z grami to najczęściej tablet lub smartfon, który przygotowany jest do jak najłatwiejszej obsługi. Dziecko nieumiejące czytać lub czytające słabo nie ma problemu z uruchomieniem gry za pomocą kolorowej ikony, co dla mnie, kiedy byłem w ich wieku, było nie do przeskoczenia w tekstowych systemach pokroju DOS, co z czasem i lepszym opanowaniem czytania i pisania zmienił Norton Commander. Windows w wersji 3.1 był raczej ciekawostką, a na Windowsa 95 trzeba było jeszcze poczekać.
Systemy obrazkowe są dziś standardem ułatwiającym pracę, ale i rozleniwiającym niewymagającego użytkownika. Patrząc pokoleniowo w drugą stronę, widzę, jakie czasami problemy z obsługą komputera mają moi rodzice, którzy obsługi komputera musieli się uczyć będąc niewiele młodszymi ode mnie teraz. U wszystkiego leży zrozumienie działania, bo tak naprawdę, upraszczając oczywiście, wszystkie systemy działają tak samo, różnią się jedynie kolory i kształty. Jednak mając do czynienia z nastolatkami, co nie mają problemu z obsługą Facebooka, ale wystarczy powiedzieć TEMP lub Total Commander i już gubią wątek. Na szczęście nie wszystcy.
Mam znajomych, którzy nie pozwalają dzieciom grać, tłumacząc to dbaniem o ich zdrowie i rozwój. Sami nie grają, uznają, że na naukę obsługi komputera przyjdzie jeszcze czas, a nie zauważają, że narażają swoje pociechy od najmłodszych lat na cyfrowe wykluczenie ze społeczeństwa, podobnie jak ma to miejsce z seniorami. Jeśli coś staje się standardem społecznym z wpisanym w niego rozwojem techniki, to kiedy jest najlepszy moment na naukę obsługi, jeśli nie od najmłodszych lat, kiedy młody umysł nie jest jeszcze zniekształcony przez polski system nauki, i nikt nie mówi mu, że musi to umieć, a dziecko poprzez zabawę chce samemu zdobyc te umiejętności?
Podobne podejście mam do innych zajęć, gdzie poprzez odpowiednie podejście, spróbowanie i wybór moja starsza córka chodzi zarówno na balet, jak i na szermierkę. O angielskim nawet nie wspominam, stał się on obecnie standardem. Zajęcia, spośród wielu, na których byliśmy, wybrała sama, które jej się podobały. Tak samo rodzice powinni postrzegać umiejętności obsługi wszelkiej maści urządzeń cyfrowych, wszechobecnych w naszym codziennym życiu.
Jedynym problemem jest u dziecka zawsze chęć zabawy bez ograniczeń, co w każdym przypadku, czy to wspólnej, rodzinnej gry w Carcassonne, Chińczyka czy oglądaniu bajek wymaga od rodzica konsekwentnego podejścia. Wiem, że jeśli moje dzieci coś lubią, będą chciały tego tak dużo, ile tylko zniosą. Nieważne, czy będą to słodycze, zabawa na placu zabaw, My Little Pony na telewizorze, lalki Monster High czy kolejnej rundy planszówki.
Granie w takim wieku nie powinno być zabraniane, a odpowiednio dozowane. Nieważne, czy będą to gry online, konsola czy granie mobilne. Pierwsze, na czym zawsze się skupiamy to czas grania. Musi być ograniczony, nie tylko dlatego, że młodsza córka także lubi grać, co powoduje kłótnie ze starszą siostrą o kolejność i wybór tytułu, ale i też odpowiednie podejście do gospodarowania czasem dziecka. Musi być miejsce zarówno na klocki, rysowanie i lalki, ale i też wspólne czytanie czy wyjścia do znajomych. Każdy rodzic wie, że nie jest to łatwe, ale do wypracowania. Ważne, żeby dziecko miało poczucie wyboru, a nie tylko nakazu i zakazu. Tyle teoria, praktyka jest trudniejsza, ale wykonalna, co widzę po swojej rodzinie.
Granie moich dziewczyn skupie się na kilku platformach, co nieraz po odmowie gry na jednej powoduje pytanie o drugą. Na szczęście granie jest tylko jedną z wielu rzeczy, którymi się zajmują. Każda platforma to pewna forma rozrywki i nauki, gdzie zawsze można pokusić się o przykłady gier obrazujących sposób użytkowania i określony potencjał.
Smartfon to przede wszystkim nieśmiertelne Angry Birds w wielu odsłonach i Bad Piggies, które wymagają już większego zaangażowania szarych komórek. Poza tym oczywiście smartfon został całkowicie rozpracowany tak, że nie ma problemu z dzwonieniem czy odtwarzaniem muzyki i video. Kiedy kończy się bateria, same przynoszą go do ładowania, a w innym przypadku argument, że nie ma grania, bo bateria jest słaba, powoduje komentarz, że nie ma przecież czerwonego światełka i trójkącika.
Komputer to głównie gry online na takich portalach jak MiniMini czy Cartoon Network, jeśli ma być to przede wszystkim zabawa. Z drugiej strony mamy gry edukacyjne, zachęcające bardzo skutecznie do nauki liter, liczenia i innych. Tu prym wiodą Atomówki oraz Artur sprytnie łączące zabawę z nauką i postacie znane z ekranu telewizora. Online to głównie przebieranie kucyków i innych postaci z animek, ale i też pokonywanie kolejnych przeszkód wraz ze Scooby Doo, który poza tym nauczył moje dzieci, że potworów nie ma, a za każdą maszkarą tak naprawdę stoi człowiek.
Konsole lub jak kto woli granie na telewizorze ma dwa oblicza. Poczciwa i nie do zajechania czarnulka Playstation 2 i ruchowo reaktywna Playstation 3. W przypadku najpopularniejszej konsoli wszech czasów granie zaczęło się od oglądania moich popisów w Burnoucie, kiedy młode kibicowały Bum Tata Bum, i późniejszym komentarzom podczas jazdy samochodem, że jadę za szybko lub za wolno i że nie powinienem szaleć, bo to nie gra i nie mam nikogo z drogi spychać... Teraz starsza córka gra w Simpsons Hit & Run, gdzie praktycznie pokazałem młodej jedynie jak używać analogów, a po chwili ta już biegała, skakała i pędziła samochodami po Springfield. Jest jeszcze Spyro, ale brakuje jej do niego jeszcze cierpliwości.
W przypadku Playstation 3 znakomicie sprawdza szczotkowanie i głaskanie zwierzątek oraz wszelkiej maści podskoki, o ile nie idą za nimi zniszczenia w domu. Gry ruchowe w formie proponowanej przez kończącą się generację konsol znalazły swoich odbiorców, którzy tę prostą rozgrywkę potrafią właściwie docenić w odróżnieniu od zatwardziałych graczy, do których tak naprawdę ten rozgrywkowy gadget nie był adresowany.
W przypadku starszych dzieci lub jak kto woli nastolatków, spoglądam na syna moich znajomych i syna mojego kuzyna, dla którego jestem przede wszystkim wujkiem od kodów i płyt, bo zawsze znajdzie się jakiś dubel lub nie mam czasu wszystkiego ograć. Tutaj pojawiają się zupełnie inne problemy, jaką grę dać trzynastolatkowi? Mówi, że jego koledzy grają w tytuły 18+, ale ile jest w tym prawdy trudno stwierdzić. Chociaż patrząc na wielu nieodpowiedzialnych rodziców, jestem w stanie niestety uwierzyć. Pomijając obiegowe mity na temat gier dla dzieci, nieraz zastanawiałem się, czy zauważyli oni oznaczenia na pudełku? Przecież nie pozwalają oglądać swoim dzieciom horrorów gore i pornografii, prawda? Tam respektują ograniczenia wiekowe, a w grach nie? Mogę przymknąć oko na 1-2 lata różnicy w przypadku gier poniżej 18 lat, ale nie w przypadku tytułów kierowanych stricte do dorosłych. Niełatwo jednak wyjaśnić młodemu człowiekowi w czasie dojrzewania, który jeszcze nie ma w pełni wykształconego światopoglądu, co jest dla niego lepsze. Sam pamiętam, jaki byłem w tym wieku i jak wielu rzeczy moi rodzice nie byli świadomi. Niech tak pozostanie.
Śmieszne? Niestety nie, chociaż mówi się, że to, co zabronione jest najlepsze, to jednak jakieś zasady moralne trzeba mieć. Tak samo jest ze wszystkim, jak postrzega się chociażby pasy na drodze. Lewy pas pozwala na jazdę z maksymalną dozwoloną prędkością, dostosowaną do warunków na drodze, a prawy zarezerwowany jest dla pojazdów poruszających się wolniej. Z drugiej strony mamy podejście powszechne, że jedzie się, ile wlezie lewym pasem, a prawym ewentualnie przepisowo. Tak samo jest z grami i odpowiedzialnością. Trzeba zacząć od odpowiedniego podejścia, oraz od konsekwencji, na jakie można narazić siebie i swoje dzieci.
Wychowanie dzieci to złożony proces, gry mogą być dobrą nauką, ale i też posłużyć jako dobre narzędzie do walki z nudą dziecka. Niech gra, jest cisza, nie jest tu dobrym podejściem. Niestety wielu nie rozumie, że dzieci nie można zostawić z grą sam na sam nie znając jej treści. Granie jest bardzo rozwijające i dobrze dobrane pozytywnie stymuluje rozwój dziecka. Jeśli jest jednym z zajęć, które oferujemy dziecku, potrafi idealnie współgrać z jego potrzebami. Wystarczy podejść do tego odpowiedzialnie, bo gry nie są dla dzieci, gry są dla rodziców, którzy wiedzą, jakie tytuły można dzieciom dać do zabawy.
Śledź mnie na Twitterze!