GRAmofon: Devil Doll - Maurycy - 3 grudnia 2013

GRAmofon: Devil Doll

Lubię muzykę. Może ekspertem teoretycznym nie jestem, ale przez lata kształtowany gust muzyczny (zamiłowania do muzyki nie odziedziczyłem po rodzicach, do wszystkiego musiałem sam dojść) pozwolił mi wyrobić swoje zdanie o wielu gatunkach i twórcach. Dziś chciałbym Wam przybliżyć postać enigmatycznego Mr Doctora i jednej z najbardziej tajemniczych grup, o jakich słyszałem: Devil Doll.

Masz, przesłuchaj. Tylko nikomu nie puszczaj, bo mało kto w Polsce to zna i niech tak pozostanie. Z tymi słowami znajoma pożyczyła mi Eliogabalus, jeden z krążków nagranych przez nieznaną mi wtedy grupę Devil Doll. Początkowo podeszłem do niego sceptycznie, wrzuciłem do odtwarzacza, puściłem w tle codziennych spraw i odstawiłem. Dzieciak byłem, liceum dopiero rozpocząłem i się nie znałem. Dopiero po dłuższym czasie wróciłem do nagrania  poświęciłem mu więcej uwagi. Po niecałych pięćdziesięciu minutach nagranie zostawiło mnie wciśniętego w fotel z szeroko otwartymi oczami, przed którymi majaczyły pokraczne, plugawe wizje niczym z obrazów Boscha...

Devil Doll powstał jeszcze za czasów Jugosławii w Lublanie (dziś Słowenia) za sprawą tajemniczego jegomościa, kryjącego się pod pseudonimem Mr Doctor, lub czasem The Man. Zamieszczone przez niego niecodzienne ogłoszenie sprowadziło pod skrzydła Mr Doctora muzyków tworząc pierwszy skład grupy Devil Doll, który zmieniał się na przestrzeni lat. Pierwszy, a raczej "pierwszy" album został wydany w 1989 pod nazwą The Girl Who Was... Death. Zawierał materiał wyjątkowy, coś nowego i wcześniej niespotykanego. Album poparty paroma koncertami sprawił Devil Doll zyskał fanów i do roku 1996, kiedy to powstał flagowy Dies Irae wydał pięć albumów. Dies Irae było ostatnią wydaną płytą, przez wielu uważaną za dzieło absolutne. Do tej pory nie pojawiło się nic nowego, choć, co ciekawe Devil Doll nadal oficjalnie istnieje i jest aktywne. Na razie brzmi raczej nudno i nieciekawie?

Co więc takiego gra ten skład i czemu jest tak wyjątkowy? Ciężko jest dokładnie sprecyzować gatunek, który wymyka się jakimkolwiek szufladkowaniom. Jest to połączenie rocka, opery i muzyki poważnej. Zmiksujcie te trzy gatunki, dodajcie klimat upiornego cyrku, filmów grozy z pierwszej połowy XX wieku i otrzymacie mieszankę, którą wykonuje Devil Doll. Sam Mr Doctor przyznaje, że największą inspiracją były niszowe filmy grozy, a także nieznany u nas serial The Prisoner. Partie rockowe mieszają się tu z delikatnymi melodiami na akordeonie, spokojny, acz nieziemsko niepokojący duet wokal-pianino kontrastuje z potężnymi wybuchami orkiestry. Wszystko zmyślnie spięte wieloznacznymi, poetyckimi tekstami śpiewanymi przez The Man.

Mr Doctor (źródło: last.fm, ale fotografia dostępna jest w książeczce Dies Irae)

Kim z kolei jest Mr Doctor? Pojawił się znikąd ze swoim dziwacznym ogłoszeniem i pokrętną wizją muzyki. Niewiele o nim wiadomo, prócz imienia i nazwiska, kilku faktów z życia, paru fotografii i tego co mówili o nim inni muzycy podczas wywiadów. Dla Devil Doll komponuje niemal całą muzykę, pisze niezwykle poetyckie teksty, gra na organach i akordeonie. I śpiewa. Nie na darmo nazwany został Man of the Thousand Voices - ilość barw i emocji jakimi się posługuje jest wprost niesamowita. Techniką jaką opanował do perfekcji jest sprechgesang będący czymś pomiędzy śpiewem a mówieniem, efekt jest oszałamiający. Od innych muzyków wymagał bezapelacyjnie całkowitego poświęcenia. Ma pokrętne poczucie humoru, a jednocześnie potrafi być śmiertelnie poważny. Wiele oddaje fragment wywiadu z Jurijem Tonym, realizatorem dźwiękowym, przeprowadzony przez Giampaolo Banelli'ego w 1996r:

Znalazłem Go całkowicie zatopionego we własnym świecie poza czasem I przestrzenią, powiedziałbym. Z początku nie bardzo mogłem zrozumieć, co mu chodziło po głowie i prawdopodobnie zaszufladkowałem go jako szaleńca z przytłaczającą wiedzą o Sztuce. Rzeczywistość przechodzi często wszelkie wyobrażenia:, kiedy nagraliśmy  THE MARK OF THE BEAST, praktycznie na żywo w ciągu kilku zaledwie godzin w studio, byłem tak zaskoczony... Mr. Doctor był jakby w transie wykonując TEN unikalny "sprechgesang" w całkowitej ciemności, a ja siedziałem za stołem mikserskim słysząc Jego głos po raz pierwszy, zmieniający nastrój, barwę, tembr, ale utrzymujący przez cały czas „nieskazitelną czystość absolutnego szaleństwa” i przekształcający się nagle w anioła, starca, złego ducha czy dziecko, wszystkich uwięzionych w jednym ciele. A kiedy to się skończyło, za pierwszym podejściem, żadnych dubbingów, żadnych studyjnych tricków, tylko ta Obecność torturująca Jego struny, byłem znokautowany.(...) Wszystkim nagraniom z udziałem Mr Doctor’a towarzyszyło ogromne napięcie. Mr. Doctor jest najbardziej wymagającą osoba, jaką znam, oczekującą absolutnego oddania od każdego: musimy zawsze starać się wykraczać poza ograniczenie ograniczenia naszych ograniczeń. To ekscytujące doświadczenie, ale prowadzi mnie do całkowitego psychicznego wyczerpania, jak nigdy się to nie zdarza w przypadku innych muzycznych produkcji.

Wypowiedzi na temat Mr Doctora jest jeszcze kilka, wszystkie dają nam pewien obraz tego człowieka: wizjonera, nie do końca rozumianego, trudnego w obyciu, opętanego własną wizją, a zarazem będącego niesamowicie  wrażliwym na Sztukę, łatwym do zranienia. Ważnym faktem jest jego podejście do muzyki i samej działalności Devil Doll. Nie jest dla niego ważny rozgłos. Tworzy(ł) muzykę będącą odzwierciedleniem jego samego i przez muzykę chce/chciał się pokazać, wyrazić. To dla niego Sztuka, przez duże S. Tak, wiem, o takim podejściu mówi wielu artystów muzycznych, ale u Mr Doctora czuję autentyczność tegoż. Początkowo The Man nie chciał, by jego twórczość była sprzedawana (rozdał płyty za darmo, patrz w ciekawostkach), zgodził się głównie dla muzyków, którzy z nim współpracowali.

Ciekawostki, które tylko dodają tajemniczości zespołowi

* Przed wydaniem The Girl Who Was... Death Devil Doll nagrał wspomniany wyżej album The Mark of the Beast. Utrwalony został w postaci jednego egzemplarza, który znajduje się w domu Mr Doctora. Szef fanklubu Devil Doll miał okazję słyszeć fragmenty płyty, bądź zna kogoś, kto je słyszał. Ponoć sporo elementów wykorzystano w The Girl Who Was... Death, a niektóre fragmenty przewijają się w późniejszych nagraniach.

* The Girl... pierwotnie zostało wydane w liczbie 500 egzemplarzy w formie LP. Podczas występu na żywo Mr Doctor rozdał 150 kopii wśród publiki (każda sztuka była oddzielnie przygotowywana przez niego, każda ma inne wkładki, a część została podpisana jego własną krwią), resztę płyt zniszczył na scenie. Dopiero kilka lat później The Girl Who Was... Death zostało wydane ponownie, ale tylko pierwotne wersje mają intro i outro. Dziś pierwowzoru nie da się już kupić. Jedyna szansa to aukcje internetowe, ale te są cały czas monitorowane przez fanów. Jeśli pojawiłby się jakiś szczególnie cenny smaczek, zniknąłby szybko kupiony za niebotyczną sumę.

* Kilka (bodajże dziewięć) koncertów jakie dał Devil Doll były ponoć niesamowitym przeżyciem. The Man był bardzo wymagający co do wykonań na scenie, brali w nich udział nie tylko główni muzycy, ale całe orkiestry, zadbano o otoczkę wizualną, która dawała wrażenie przebywania w teatrze (rekwizyty, scenografia). Sam Mr Doctor wydawał się przebywać w innym świcie podczas występów, w żaden sposób nie kontaktował się ze światem zewnętrznym, nawet innymi muzykami.

*Mr Doctor udzielił jednego wywiadu dla jugosłowiańskiej telewizji. Jednak ówczesny ustrój sprawił, że wywiad przed emisją pocięto i ocenzurowano. Muzyk wpadł w szał i nigdy więcej nie dał wywiadu (do 2008 roku i to nie dla telewizji). Materiał przepadł.

* Wspomniany fanklub jest nadal aktywny i prężnie działający. Wyszukuje i przechowuje każdą małą wzmiankę o zespole i The Man. Ma na koncie własne reedycje albumów zaakceptowane przez twórcę.

* Każdy z albumów ma kilka różnych wydań. Najcenniejsze i niemożliwe do kupna są edycje, które za każdym razem dostawali artyści współpracujący z Mr Doctorem. Była to zwykle limitowana do dziesięciu egzemplarzy, edycja LP w twardym, wyściełanym aksamitnym płótnem pudełku z ręcznie pisanymi tekstami i grafikami stworzonymi przez samego The Man. Każde pudło miało inną zawartość i inaczej wyglądało. Limitowane wydania winylowe można kupić za 250 Euro. Tylko raz na Allegro widziałem vinyla, był to Eliogabalus za około 1200zł.

* Podczas sesji nagraniowych (w których brała udział słoweńska orkiestra narodowa)  Dies Irae, nagrano 900 minut materiału, ostatecznie na płycie ukazało się 45 minut.

* w 2004 roku Fanklub naciskał na Mr Doctora z błaganiem o wydanie nowego materiału. Po akcji zorganizowanej przez jednego z fanów stworzono oprawioną w skórę księgę pod tytułem A Thousand Letters to Mr. Doctor limitowaną do jednego egzemplarza. Muzyk zareagował. W ramach podziękowania inicjator akcji otrzymał egzemplarz albumu Sacrelegium opatrzony numerem jeden - osobistą kopię Mr Doctora. Ręcznie wykonane, skórzane pudło, ręcznie wypisane teksty i artwork z przekazem od The Man: ASTONISHED!. Kapitalnie.

Astonished (źródło: devildoll.nl)

* W 2008 roku Mr Doctor udzielił telefonicznie wywiadu dla jednego z muzycznych magazynów. To miał być ostatni jego wywiad i pożegnanie, jak do tej pory dotrzymał słowa. Najciekawsze jest to, że The Man powiedział, że nie zaprzestał komponować i nagrywać muzyki pod szyldem Devil Doll. Po prostu nie jest zainteresowany wydaniem materiału. Od ostatniego albumu do wywiadu minęło 12 lat. Niesamowite. Tu i ówdzie pojawiały się głosy od muzyków, którzy jakoby brali udział w nagraniach. Ponoć późniejsze dzieła Mr Doctora były jeszcze bardziej koszmarne, głębokie, gorzkie i bardzo niepokojące. Jedną z osób, które potwierdzają te słowa jest bliski współpracownik Muzyka, Francesco Carta.

* Plotki i różne głosy wspominają o kilku niewydanych nagraniach: wspomniane Mark of the Beast, The Fall of the House of Usher, które miało być ścieżką zdjęciową do filmu z 1928 roku pod tym samym tytułem, czy The Day of Wrath, soundtrack do filmu nakręconego przez samego Mr Doctora.

* w 2007 roku wydawnictwo Hurdy Gurdy (pod którym wydawane były kolejne albumy Devil Doll) opublikowało książkę 45 Revolutions napisaną przez Mr Doctora. To tam pierwszy raz muzyk podpisał się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Wielu fanów było w szoku.

(Wycinek z albumu Dies Irae. O dziwo, jak na 360p jakość nie jest tragiczna, więc pozwoliłem sobie tutaj umieścić.  Absolut.)

Wokół Devil Doll obrosła rzesza oddanych fanów, a uwielbienie dla zespołu i samego Mr Doctora bywało czasem nazywane kultem. Może to za mocne słowo, na pewno niechciane przez samego Muzyka, jednak oddanie miłośników, a zarazem otoczka niesamowitości i tajemnicy jaką okrył się zespół może sugerować swojego rodzaju "sektę", hehe. Prawda jest taka, że muzyka jest niesamowita. Niezbyt łatwa i wymagająca dużego zaangażowania ze strony słuchacza. Mnie pochłania. Nic nie wywołuje we mnie takich emocji jak Devil Doll. Mr Doctor nie jest co prawda moim "NAJ" wykonawcą, ale wszystko co z nim związane jest okryte klimatem, w który wsiąkłem cały. Mój zachwyt Devil Doll pielęgnuję. Co jakiś czas zaglądam na oficjalną stronę, biorę udział w dyskusjach na forum i wciąż szukam faktów, o których jeszcze nie wiem, bądź odświeżam już stare.

W niedługim czasie opowiem trochę więcej o Dies Irae i zainspirowany wpisami pana darth16 wykonam unboxing Dies Irae Leather Box.

Maurycy
3 grudnia 2013 - 17:39