Flappy Bird na nasze telefony komórkowe czaiło się od maja ubiegłego roku, a ostateczny szturm przeprowadziło w przeciągu ostatniego miesiąca. W momencie, gdy zarobki twórcy szacowało się na 50 tysięcy dolarów dziennie, ten zdecydował się… zdjąć grę z Google Play i AppStore’a tłumacząc, że nie zniesie dłużej oskarżeń o plagiat i wielkiej presji, jaką wywierali na niego gracze z całego świata. Kulisom tej niemałej afery przyjrzymy się za kilka dni, tymczasem dzisiaj skupimy się na samej grze. Małej, trudnej, irytującej i przy tym szalenie wciągającej. Jeśli zdążyłeś pobrać ją na swój telefon przed jej usunięciem, możesz pochwalić się swoimi wynikami i wymienić swoje doświadczenia.
Trudność we Flappy Bird wynika głownie z krytycznie niskiej tolerancji na błąd, a wygrywa się tylko perfekcyjnym timingiem. Innymi słowy, bez praktyki ani rusz. Zdarzają się tacy, który wynik powyżej setki potrafią od niechcenia machnąć przy drugi posiedzeniu, ale dla dużej większości zrobienie wyniku o połowę mniejszego będzie dużym wyzwaniem. O czym każdy początkujący gracz w grę o przelatywaniu rur za pomocą ptaszka powinien pamiętać?
- przede wszystkim – to nie jest gra rytmiczna. Na nic więc wsłuchiwanie się w rytm własnego stukania, który raz za razem bywa burzony przez różnice poziomów w prześwicie między rurami. Mało tego, charakterystyczny dźwięk oznajmiający zaliczenie kolejnej „bramki” może tylko utrudnić sprawę! Luki pojawiają się w równych odstępach, dźwięki wygrywają zatem stały rytm, który w mojej głowie kłócił się z dynamicznym „tapaniem” po ekranie. Dobrym sposobem było wyłączenie irytujących dźwięków,
- główna zasada we Flappy Bird mówi: „trzymaj się dolnej rury”. Trzeba to sobie wbić do głowy – trzymając się górnej rury ryzykujemy obijanie ptasiego czerepu, bardzo często będziemy także zbyt wysoko, by sprawnie zanurkować do kolejnej bramki. Wynika to z prostej przyczyny…
- … o wiele łatwiej jest wznosić się, niż spadać. Nad lotem w górę mamy pewną kontrolę; możemy go przyspieszać. Spadanie jest pewnym problemem i niesie ze sobą spore niebezpieczeństwo – grając zbyt zachowawczo i wznosząc lot tuż po opadaniu tak, by zmieścić się w bramce możemy łatwo przyłożyć łbem o górną rurę. Sprawne zaliczenie punktów po szybkim locie w dół to jedna z rzeczy, które trzeba opanować treningiem,
- i nie jest to zresztą rzecz jedyna. Bardzo ważne jest, by mijając przerwę pomiędzy rurami jak najrzadziej podbijać jego lot. Omijać przerwę należy w taki sposób, by brzuch ptaka znalazł się jak najbliżej krawędzi dolnej mijanej rury. Oczywiście bez treningu skończy się to trącaniem owej krawędzi raz za razem, ale po jakimś czasie powinno być lepiej. Taka strategia umożliwi nam zarówno bezproblemowy lot w górę (zawsze zdążymy, szybko machając skrzydłami), jak i w miarę płaskie szybowanie ku dołowi – nie ryzykując karkołomnego opadu dziobem w dół.
- nie skupiaj się na grze! Gdy zbliża się rekord, serce może zacząć walić całkiem mocno, zwłaszcza że o błąd nie trudno. U siebie i znajomych zaobserwowałem, że „życiówki” robi się bijąc poprzednie rekordy o punkt – dwa, albo od razu o kilkadziesiąt. Po przebiciu starego wyniku o magiczne 10 punktów można grać spokojniej. Wynik i tak już mamy w kieszeni, reszta jest zabawą. Właśnie dlatego tak ważne w grze jest totalne wyluzowanie – najlepiej puść sobie jakieś dobre rapsy i rapuj we własnej głowie. Równie dobrze można rozmawiać ze znajomym, byle tylko nie nakręcać własnego siebie i nie prowokować błędu.
- Na koniec, jeśli mimo kilkudziesięciu prób nie dofruniesz nawet do dziesiątej bramki, zostawiam poniżej film instruktażowy. Enjoy!
Feedback jest ważny! Jeśli uważasz, że nie straciłeś czasu czytając ten wpis, daj temu wyraz w komentarzu- chętnie poznam Twój punkt widzenia. Jeśli chcesz pogadać ze mną o grach, uderzaj na fanpejdża! Polecam - to naprawdę przekozacki fanpejdż.