'Mission accomplished' - najlepsze misje w militarnym klimacie w grach starych i nowych - DM - 5 marca 2014

"Mission accomplished" - najlepsze misje w militarnym klimacie, w grach starych i nowych

źródło: www.wallpaperhi.com

Chyba nie można pisać na Gameplay'u, i w pewnym momencie nie popełnić jakiegoś swojego "Top 10" czy "5 powodów...", więc ja również się przełamałem i przedstawiam małą wyliczankę. Nie do końca jest to TOP (bo kolejność jest od najstarszej gry), a raczej wyszczególnienie i przypomnienie najlepszych i najciekawszych wedlug mnie gier militarnych, zwłaszcza pojedynczych, szczególnych misji, w które mogę grać bez końca, które do dziś nic nie straciły na klimacie i wyjątkowości.

Jeden z klimatycznych obrazków w trakcie rozgrywki
źródło: mobygames.com

Lost Patrol (1990)
Lost Patrol to chyba pierwsza tak dobra militarna gra, z tak świetnym klimatem. Cała rozgrywka to jedna długa misja, w której gracz musiał pokierować grupą siedmiu żołnierzy, ocalałych z katastrofy śmigłowca i doprowadzić ich do odległej bazy. Gra zawierała tak modne dziś elementy survivalu oraz RPG. Nasi podopieczni mieli swoje szczególne zdolności, a my musieliśmy dbać o to by nie byli zmęczeni, głodni, by morale utrzymywało się wysoko, a amunicja zawsze była pod ręką. Zręcznościowe fragmenty rozgrywki, takie jak strzelanie celowniczkiem, walka wręcz czy polowanie na snajperów - stały na bardzo kiepskim poziomie. Mało intuicyjna mechanika, kiepskie animacje, brzydka grafika - w tych aspektach gra nie zachwycała, ale najwięcej czasu spędzaliśmy nad mapą i prowadzeniem naszego zagubionego patrolu w kierunku bazy - a tu już gra była genialna!

Główny ekran gry Lost Patrol
źródło: classicamiga.com

Prosta graficznie plansza, na której wydawaliśmy rozkazy marszu, odpoczynku czy przeszukania okolicy - wciągała bardziej niż wietnamskie bagna! Co jakiś czas oglądaliśmy digitizowaną wstawkę animacji idącego żołnierza lub klimatyczny obrazek, ale największy wpływ na klimat miała chyba muzyka! Parę zapętlonych sampli nie nużyło nawet po długim słuchaniu, a sam motyw ani trochę się nie zestarzał i brzmi rewelacyjnie nawet dziś.

Warto zostawić sobie ten motyw  w tle na reszte czytania ;)

Ekran tytułowy
źródło: youtube.com

Seal Team (1993)
Trzy lata poźniej pojawił się Seal Team - trochę niedoceniona gra, nazywana wtedy przez redaktorów "Secret Service": "Michaelem Jordanem w Wietnamie" (gry posiadały ten sam silnik graficzny - trójwymiarowe środowisko bez tekstur i postacie jako sprite'y 2D). Niedoceniona, bo Seal Team było pierwszym, złożonym i realistycznym symulatorem żołnierza, na miarę dzisiejszej ARMY, gdzie można było szybko zginąć, a po drodze nie było apteczek czy skrzyń amunicji. Ponownie walczyliśmy w Wietnamie - tym razem jednak z widoku FPP, w dość otwartym, trójwymiarowym świecie, gdzie powodzenie misji zależało tylko od nas. Gra nie posiadała zamkniętej historii fabularnej, składała się z szeregu różnych misji, jak zwiad, wysadzenie obiektu, misja ratunkowa, atak bezpośredni, zasadzka itp.

Wietnam oczami komandosa w Seal Team
źródło: youtube.com

Mając narzucone jedynie zadanie, sami wybieraliśmy członków drużyny (którzy z kolejnymi misjami nabierali doświadczenia, warto więc było o nich dbać), uzbrojenie i wyposażenie każdego z nich, decydowaliśmy jaką drogą dojść do celu, w jakim szyku. Dodatkowo mogliśmy wydawać rozkazy członkom zespołu, bazujące na sygnałach dłonią, mieliśmy do dyspozycji wsparcie śmigłowców lub łodzi PBR. Helikopterom mogliśmy rozkazać, by kręciły się w pobliżu, zaatakowały obszar lub ewakuowały nas w trybie natychmiastowym - niesamowitym smaczkiem były takie dodatki, jak odmowa wsparcia z powodu np. uszkodzonego śmigła w maszynie. Wyposażenie żołnierzy, sprzęt, sygnały ręczne - wszystko w grze było adekwatne do czasów wojny w Wietnamie. Muzyka nie była tak wyjątkowa jak w Lost Patrol, ale przed misją słyszeliśmy wersję MIDI piosenki "Paint it Black" Stonesów. Tak dobrze zrobionych, zróżnicowanych misji, bez ani jednego skryptu, jakie były w Seal Team - nie dostaliśmy chyba w żadnej części ARMY.

Podejście do Jumbo Jeta, początek misji Perfect Sword
źródło: youtube.com

Rainbow Six: Rouge Spear - Perfect Sword (1999)
Rainbow Six do dziś nie doczekało się żadnego godnego następcy i do dziś jest to najlepszy symulator oddziału antyterrorystycznego i walk  w pomieszczeniach - Close Quarters Battle. Świetny realizm, bardzo ważna faza planowania każdego momentu akcji, rozkazy umożliwiające synchronizację ataków oraz misje połączone fabularnie w historię stworzoną przez Toma Clancy - czego chcieć więcej? Szczególnie wspominam drugą część - Rouge Spear i misję "Perfect Sword". Musieliśmy w niej dokonać zadania znanego z filmów i telewizyjnych wiadomości - uwolnienia zakładników ze stojącego na lotnisku, porwanego samolotu pasażerskiego.

Na pokładzie samolotu
źródło: youtube.com

Choć na pokładzie statku powietrznego strzelamy też w serii Modern Warafre, to "Perfect Sword" pozostaje chyba jedynym scenariuszem w grach komputerowych, gdzie musimy tak dokładnie zaplanować misje odbicia zakładników i walczyć w ciasnym kadłubie Jumbo Jeta, uważając do kogo strzelamy. Dodatkowym smaczkiem była możliwość podzielenia zespołu, równoczesnego wejścia  od strony schodów i drzwi cargo, jak i wykorzystanie snajperów.

Operation Flashpoint
źródło: www.rapidfiregames.com

Operation Flashpoint - After Montignac (2001)
Operation Flashpoint zachwyciło wszystkich ogromnym, otwartym światem, potyczkami na duże odległości, gdzie dobrze trzeba było się zastanowić, jak pokonać choćby trzech żołnierzy i nie zginąć. Kampania dla pojedynczego gracza była niezła, a najciekawsza misja to chyba "After Montignac", w której dla odmiany byliśmy w defensywie i musieliśmy jakoś przedrzeć się przez opanowany przez wroga teren. Zadanie można było wykonać na wiele sposobów - od mozolnego czołgania się przez długi czas, po brawurowy wyścig pojazdem oraz pieszo do celu. Solowa przeprawa przez wyspę Everon dostarczała naprawdę wielu wrażeń.

Rangersi w Afryce źródło: ofp.gamepark.cz

OFP: Revolt 1998 (2005)
Pewnie o OFP rozpisałbym się bardziej, ale jej przystępność dla środowiska modderów sprawiła, że fabułę Cold War Crysis wkrótce przyćmił jeden fan o ksywce King Nothing. W 2005 roku pojawiła się jego kampania: Revolt 1998. Oparta na ogromnej liczbie potrzebnych dodatków - opowiadała historię wojny domowej pomiędzy siłami rządowymi a partyzantami, w małym afrykańskim kraju. Gracz lądował w samym środku konfliktu, jako amerykański Ranger, których oddziały przybyły tam, by wesprzeć pro-rządowe siły. W tym okresie byłem w trakcie kompletowania wyposażenia żołnierza z lat 90tych, i trafiłem na tą kampanię dość przypadkowo - szukając w sieci właśnie czegoś w tych klimatach. Był to strzał w dziesiątkę!

Rangersi w Afryce
źródło: ofp.gamepark.cz

Realistyczne wyposażenie z tamtego okresu, niebo rojące się od śmigłowców Black Hawk, świetnie zrobiona wyspa Tonal w egzotycznych klimatach i niesamowite misje Rangersów, świetnie łączące żołnierskie zadania z "hollywododzkimi"  motywami. Oprócz potyczek wśród gęstej roślinności, były też walki we wioskach i miasteczkach, a te pękały wręcz cywilów - co autor kampanii rewelacyjnie wykorzystał, wzorując jedną z misji na filmie "Łzy Słońca". Naszym zadaniem było eskortowanie sporej grupy ludzi do miejsca lądowania śmigłowców. Ważną rzeczą była też troska o członków drużyny - jeśli zginęło ich zbyt dużo - misja kończyła się niepowodzeniem. Zakończenie zadania zawsze oznaczało też dotarcie do strefy LZ i odlot, odjazd z wrogiego rejonu, raz musiałem czekać kilkadziesiąt minut, aż ranny towarzysz doczołga się do miejsca ewakuacji (OFP nie pozwalała tak jak teraz ARMA na noszenie rannego). Revolt 1998 to chyba najlepsza kampania single player ze wszystkich gier FPS, w jakie grałem - szkoda, że nie ma szans na remake, na enginie ARMA3 lub ARMA2...

źródło: youtube.com

Modern Warafre - Death From Above (2007)
Paradoksalnie, w serii Modern Warfare, fani militarnych klimatów nie mają za bardzo czego szukać. Ociekająca "nowoczesną sztuką wojenną" gra - nie oferuje ani realizmu, ani klimatu współczesnych misji wojskowych - prezentując raczej zlepek filmowych ujęć, podczas których musimy wystrzelać parę tysięcy pocisków. Jest jednak jeden wyjątek, który szczęśliwie udał się twórcom rewelacyjnie i wręcz ocieka klimatem "modern warfare". Mowa o misji Death from Above, w której gracz wciela się w rolę strzelca pokładowego samolotu AC-130 Spectre Gunship.  Mając do dyspozycji działko, granatnik oraz małą armatę - wspieramy z powietrza działający na ziemi oddział komandosów.

Widok IR z pokładu AC-130
źródło: youtube.com

Wszystko w tej misji jest w zasadzie adekwatne do rzeczywistości i dostarcza niezłych emocji. Gunship dysponuje potworną siłą ognia, możemy więc dokonywać niezłej demolki, obraz widzimy w dwóch trybach podczerwieni, a szum silników samolotu i głuche dudnienie strzałów miesza się z rewelacyjnym "radio chatter" - komunikatami, które słyszymy przez radio. Nasi ludzie, tak jak w rzeczywistości, oznaczeni są jedynie mrugającymi w podczerwieni lampami stroboskopowymi - musimy więc uważać, by nie strzelać za blisko swoich, lub adekwatnie zmieniać broń na "bardziej precyzyjną". Tak jak całą grę Modern Warafre przeszedłem może dwa razy - tak misję Death from Above grubo ponad sto! Marzy mi się mały spin off i gra oparta tylko i wyłącznie na roli strzelca AC-130... (istnieje coś takiego na iPhona, ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia, Zombie Gunship również nie wypełnia tej luki).

"Irene, I say again - Irene" źródło: youtube.com

Delta Force: Black Hawk Down - Irene (2003)
Trochę niezbyt chronologicznie, ale tą produkcję musiałem zostawić na koniec. Choć ani sama gra, ani misja nie jest szczególnie rewelacyjnie zrobiona - to bazuje na motywie, od którego zaczęło się dla mnie (i nie tylko dla mnie) tak skrupulatne zgłębianie tematyki US Army i współczesnych konfliktów wojennych. To "biblia" każdego miłośnika współczesnych militariów - film "Black Hawk Down". Trzy lata po tym, jak Steven Spielberg pokazał po raz pierwszy widzom, że wojna wygląda trochę inaczej, niż na filmach typu "O jeden most za daleko" - Ridley Scott poszedł o krok dalej i przedstawił realistyczny obraz współczesnego konfliktu. Nie na odosobnionym polu bitwy, a wśród ciasnych zakamarków dużego miasta, wśród tłumu nieprzewidywalnych cywilów. Wypełniony po brzegi akcją "Helikopter w ogniu", ani trochę nie otarł się o hollywoodzką przesadę, a uczestnik tamtych wydarzeń - Struecker, wspomina, że obraz nawet w małej części nie oddaje, jak intensywne i zacięte były walki na ulicach Mogadiszu. "Black Hawk Down" odniósł spory sukces, co wykorzystała firma Novalogic - opierając swoją najnowszą odsłonę gry Delta Force o wydarzenia z filmu (obraz do dziś jest chyba największą reklamą tej owianej tajemnicą jednostki).

Desant Rangersów
źródło: youtube.com

Fabuła DF: BHD dość luźno opierała się na filmie i dopiero pod koniec braliśmy udział w misji "Irene". Sama rozgrywka też nie wykorzystywała żadnych szczegółów operacji, nazwisk, epizodów - chodziło jedynie ogólnie o walki wokół wraku zestrzelonego śmigłowca i końcowe wycofanie się na stadion. Kiepskim rozwiązaniem było też zakończenie pierwszej fazy w momencie strącenia helikoptera, gdy ekran podsumowujący misje ucinał wszelkie emocje. Pomimo tego, Delta Force: BHD pozostaje jedyną komputerową adaptacją tej epickiej misji, niektóre jej elementy, jak sam wylot w grupie śmigłowców, rozmowy przez radio, desant Rangersów z Black Hawków -  były naprawdę świetne i klimatyczne - i już przez to zajmuje wyjątkowe miejsce na tej liście.  


Na pewno istnieje jeszcze parę gier z dobrymi misjami, jak choćby Ghost Recon, te powyższe jednak najbardziej utkwiły mi w pamięci i są według mnie najlepsze. Nie byłbym też sobą gdybym nie wspomniał na koniec o jednym oczywistym dla mnie tytule ;) tym razem jednak bez obaw - nie będzie po raz setny o fabule :)

Chodzi o niezłą misje multiplayer w MoH 2010 - Lotnisko Mazar-I-Sharif, w trybie "Misja Bojowa". Mapa jest świetna, a sowieckie wraki tworzą naprawdę niezły klimat. Dodatkowo rozgrywka, polegająca na szturmie lub obronie jednego tylko punktu, wymusza na obcych sobie graczach pewną współpracę. W czasie gdy ktoś tworzy zasłonę dymną, inni zapewniają wsparcie ogniowe, snajperskie, by osoba najbliżej podłożyła ładunki. Do dziś zawsze można znaleźć pełne serwery w tym trybie, a rozgrywka daje dużo frajdy, niezależnie czy bronimy, czy atakujemy lotnisko.
Jeśli kojarzą wam się równie klimatyczne misje, o kórych tu zapomniałem, to śmiało wymieniajcie je w komentarzach. :)

"Stylusem i klawiaturą" na Facebooku

DM
5 marca 2014 - 17:45